niedziela, 19 lipca 2020

zniewoleni - rozdział 2


HEJ!
Wracamy do Zniewolonych!
Radzę zrobić sobie powtórkę z prologu i rozdziału 1!

OSTRZEŻENIE: sceny erotyczne, wątek BL, przemoc, wulgaryzmy.

____________________________________________




Fałszywe hasła o wolności, zamykają oczy człowiekowi na to, jak bardzo jest zniewolony.


     Miękka trawa pod drobnymi stopami łaskotała jej skórę. Ciepły wiatr porywał do tańca niedbale spięte, granatowe włosy. Ona zaś w akompaniamencie wesołego szczekania rudawego kundelka oraz melodyjnego śmiechu należącego do niej samej wirowała wokół własnej osi. Nagle straciła równowagę i z cichym piskiem upadła na twardy grunt. Zmartwiony psiak w moment znalazł się tuż obok dziewczyny. Machając ogonem polizał jej zaróżowiony policzek. Dziewczyna przez ten gest szczerej troski zaczęła chichotać głaszcząc szorstką sierść zwierzęcia.
Wzniosła perłowe oczy ku błękitnemu niebu.

      Dzisiejszego dnia nic nie mogło zepsuć. Dzisiaj był ten dzień. Bardzo wyjątkowy dzień. Właśnie dziś, dwudziestego pierwszego majowego dnia, do posiadłości Hyuga miała przybyć bardzo ważna dla niej osoba. Na samą myśl o nim poczuła mrowienie w żołądku. Pokręciła głową na te młodzieńcze reakcje. Brakowało jej tylko jednej zimy do pełnoletności a ona wciąż odczuwała "motylki w brzuchu". Nic się nie zmieniło od momentu, gdy zorientowała się, co do niego czuje.

      Nagle usłyszała tupot końskich kopyt. Tak bardzo wyczekiwany dźwięk od długich miesięcy. Podniosła się z zielonej trawy otrzepując ubranie i starając się chociaż odrobinę doprowadzić długie włosy do porządku. Odetchnęła głęboko i odczuwając delikatny stres zaistniałą sytuacją przemierzała ogród. Już tylko shoji dzieliły ją od gości. Rozsunęła je powoli, ostrożnie, nie chcąc zwrócić na siebie niepotrzebnej uwagi.
Nisko ukłoniła się w kierunku swoich rodziców. W następnej kolejności schyliła głowę w kierunku nowo przybyłych mężczyzn.
- Wuju - nachyliła się jeszcze niżej oddając należyty szacunek rodzonemu, młodszemu bratu ojca. Niepewnie przesunęła wzrok na osobę stojąca obok niego. Wysokie, wysportowane ciało. Szerokie ramiona, na których rozsypały się długie, brązowe włosy. Jej serce biło tak mocno, że obawiała się czy aby na pewno nikt nie usłyszy tego łomotu.
- Hinata-sama - jego uśmiech był równie przyjemny jak melodyjny głos. Wręcz anielska twarz emanowała do niej ciepłem i dziwnym blaskiem. Był idealny pod każdym względem.
- Neji-san - ukłoniła się zaciskając mocno powieki. Nie mogła na niego patrzeć. Widok młodego mężczyzny ją onieśmielał.
Poczuła jego długie, szczupłe palce oplatające jej drobną dłoń. Złożył na niej pocałunek tak delikatny, że przypominał dotyk skrzydeł motyla. Jednak dla dziewczyny to i tak było za wiele jak na jej słabe nerwy. Jak dotąd alabastrową skórę pokrył pokaźny rumieniec na co szatyn posłał Hyudze porozumiewawczy, przelotny uśmiech. Ukryła pod gęstą grzywką odwzajemniony, okupiony kolejnym rumieńcem gest.
Kochała go. Kochała swojego kuzyna. Nie kochała go jednak miłością związaną z więzami krwi. Kochała go romantyczną oraz tak niewinną, młodzieńczą miłością.

     Nagłe szarpnięcie zbudziło ją z głębokiego, pięknego snu. Powóz, którym zmuszona była jechać do nieznanego jej miejsca stanął. Słyszała głosy mężczyzn za cienką, drewnianą ścianką. Po chwili drzwi z hukiem otworzyły się i dopiero wtedy zauważyła, że nie jest sama. Naprzeciwko niej siedziała skulona czerwonowłosa dziewczyna. Już na pierwszy rzut oka zauważyła, że musi być od niej przynajmniej z dwa lata młodsza. Wzrok nieustannie wbijała w podłogę a z jej ust wciąż wychodziło jedno słowo - Tayuya. Hinata szybko domyśliła się, że to musiało być imię nieznajomej. Jedyne co powstrzymywało ją od zatracenia się, zagubienia własnej tożsamości i kompletnemu szaleństwu było jej imię. Trzymało ją przy życiu. Nie najlepszym - ale jednak życiu.
Do środku zajrzał mężczyzna, z którym Hyuga miała już bliski kontakt. Poznała jego śniadą skórę i czerwone blizny na policzkach. Spojrzał na nią ciemnymi, przepełnionymi chłodem oczyma przez co po plecach ciemnowłosej przeszedł dreszcz. Otuliła się wątłymi ramionami dla uczucia pozornego bezpieczeństwa. Prychnął mierząc ją wzrokiem. Gdy skończył z niechęcią podał jej rękę.
- Wysiadaj - chwile wahała się, jednak widząc broń spoczywająca przy jego pasie oraz wiedząc do czego jest zdolny posłuchała. Zupełnie nie zareagowała na jego pomocny gest. Na odrętwiałych przez podróż oraz drżących ze strachu nogach zeszła po drewnianych schodkach na wykładany kolorowymi kamieniami plac - Ty też wysiadaj! - zupełnie inaczej potraktował towarzyszkę jej podróży. Bezceremonialnie chwycił ją za przedramię i wyrzucił z pojazdu. Rudowłosa upadła na twarde podłoże. Leżała w jednej pozycji, skulona, przyjmująca kolejne ilości drgawek.
- Co Ty wyprawiasz?! - Hyuga niewiele myśląc podniosła głos na oprawcę. Z całego serca chciała pomóc dziewczynie jednak powstrzymała ją silna, męska ręka. Brunet chwycił ją mocno za szczękę i przybliżył ich twarze do siebie.
- Myślisz, że kim jesteś? Co, krowo? - ścisnął mocniej drobną twarz - Nie wiem czemu Uchiha tak się wpieprza mi w drogę, gdy chodzi o Ciebie ale - przerwał na chwilę i zmrużył oczy - on nie zawsze będzie obok - pchnął ją tak, że zatoczyła się kilka kroków w tył.
- Nie wiesz do kogo mówisz! Nie masz prawa... - przerwał jej siarczysty policzek. Otworzyła szeroko oczy oraz uchyliła usta. Wychowana w miłości i wielkim szacunku jakim darzyli ją ludzie wokół niej, pierwszy raz poczuła tak wielki ból.
- To Ty nie masz prawa. Żadnego! Więc stul pysk bo za chwilę narobię sobie kłopotów u Wielkiego Kazakage przez ujadanie takiej suki! - warknął i zacisnął palce na rękojeści miecza zwisającego przy jego pasie. Ciemnowłosa przełknęła głośno ślinę.
- Jakiś problem, Kiba-kun? - adrenalina zaczęła krążyć w jej żyłach przez roześmianą i pogodną twarz. Ta osoba budziła w niej o wiele większy strach niż umięśniony, wysoki szatyn. Blondyn uśmiechnął się szeroko na widok trzęsącego się drobnego ciała. Podszedł do Hyugi i pogłaskał delikatnie napuchnięty policzek dziewczyny - Ślicznie Ci ze łzami w oczach, świnko. - przed nią stał ten sam chłopak, który bez mrugnięcia okiem pozbawił życia niewinną staruszkę z wioski Hinaty. Widziała jej krew na dłoniach blondyna o szczerych, błękitnych oczach - Spodoba się Wielkiemu Kazakage, prawda Kiba-kun?
- Chyba jak odgryzę jej język. - rzucił obnażając niespotykane u człowieka, wystające, ostre kły.
- Nie prowokuj mojej wyobraźni, Kiba-kun. - nieznajomy chłopak roześmiał się i położył dłoń na ramieniu Hinaty - No świnko, teraz grzecznie pójdziesz ze mną. Dobrze? - puścił jej perskie oko po czym zwrócił się do towarzysza - Zajmij się tą drugą. Zrozumiałeś, Kiba-kun?
Brunet nie odważył się zaprotestować. Mimo, że blondwłosy chłopak musiał być młodszy od niego oraz miał mniej wysportowaną, drobniejszą sylwetkę widziała w ciemnych, zmrużonych oczach strach. Potwór z anielską twarzą.

     Doprowadził ją do wielkiego zamku. Zapierał dech w piersiach swym bogactwem, kunsztem i pięknem. Nie dane jej było długo oglądać budynek, gdyż silna ręka chłopaka wprowadziła ją do środka przez niespodziewanie zwykłe, drewniane drzwi.
- Dzień dobry, Shizune-chan! - krzyknął machając przy tym dłonią do drobnej, czarnowłosej kobiety. Ta zadrżała i z uniżeniem ukłoniła się - Mamy dla Ciebie nowe świnki. - wskazał na przyprowadzone dziewczyny. Przytaknęła niepewnie i pokazała, aby poszli za nią - Bądźcie grzeczne świnki! - niebieskooki puścił im perskie oko i wybiegł z pomieszczenia ciągnąc za sobą niezadowolonego bruneta.

      Spojrzały na siebie i nie widząc innego wyjścia ruszyły za nieznajomą. Gdy przekroczyły próg następnego pokoju zamarły. Hyudze z szoku zakręciło się w głowie przez co musiała przytrzymać się ściany.
Ich oczom ukazały się dziesiątki kobiet odzianych w brudne szmaty bądź w zupełnym negliżu. Między nimi przemieszczały się ubrane w tradycyjne stroje kobiety.
- Ty z granatowymi włosami - Hinata podniosła głowę na kobietę, której imię zapamiętała. Shizune zawołała ją do oddzielnego pomieszczenia. Gdy białooka posłusznie weszła do środka nieznajoma zaczęła przeczesywać palcami jej włosy przy skalpie. Następnie zajrzała do ust i uszu - Rozbierz się.
Hyuga drgnęła. Dotknęła trzęsącymi się dłońmi delikatnego materiału kimona. Chciała się sprzeciwić, jednak obraz blondyna odebrał jej resztki odwagi. Zacisnęła mocno powieki i przygryzła dolną wargę. Powoli zsunęła z alabastrowej skóry odzienie. Opadło z cichym szelestem na brudną podłogę.
- Dobrze. Teraz połóż się i rozłóż nogi...
Dziedziczka władzy w rodzinnej wiosce jeszcze ciaśniej je skrzyżowała a na jej twarz wykwitł rumieniec. Nie była w stanie tego zrobić. Drgnęła, gdy usłyszała, że otwierają się za nią drzwi.
- Owiń się tym. - poczuła na ramionach szorstki materiał koca. Szczelnie okryła swoje ciało a czerwoną twarz próbowała ukryć w gęstej grzywce - Koniec badań. Służba. - właściciel znajomego już głosu rzucił wprost w dłonie Shizune sakiewkę z pieniędzmi. Objął Hinate ramieniem i szybkim krokiem opuścił gabinet, a następnie sale wypełnioną po brzegi kobietami.

     Szli w milczeniu. Już drugi raz znalazł się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Patrzyła na niego starając się rozszyfrować co się właściwie wydarzyło przed paroma minutami. Ich wzrok skrzyżował się i przez ten krótki moment udało mu się wyczytać z perłowych oczu Hyugi nieme pytania.
- Dałem jej łapówkę. - rzucił zimnym, spokojnym tonem już nie patrząc na nią - Miała zbadać czy jesteś czysta, nieskalana. Jeśli tak, dołączyłabyś do szeregu nałożnic. Jeśli nie, trafiłabyś do służby. Niestety nie wyglądasz na rozwiązłą, więc musiałem zapłacić za sfałszowanie badania.
- Cze... - zawahała się. Wielka gula ugrzęzła jej w gardle a łzy napłynęły do oczu - Czemu Ty... Dla mnie... Czemu to robisz...
Milczał. Naciągnął na głowę dziewczyny brązowy, nieprzyjemny materiał oraz przyspieszył nie zważając na ciekawskie spojrzenia i podejrzliwe szepty.

...

     Z delikatnie zmrużonymi powiekami wpatrywał się w swoje szczupłe palce, które sprawnymi ruchami zapinały kolejne, złote guziki jego beżowej szaty. Gdy skończył poprawił przylegający do długiej, jasnej szyi kołnierz. Uśmiechnął się z satysfakcją lustrując swoje odbicie.
Westchnął ciężko, ponieważ tak wspaniałą czynność, jaką jest podziwianie jego osoby przerwało pukanie. Przeczesał dłonią czerwone niczym wino włosy drażniąc paznokciami skórę. Wyprostował się dumnie.
- Wejść! - rozkazał surowym, zimnym głosem. Drzwi skrzypnęły, gdy zostały pchnięte przez dwójkę strażników. Między mężczyznami stała kobieta. Wysoka, długonoga blondynka, której lśniące włosy sięgały za biodra pomimo, że były spięte w wysoki kucyk. Powoli weszła do środka. Klęknęła tuż przed nim. Podał jej swoją dłoń.
- Witaj o Wielki Kazakage-sama - dotknęła jego rękę. Patrząc mu w oczy ucałowała złoty sygnet z wielkim rubinowym okiem.
- Nie wzywałem Cię. - cofnął dłoń. Przetarł ją w grawerowaną złotymi nićmi chustę.
- Wybacz moją zuchwałość Wielki Kazakage-sama. - ocierając się o jego ramię swoimi piersiami stanęła za jego plecami. Delikatnie chwyciła jego barki - Martwiłam się, że przejmowanie kolejnych terenów Cię zmęczyło. Pozwól mi pomóc Ci się odprężyć o Panie. - nie czekając na zgodę z jego strony uciskała spięte mięśnie.
- Rzeczywiście robisz się coraz bardziej zuchwała Ino. - odrzekł surowo - Nie chciałem Cię dzisiaj. Zamierzałem wezwać którąś z moich najnowszych nałożnic.
- Nowych? - Ino zagryzła wargę i wzięła głęboki oddech aby jej ton nie rozgniewał Kazakage. Ponownie stanęła przed nim. Oparła rękę na jego torsie i powoli zjechała nią w dół. Klęknęła. Rozchyliła materiał jego szat - Żadna nowa nałożnica nie dogodzi Ci tak jak ja mój Panie.
      Rozpięła pas jego spodni. Chwyciła jego męskość w dłoń i splunęła na  nią. Rozprowadziła ślinę po całej długości członka aby łatwiej móc poruszać dłonią. Po chwili wsunęła czubek męskości Kazakage do ust.
- To jest to czym próbujesz się szczycić? - prychnął Gaara i z wrednym uśmiechem spojrzał na nią z góry. Chwycił za jej długi kucyk poruszając jej głową gwałtownie. Nie zważając na łzy spływające z oczu blondynki wpychał członka do jej gardła - Nie waż się zwymiotować. - oddech władcy przyspieszył. Przestał poruszać dłonią. Oplótł jej kucyka wokół swojej ręki unieruchamiając głowę Ino. Agresywnie poruszając biodrami penetrował usta nałożnicy. Doszedł z głośnym sapnięciem.

    - Nie próbuj wypluwać. - wysunął się spomiędzy jej warg. Ostatni raz szarpnął za jej włosy odsuwając ją od siebie - To dar od Twojego Pana. Doceń to.
- Dzię... Dziękuję o Wielki Kazakage. - złapała się za gardło ciężko łapiąc oddech. Łzy niekontrolowanie spływały po zaczerwienionych policzkach.
- Wyjdź już. - odwrócił się do dziewczyny plecami nie obdarzając jej więcej spojrzeniem - Straże! Zabrać ją! Zawołać służbę aby przygotowała mi kąpiel. Przez tą sukę jestem brudny...

     Posłusznie opuściła sypialnie Kazakage. Stanęła wbijając wzrok w podłogę. Zacisnęła ze złości pięści.
- Wiesz przecież, że nie lubi jak ktoś zakłóca jego spokój, świnko. - szeroko uśmiechnięty blondyn opierał się o ścianę z zainteresowaniem przyglądając się nałożnicy.
- Nie Twój interes Naruto! - syknęła i odwróciła głowę aby nie dostrzegł jej zaczerwienionych oczu.
- Moja sypialnia jest dla Ciebie zawsze otwarta. - szepnął jej wprost do ucha i wesoło podgwizdując odszedł.
Ino chwilę wpatrywała się w jego znikające w ciemnościach zamku plecy. Uśmiechnęła się kpiąco.
- Jednak drzwi Twojej sypialni nie otworzą mi drogi do władzy, psie.

...

     - Myślisz, że jak jesteś bratem Kazakage to możesz pozwolić sobie na wszystko?! - krzyk Kiby został zagłuszony dłonią, która zasłoniła mu usta.
- Tak. Jednak jestem pewny, że nawet jakbym był służącym nie mógłbym się powstrzymać. - Kankuro zacisnął zęby na obojczyku szatyna - Twoja twarz mnie prowokuje, Kiba...
- Zostaw mnie Ty chory zboczeńcu! Ty pierdolony peda... - nie mógł skończyć, gdyż jego usta zostały skutecznie zakneblowane.
     Zakneblowane ciepłymi, wilgotnymi wargami Kankuro z tęsknotą napierającymi na te należące do oszołomionego generała.


/// NO I FINISZ.
Ja wiem, że krótkie. Ale Zniewoleni chyba właśnie tacy będą. MYŚLĘ, że przez to będzie odrobinkę więcej rozdziałów.

Jak się podobało?

Spodobało mi się takie Q&A jakie ma Sharona u siebie na nowym blogu i stwierdziłam, że też takie chcę!
Macie może jakieś pytania do mnie??? Chętnie na wszystko odpowiem!

poniedziałek, 6 lipca 2020

smok, kruk, wilk, wąż, niedźwiedź - rozdział 6/ ostatni


Cześć kochani!
Z wielkim sentymentem podchodzę do tego opowiadania (jak już wiele razy wspominałam). To nim "wróciłam" do pisania po kilkuletniej przerwie. Aż się łezka w oku kręci myśląc, że to już ostatni rozdział.

Mam nadzieję, że ta historia Was pochłonęła równie mocno jak mnie. Dziękuję Wam za wszystkie miłe słowa i zaangażowanie w moją twórczość. Po prostu dziękuję, że byliście przy mojej "pierwszej" opowieści na tym blogu.

Koniec smęcenia! Czekam na pizze, otwieram winko i zabieram się do roboty!
(Plus mam wybity paluch wskazujący prawej łapy więc nie jest tak łatwo... Ale jakoś to będzie, nie? Nie polecam podawać ręki koleżance gdy ta uczy się jeździć na desce...)

PS. Czytajcie do samego końca.

TU MACIE WSZYSTKIE ROZDZIAŁY



_________________________________________________________





     Nie czułam nic. Od tysięcy lat istniałam aby zabierać zabłąkane dusze po śmierci ich ciał. Żywiłam się ich ostatnim oddechem. To było całkowicie naturalne. Śmierć musiała nadejść. Prędzej czy później.
Przychodziłam w ich ostatnią godzinę. Pomimo tego, że wiedzieli co ich czeka błagali, płakali oraz patrzyli na mnie z dziwnym smutkiem w oczach. Czemu? Przecież nie byli nieśmiertelni. Byli tylko ludźmi. To było nieuniknione.
Czy już wtedy byłam "tą złą"? Możliwe. Ja się za taką nie uważałam. To był mój obowiązek i coś, co pozwalało mi "przeżyć".

     Jednak... Jednak z upływem lat wszystko zmieniało się. Ludzie już nie umierali ze starości, z powodu choroby lub będący ofiarą dzikiej zwierzyny. Oni... Oni zabijali siebie nawzajem.
Pewnego dnia stanęłam na środku pola walki. Dziesiątkowali się. Na moich oczach. Byłam pełna jak nigdy. Moja moc aż we mnie wrzała. Wtedy pierwszy raz poczułam złość.

     Nowe uczucie ogarnęło mnie po raz drugi, gdy pewna wioska stanęła w płomieniach. To nie było współczucie. Nie znałam tych ludzi. To był gniew. Ludzie wykorzystywali śmierć aby osiągnąć własne korzyści. Po raz pierwszy pochłonęłam tak wiele dzieci. Strach i zagubienie w ich oczach był przytłaczający. Wtedy ich żałowałam. To jeszcze nie był czas, aby odeszły. Jednak ktoś postanowił zostać samozwańczym Bogiem Śmierci.

     Trzecie uczucie zadecydowało o tym, kim się ostatecznie stałam. Pamiętam dokładnie każdy detal tej chwili.
Las. Świt. Lekka mgła. Młoda dziewczyna. Zapłakana. Z dłonią wypełnioną wilczymi jagodami.
- Co Ty robisz? - zapytałam, po raz pierwszy ukazując się ludzkim, jeszcze żywym oczom. Nieznajoma drgnęła przez co kilka owoców upadło na trawę.
- Kim Ty...
- Co Ty robisz? - powtórzyłam. Wybuchnęła jeszcze głośniejszym płaczem.
- On nie żyje! Ja nie potrafię żyć bez niego! On... On zostawił mnie na zawsze! - łkała dławiąc się własną śliną - Chcę być z nim! Tak bardzo za nim tęsknie!
- Chcesz umrzeć? - doskonale znałam odpowiedź, jednak nie byłam w stanie w to uwierzyć.
- Chcę być z nim. - uśmiechnęła się delikatnie - Jeśli to oznacza, że muszę umrzeć to zrobię to!
Złapałam ją za szyję. Podniosłam do góry. Jej ludzka powłoka nie stanowiła dla mnie żadnego wyzwania. Charczała klepiąc mnie po ręce.
- Czemu walczysz?! - zacisnęłam mocniej palce na jej gardle - Przecież chciałaś umrzeć! Umieraj niewdzięczna suko!
- Do zobaczenia, Naruto. - szepnęła ostatkiem sił. Uśmiechnęła się.
Wypuściłam jej ciało. Drżałam. Byłam wściekła.

- Tak bardzo pragniecie śmierci? - zakryłam dłonią twarz. Uśmiechnęłam się szeroko a las przepełnił się moim śmiechem - Śmierć. Dam Wam ją.

Ta dziewczyna sprawiła, że stałam się tym, kim byłam zanim poznałam Takeshiego. Nie mogłam pojąć czemu chciała poświęcić to, co wydawało mi się wtedy najcenniejsze dla kogoś innego.

A teraz?

- Należę do Ciebie, Toneri. - powtórzyła szeptem słowa, które wypowiedziała w usta chłopaka tamtej nocy. Nocy, która była eksplozją wszystkich tłamszonych emocji. Złapała między palce kosmyk jego białych włosów delikatnie się uśmiechając. Spał, a ona wpatrywała się w jego twarz pozbawioną trosk. Cieszyła się z każdej takiej chwili zważając na to jak bardzo różniła się od tej, którą oglądała każdego dnia. Pogładziła jego policzek - Nie wiem jak się nazywałaś... Jednakże teraz rozumiem. Też nie potrafiłabym już żyć bez niego. Jestem gotowa umrzeć. Dla Ciebie Toneri.

...

     Dzwony Świątyni Księżyca zabiły. Poprawił białą yukate. Wsunął do przyczepionej do pasa pochwy katanę.
- Już czas Odkupicielu. - Zabuza ukląkł na jedno kolano. W ślad za nim poszedł Haku.
Toneri powoli odwrócił się. Tuż przed nim rozciągało się wojsko utworzone z jego klanu. Wszyscy równo oddali pokłon.
- Nawet nie próbujcie. - rozkazał wyczuwając obecność swych opiekunów. - Macie stać tuż obok mnie. Na równi. Nigdy nie patrzyłem na Was z góry.
- Wedle rozkazów, Panie Otsutsuki. - Sasuke uśmiechnął się zadziornie i stanął po prawicy Toneriego.

     Po jego lewej stronie niepewnie stanęła Hinata. Otsutsuki bez chwili zastanowienia chwycił ją za dłoń. Spojrzał na jej zmartwioną twarz. Uśmiechnął się do niej pocieszająco.
- Dziękuję przeznaczeniu za to, że Was poznałem. - szepnął obrzucając spojrzeniem swoich przyjaciół. - Jakkolwiek to się skończy chcę żebyście wiedzieli, że nie żałuję bycia Wybranym. - puścił dłoń dziewczyny. Stanął przed nią i odgarnął z jej twarzy kosmyk ciemnych włosów. Złapał za pas jej yukaty. Przywiązał do niej gongling zakończony długim, białym kutasem. Wskazał na drugi, bardzo podobny, który przyczepiony był do jego ubrania. Różnił się kolorem. Ten należący do niego był czarny. - Choćby wszystko inne nas zaślepiło, one nie pozwolą nam się zagubić. Odnajdziemy siebie wzajemnie. Choćby w ciemności.
- Nie martwię się o to, gdyż nie zamierzam patrzeć w innym kierunku, niż w Twoim Toneri. - zawiał delikatny, chłodny wiatr poruszając dzwoneczkami. Zagrały przyjemną dla ucha melodię, która po chwili została zagłuszona niewyobrażalnym hałasem.

     Wszystkich przeszły dreszcze, gdy po polanie rozeszły się echem lamentujące z bólu i rozpaczy głosy. W akompaniamencie ciągle bijącego gongu niebo zaczęło zachodzić czerwoną poświatą.
- Nadchodzą. - szepnęła Hinata, gdy jej oczy również stały się szkarłatne. Wpatrywała się w ciemny las.
- Czekamy. - odpowiedział Shikamaru, wychodząc naprzód.
- Nadszedł oczekiwany przez setki lat dzień. - zaczął spokojnie Toneri prostując się dumnie przed swoim rodem. - Dzień odkupienia. Dzień, który zakończy setki lat uciśnień, mordów i nieszczęść. Walczmy. Nie za nas. Walczmy za cały świat. Walczmy za lepsze jutro. Walczmy za świt, aby jutro nadszedł!
- Walczmy!
- Mężowie! Chwyćcie za swe bronie! - Zabuza podniósł swój wielki miecz w górę. W ślad za nim poszło wojsko. - To zaszczyt oddać życie za Świątynie Księżyca! Za Kaguye! Za wszystkich Wybranych! Za Objawiciela! Za Odkupiciela!
- Za Wybranych!
- Za Objawiciela!
- Za Odkupiciela!

     Zza pni drzew wyłoniły się zgniłe, wykręcone ramiona. Po chwili z cienia wyszły już całe sylwetki. W środku nich szedł wpatrzony w Hinate Obito, rzucając jej nieme wyzwanie.
- Nie próżnowałeś. - mruknęła widząc, że ilość żywych trupów wzrosła. Oznaczało to tylko to, że zabijał niewinnych ludzi specjalnie dla swojej armii. Podeszła do końca urwiska, na którym stali. Wzniosła przed siebie dłonie. - Przepraszam, że Was wykorzystam. - szepnęła. Wzięła głęboki oddech. - Powstańcie! - krzyknęła a ziemia zaczęła drżeć. Z powstałych pęknięć wypełzały rozkładające się ciała. Z oczami identycznymi, jak te należące do Bogini Śmierci w pierwszym stadium przemiany. Krwisto czerwone. Charczały atakując siebie nawzajem. - Rozszarpać! - wskazała palcem na grupę wskrzeszonych trupów przez Obito. Jej nieumarli rzucili się w tamtym kierunku szaleńczym pędem.
     Tenten nałożyła barierę oddzielającą ich od świata rzeczywistego. Cokolwiek co było "ludzkie" było pod jej ochroną. Neji pocałował ją w czoło. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.
- Nawet podczas pożegnania jesteś taki zachowawczy? - zaśmiała się próbując ukryć smutek ogarniający jej serce. W tej przelotnej pieszczocie przekazał jej całą swoją miłość, troskę oraz tęsknotę.
Postąpił krok do przodu. Zawył. Na wzgórzach zebrały się watahy wielkich basiorów. Szczekały wściekle a z pyska toczyła się im piana. Rozłożył na bok ręce a wiatr wokół niego wzmógł się. Spod jego nóg wyrosły korzenie, które po zatopieniu w ziemię przemierzyły błyskawicznie odległość do nieprzyjaciela. Oplatały się wokół ich kostek, rzucając ciałami na boki jak szmacianymi lalkami.
     - Zgłodniałem. - jęknął Shikamaru przeciągając się. - Jak pięknie się składa, że kruki są padlinożerne. - uśmiechnął się zadziornie. Zza wzgórz wyleciało setki kruków. Zebrały się gromadami nad żywymi trupami rozdziobując ich podgniłe ciała.
     - Walka z daleka wydaje się taka nudna. - powiedział Sasuke i wyciągnął z pochwy katanę. Skrzyżował spojrzenia z Zabuzą i porozumiewawczo kiwnęli głowami. Na znak strażnika bramy ruszyli. Tuż za nimi całe wojsko. Youkai był giętki jak wąż unikając pazurów i zębów wskrzeszonych stworzeń. Szybki ruchami rozczłonkowywał ich ciała, z szczególną lubością odcinając im głowy.

     - Hinata! - słysząc swoje imię spojrzała w dół, na polanę. W środku krwawego pojedynku stał niewzruszony Obito. Zachowywał się jakby ręka wroga nie była w stanie go dosięgnąć. - Zejdź tu do mnie! Pobawmy się jak za dawnych czasów! - mówiąc to poderżnął gardło jednemu z wojowników rodu Otsutsuki.
- Pilnuj go. - rozkazała Shikamaru chowając twarz za gęstą grzywką. Toneri chciał ją zatrzymać przy sobie jednak nie zdążył. Zeskoczyła z wzgórza, przy lądowaniu używając swoich czarnych skrzydeł, które po chwili wchłonęły się do jej ciała. Wyprostowała się. Stała kilka metrów przed jej byłym uczniem. Wzięła głęboki oddech. - Jak za dawnych czasów? - zakryła twarz dłonią. Jej chichot rozniósł się echem po polanie - Będziesz żałował, że mnie o to poprosiłeś Ty nic niewarty śmieciu! - spomiędzy palców mógł dostrzec otwarte do granic możliwości oczy oraz szeroki, obłąkany uśmiech. - Nauczanie Ciebie było zmarnowaniem mojego cennego czasu. Nigdy nie odzyskam tych kilku lat. Jak masz zamiar mi się za to odpłacić?
- Chętnie wyrównam rachunki.

     Chwycił za rękojeść swojej katany. Ruszył w jej kierunku. Zgrabnie odskoczyła do tyłu. Unikając ciosów wyjęła z pochew dwa ostrza, które dzierżyła na plecach. Krzyżując je zablokowała atak. Usłyszała wybuch. Odruchowo spojrzała w stronę Toneriego, aby upewnić się, że nic mu nie grozi. Przeciwnik wykorzystał ten moment nieuwagi. Zamachnął się mieczem rozcinając jej policzek.
- Kurwa. - syknęła. Odsunęła się o kilka kroków od niego. Dotknęła krwawiącej rany.
- Jak mogłaś stać się tak słaba? - Obito zmarszczył brwi. Przyjął pozycję do ataku i gdy ponownie miał szarżować usłyszał śmiech. Na początku był to chichot, który po chwili zamienił się w szaleńczy rechot.
- Ty skurwysynu. - uśmiechnęła się szeroko. Przechyliła głowę na bok. - Nie chciałam by oglądał mnie taką. Jednak nie pozostawiasz mi wyboru. Sama odbiorę swoją zapłatę!
     
     Jej ciało otoczone zostało przez czarną poświatę, która zamieniła tradycyjną yukatę klanu Otsutsuki na krótką, białą w czarne smoki. Zaczynając od świeżej rany na policzku na jej skórę mozolnie wdzierały się czarne symbole przypominające blizny. Wyprostowała się i rozłożyła ręce na boki powoli wznosząc je ku górze. Z ziemi wyrosła zgniła dłoń. Powykręcane palce wbiły się w grunt, rozrywając go. Powoli wyłoniła się sylwetka mężczyzny ubranego w ciemny płaszcz.
- Pamiętasz naszego towarzysza? - tuż obok niej stanął siwowłosy mężczyzna z głęboką raną na szyi. Wyciągnął zza pleców kosę.
- Hidan? - Obito uniósł brew zdziwiony - Zastanawiałem się gdzie się podział. Nie dziwię Ci się. Sam miałem ochotę zabić go. Był taki wkurwiający.
- Masz dzisiaj okazję. Nie ma za co. - uśmiechnęła się i machnęła dłonią. Hidan ruszył w stronę Boga Śmierci. Ten odsunął się zasłaniając armią żywych trupów.
- Wybacz mi jednakże mam ochotę na coś ciekawszego! - zaatakował Hinate. Ta sprawnie unikała ciosów. Jeden za drugim. Atak. Unik. Atak. Unik. W walce fizycznej nie byli w stanie niczym siebie zaskoczyć. W tym jednym aspekcie poświęciła mu aż nadto uwagi.

     W tym jednym. Tylko.
Uśmiechnęła się do siebie. Odskoczyła na wystarczającą odległość aby przerwać tą nic niewnoszącą przepychankę. Przejechała paznokciem po wnętrzu dłoni tworząc małą rankę.
- Jeśli myślałeś, że znasz wszystko co potrafię... - przerwała by spojrzeć na spływającą wzdłuż przedramienia krew, która przybrała smolisty kolor - To pozwól, że udowodnię Ci jak wielkim jesteś ślepcem. Nie zrozum mnie źle... - wokół jej dłoni zebrała się czarna poświata, która ostatecznie zbiła się w jedną, czarną smugę - To ON nie chciał, żebyście wiedzieli. Nie lubi konkurencji.
- Kłamiesz! - syknął przez zaciśnięte zęby. Ponownie ruszył na dziewczynę. Wyskoczył w powietrze i złapał katanę oburącz. Gdy był już blisko ostatecznego ciosu czarna poświata wystrzeliła w niego odrzucając go kilka metrów w tył. Wypluł krew.
- Nadal marnujesz mój czas. - szepnęła patrząc na niego spod byka. Cień powoli pełznął do niego po wilgotnej trawie. Zaczynając od kostki stopniowo wspinał się po jego ciele ostatecznie oplatając go całego. Hinata odwróciła się na pięcie. Rozejrzała się beznamiętnie po otaczających ją wygłodniałych żywych trupach. Westchnęła gdy rzuciły się w jej stronę. Uniosła dłoń - Pozwól, że pomogę Ci opuścić ten świat zabłąkana duszo. Żegnaj Obito. - szepnęła i zacisnęła pięść. Za sobą usłyszała głośne chrupnięcie kości i upadającą armię rozkładających się ciał.

     - Hinata! - Toneri złapał ją za ramiona i mocno przyciągnął do siebie. Objął ją - Nic Ci się nie stało? Czemu bierzesz wszystko na siebie?! - krzyknął nie wypuszczając jej z uścisku.
- Nic mi nie jest. Nie musisz się tak o mnie martwić. - uśmiechnęła się dotykając jego policzka. Spojrzała w jego zatroskane oczy. Poczuła dziwny ucisk na żołądku.

     - Kocham sposób w jaki zabijasz, moja piękna. - Hinata drgnęła na dźwięk znajomego głosu. Wyrwała się z uścisku zasłaniając Otsutsukiego swoim ciałem.
- Indra. - syknęła.
- Hinata. - mężczyzna uśmiechnął się szeroko. Rozłożył ręce powoli wychodząc na środek polany. Rozkładające się ciała ponownie powstały. Ich charczenie stało się jeszcze głośniejsze niż poprzednio. Armia idąca za nim biła w bębny.
- A więc to Ty jesteś ten, z którym przyszło mi walczyć. - Toneri wyminął dziewczynę. Stanął przed nią dumnie wyprostowany. Po chwili tuż obok niego pojawili się wszyscy opiekunowie oraz Zabuza.
- Chciałem dać Ci wybór. Mógłbyś wtedy oddać mi się po dobroci oszczędzając swój klan. Jednakże... - przerwał przenosząc wzrok na Boginie Śmierci - Widząc sposób w jaki na Ciebie patrzy a którym nigdy nie chciała spojrzeć na mnie zmieniłem zdanie. Zrównam z ziemią całą wioskę! - roześmiał się szaleńczo - Nie potrafię Cię zabić Hinata. Cokolwiek bym zrobił me ręce nie są w stanie Cię kurwa zabić! - warknął gniewnie mimo szerokiego uśmiechu. Drżał z podniecenia. Kiwnął palcem - Przyprowadziłem Ci kogoś do zabawy. Pamiętasz Sasoriego?

     Gruzowiska wioski trzeszczały pod jej stopami. W powietrzu unosił się duszący zapach dymu. Wszędzie był ogień. Z jej dłoni skapywały krople szkarłatnej krwi.
- Pomocy! - błagania, krzyki, płacz. Dobiegały do jej uszu z każdej strony.
- Błagam! Zlituj się! - stanęła. Spojrzała na rozpadającą się, drewnianą chatę. Po chwili namysłu weszła do niej. Usłyszała płacz dziecka.
     Na podłodze klęczała zanosząca się szlochem kobieta. Między prośbami o pomoc i litość szeptała ciche "przepraszam". Dłonie kurczowo zaciskała na szyi dziecka, które z każdą chwilą robiło się coraz bardziej purpurowe. Dopiero po chwili zauważyła cieniutkie, czarne nici oplątane wokół jej rąk i palców. Podążyła wzrokiem wzdłuż nich.
- Zdążyłaś na najlepszy moment, Hinata. - kąciki ust czerwonowłosego chłopaka lekko uniosły się ku górze jednak oczy nadal pozostały wyprane z jakichkolwiek emocji. Rozsiadł się wygodnie na kanapie i poruszał palcami. Nie spuszczał wzroku z matki zabijającej swoje dziecko.

      - Sasori. - wzdrygnęła się co nie umknęło uwadze Wybranego.
- Hinata. - czerwonowłosy Bóg Śmierci powoli przechylił głowę w bok bacznie obserwując ją.
- Toneri proszę Cię. Proszę odejdź ode mnie. - wyszeptała do chłopaka nie spuszczając wzroku z nieprzyjaciela.
- Czemu bym miał się na to zgodzić? - krzyknął chwytając ją za dłoń. Bez zastanowienia wyrwała ją - Nie zostawię C...
- A więc jesteście tak blisko? - mruknął Sasori i delikatnie uśmiechnął się - Pozwolę Wam się zbliżyć jeszcze bardziej.
Mówiąc to wystawił przed siebie palce, z których wystrzeliły cieniutkie, ledwo zauważalne czarne nici. Hinata odepchnęła od siebie wybranego Wybranego i sama zrobiła unik. Wybiła się w powietrze a z jej pleców wyrosły czarne skrzydła.
- Ostrze nocy! - krzyknęła a wokół jej ciała ponownie pojawiła się skumulowana energia tworząca czarną smugę. Tym razem jej krawędzie były zaostrzone. Rozcinały namnażające się nici. Jednak było ich za dużo.
W pewnym momencie poczuła ucisk na lewym nadgarstku. Spojrzała na niego. Czarna linka owijała się wokół niego wchodząc pod skórę aby połączyć się z układem krwionośnym i nerwowym. Zaklęła przez zaciśnięte z bólu zęby i próbowała się wyrwać. Było to bezskuteczne a przy tym bardzo bolesne. To samo stało się z jej drugą ręką.

     - Hinata! Co się dzieję?! - Toneri podbiegł do Hinaty, gdy ta upadła na kolana - Co jej zrobiłeś? - krzyknął w stronę jednego z Bogów Śmierci. Ten przyglądał mu się spokojnie delikatnie poruszając palcami przed swoją twarzą.
- Zabierzcie go! - zdesperowany, przepełniony strachem krzyk wyrwał się z ust dziewczyny. Otsutsuki zamarł - Błagam zabierzcie go ode mnie!
- Hinata! Hinata nie zostawię Cię! Hinata! - złapał ją mocno za ramiona i potrząsnął jej dygoczącym z przerażenia ciałem. Powoli podniosła głowę.
- Toneri... Zabij mnie. Zabij mnie teraz błagam! - z jej oczu wypływał potok łez a drżące usta wypowiadały niemożliwą do spełnienia prośbę.
     Sasori uśmiechnął się i podniósł wyżej swą dłoń. Szarpnął wychodzącymi z nich nićmi. Hinata uniosła ramiona sięgając do swoich katan. Wstała z kolan.
- Zabij mnie zanim ja zabiję Ciebie! - krzyknęła i postawiła krok w jego stronę. Zamachnęła się i zaatakowała klęczącego przed nią Toneriego. Ten upadł na ziemię unikając ataku. Ostrze odcięło pasmo jego białych włosów.
- Hinata co Ty wyprawiasz?! - Sasuke doskoczył między nich osłaniając Wybranego swoim ciałem. Zablokował jej kolejne uderzenie.
- Co ona wyprawia? - czerwonowłosy przechylił głowę na bok zdziwiony pytaniem youkaia - To do czego została stworzona. Zamierza przynieść swemu Panu głowę Wybranego. Czyż to nie oczywiste? Nie przeszkadzaj jej, psie. - syknął i szarpnął nićmi przez co Hinata jak marionetka ruszyła do przodu. Zaatakowała Opiekuna swoim ostrzem, a gdy ponownie została zablokowana Shinigami wykorzystał ten moment. Szarpnął kolejną z nici przez co dziewczyna kopnęła Sasuke w bok. Z głośnym hukiem uderzył w drzewo stojące parę metrów dalej.

     Kolejne szarpnięcie. Kolejny atak. Złapała za materiał yukaty Otsutsukiego i uderzyła jego twarz otwartą dłonią zostawiając na niej ślad swoich ostrych pazurów. Obrócił się na bok łapiąc za ranę. Bogini Śmierci sterowana przez Sasoriego stanęła na jego głowię mocno przyciskając ją stopą do ziemi.
- Podnieś go. - rozkazał Indra. Za sprawą nici wykonała polecenie. - Chcę widzieć jego twarz jak umiera.
- Błagam... - po raz kolejny wyszeptała swoją prośbę. Nie potrafiła powstrzymać wypływających łez, gdy jej ostrze skierowane było w stronę Odkupiciela.
- Wybacz ale nie mogę Cię zabić. - Toneri obdarzył ją najcieplejszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widziała. Rozłożył ramiona sygnalizując, że poddaje się. Również rozpłakał się - Tak bardzo Ci współczuję Hinata. Nie mógłbym żyć ze świadomością, że zabiłem osobę którą kocham. Kocham Cię, Hinata.
     Otworzyła szeroko spuchnięte od płaczu oczy. Katana, którą trzymała wydawała jej się ważyć tonę. Poczuła ucisk w sercu. Nagle zobaczyła malutkie światełko w tunelu, które z każdą chwilą świeciło z coraz większą mocą.

     Sasori szarpnął za nici. Ostrze, które dzierżyła dziewczyna przebiło bok Wybranego. Jednak dzięki temu zbliżyła się na wystarczającą odległość. Spuściła wzrok na jego krwawiącą ranę na ustach.
- Ja Ciebie też kocham Toneri. - z całej siły zagryzła dolną wargę. Kropla krwi wypłynęła z pękniętej skóry. Nie czekając chwili dłużej wpiła się w usta cierpiącego Otsutsukiego.
- Nie! - wściekły krzyk Indry sprawił, że ziemia zadrżała.

     - Już wcześniej oddałam Ci me serce... - szepnęła patrząc w jego jasne, błękitne oczy - Teraz oddaje Ci całą siebie. Moje ciało. Całą moją moc. Powtórzę to po raz kolejny. Należę do Ciebie Toneri.
Wokół ich ciał zawirowały należące do nich zmaterializowane energie. Jasność Światła Księżyca przeplatała się z ciemnością nocy. Toneri przyglądał się przerażony jak łańcuchy powoli oplatają się wokół nadgarstków Hinaty.
- Moje ręce nie mogą Cię skrzywdzić. - uśmiechnęła się do niego mimo łez wypływających z jej oczu - Tak działa kontrakt między Wybranym a istotą paktującą.
- Kontrakt? - powtórzył po niej zupełnie nie rozumiejąc co dzieje się wokół niego. Jeszcze przed chwilą czuł niewyobrażalny ból a teraz ostrze rozbiło się na małe kawałeczki, zaś rana w zaskakująco szybkim tempie zabliźniała się.
- Jesteś teraz moim prawdziwym Panem, Odkupicielu. - zacisnęła pięść łapiąc za nici. Zamknęła oczy, a gdy je otworzyła zmieniły się z szkarłatnych na całkowicie czarne a sznurki, którymi była połączona z Sasorim zapłonęły smolistym ogniem.
- Twoja moc jest niesamowita. - Toneri stanął ramię w ramię ze swoją ukochaną przyglądając się swoim dłoniom, które emanowały ogromną ilością Energii Światła Księżyca. Moc powoli rozchodziła się obejmując całe jego ciało.
Hinata wzniosła ręce do góry. Przez to, że od kilkuset lat nie pochłaniała dusz jej umiejętności zmalały. Jednak teraz mając moc Księżyca krążącą w jej żyłach czuła się niesamowicie.
- Nie wchodź w drogę memu Panu, nic nie znaczący śmieciu! - warknęła a zza góry wydobył się głośny ryk. Niespodziewanie zerwał się mocny wiatr. - Powstań, Saibankanie!

     Na wzgórzu powstało pęknięcie spowodowane wbitymi w niego szponami. Szponami należącymi do wielkiego, ślepego, czarnego smoka.
- Saibankanie! Przywołałam Ciebie, gdyż Twe imię zwiastuje osąd! - krzyczała w niebo słowa przypominające wyniosłością  ich tonu modlitwę - Nie patrzysz oczami lecz sercem. Ukaż wszystkich, którzy przeciwstawiają się Twej Pani!
Zgodnie z jej rozkazem mityczne zwierzę odbiło się od skał zbiegając wzdłuż nich z głośnym rykiem. Rozcinało skrzydłami ciała przeciwników. Przygniatał stopami wrogów i przebijał ich ostrymi pazurami. Zionął ogniem żywcem paląc wojowników ciemności.

     - Nie uciekniecie przeznaczeniu. - odwrócili się na dźwięk znajomego głosu. Kilka kroków od nich stał Indra. Wytworzył wokół siebie smugę powstałą z krwi swoich ofiar pomieszaną z mocą ciemności. Zakończona ona była diabelską głową z ostrymi zębami i szpiczastymi rogami - Czasy jasności minęły. Nadszedł moment, aby pokazać Wam mrok żyjący w Waszych sercach!

.....

     Nie mógł zliczyć ile dni i nocy trwała już ta walka. Nie mógł zliczyć ile pochłonęła ofiar.

     Wszędzie wokół były płomienie. Kolejny huk. Piszczało mu w uszach. Przytłumione krzyki dochodziły do niego. Chciał zasnąć. Był tak bardzo zmęczony. Uchylił delikatnie powieki, które były zaskakująco ciężkie..
- To koniec, Odkupicielu - podniósł wzrok. Stał przed nim mężczyzna w identycznej yukacie jak jego. Różniły się tylko kolorem wyszytych na niej symboli. Jego długie, ciemne włosy delikatnie powiewają na wietrzę. Czerwone oczy rozbłysły. Miały kolor krwi.. Kolor księżyca. Uniósł głowę ku niemu i wyciągnął dłoń w jego kierunku. Patrzył na niego przez poranione palce.
- Więc tak skończę? - szepnął do siebie.
- To nie koniec! - zza jego pleców wybiegła Hinata. Jej długie włosy musnęły jego policzek, gdy go mijała. Wyciągnęła stępioną katanę - To nie koniec! Dopóki żyję.. - z jasnych oczu wypłynęły łzy, obmywające brudną od krwi i kurzu skórę - Dopóki żyję nie pozwolę żeby tak to się skończyło! Zabiję Cię, In...
Urwała w połowie słowa. Na jej twarz, w miejsce dotychczasowej determinacji, wstąpiła mieszanina szoku, strachu oraz grymasu bólu. Jej krzyk zdawał się rozchodzić echem po całej wiosce. 
      Prawą rękę, w której dziewczyna dzierżyła katanę, przebił strumień szkarłatnej energii. Owinął się wokół jej przedramienia i z dużą siłą cofnął do właściciela. W akompaniamencie głośnego chrupnięcia kości dziewczyna została pozbawiona kończyny na wysokości barku.
- Hinata!

     To co jeszcze niedawno było dla niego tylko przerażającym snem stało się rzeczywistością. Patrzył jak dziewczyna, którą kocha upada na kolana i wyje z bólu. Jego oddani przyjaciele mogli już zginąć gdzieś na polu bitwy. Za niego.
- Poddaj się Odkupicielu. Powtórzę. To koniec. - Indra patrzył na niego z góry. Z wyższością i obrzydzeniem.
- Poddać się? - Toneri trząsł się. Jednak nie ze strachu. Nie mógł opanować swego ciała przez wściekłość powoli rozchodzącą się po jego zmęczonym, obolałym ciele - Skrzywdziłeś ją. Nie wybaczę Ci tego! - otoczyła go jasna materia emanująca tak dużą ilością mocy Księżyca, że sam przebywanie blisko niej przytłaczało Indre.
- Walczysz na marne! - krzyknął wściekły i zacisnął pięści. Krwista smuga uformowała się ponownie w kształcie diabelskiej postaci - Znasz swoje przeznaczenie.
- Przeznaczenie? - Otsutsuki zaśmiał się gorzko prostując się - Jeszcze nie zrozumiałeś? W przeznaczeniu nie ma nic o NIEJ. W żadnej księdze, w żadnych zapiskach. Także nie przypuszczałeś, że tak to się skończy. Przeznaczenie nie gra tu żadnej roli od momentu, gdy stanęła na mojej drodze. Rozumiesz? - uniósł dłoń do góry. Ziemia zadrżała. Jezioro wzburzyło się - Zdolności Bogów Śmierci są niesamowite, prawda Yashin?

     Z tafli wody powoli zaczęły wyłaniać się postacie. Ubrane w jasne yukaty klanu Otsutsuki.
- Nie obchodzi mnie przeznaczenie! - krzyknął Toneri, gdy poczuł za sobą obecność tysięcy Wybranych - Noszę w sobie moc Światła Księżyca. Mam w sobie poświęcenie wszystkich moich poprzedników. W moich żyłach krąży moc mej ukochanej, będącej mi zakontraktowaną. To Twoje starania są daremne!
     Skumulował energię w jeden punkt tworząc gigantyczną kulę. Zawisła ona nad nim oraz wszystkimi Wybranymi. Wyciągnęli ręce ku górze, ku powstałej kuli. Jednym głosem zaczęli śpiewać modlitwę.
- Dajcie mi swą moc, bracia. - szepnął i wyciągnął zza materiału yukaty kryształowy flet. Przystawił go do swoich ust - Ostatnia Ceremonia Oczyszczenia rozpoczęła się... - dmuchnął w instrument.

     Czas zdawał się stanąć w miejscu. Piosenka śpiewana przez Wybranych prowadziła go. Grał na instrumencie w rytm tej pieśni. Poza tym słyszał już tylko gong Świątyni Księżyca. Kula energii powoli unosiła się ku górze. Z każdą chwilą coraz bardziej zasłaniała Krwawy Księżyc.
- Przestań! - Indra zasłonił uszy upadając na kolana. Z jego oczu wypłynęła strużka krwi.
- Oczyść tą ziemię... - szepnął w przerwie od gry na flecie. Wraz z jego słowami żywe trupy upadły na ziemię zamieniając się w proch.
- Oczyść tą ziemię z zanieczyszczeń i chorób. - dośpiewali mu Wybrani.
- Oczyść tą ziemię...
- Oczyść tą ziemię z plugastwa i plag.
- Oczyść tą ziemię...
- Oczyść tą ziemię z klątw i przekleństw.
- Oczyść tą ziemię z wszelkiego zła, w imię mocy Księżyca! Na rozkaz i słowa Odkupiciela! Opuść tą ziemię mroczna kostucho! - po raz ostatni Toneri dmuchnął we flet. Instrument rozsypał się na drobne kawałeczki.
- Nie! To nie może się tak skończyć! - skóra Indry popękała jak porcelana. Powoli opadała na zgliszcza.
- Odejdź Indra. - Bóg Śmierci podniósł wzrok. Tuż przed nim stał jego brat bliźniak. Asura dotknął jego uszczerbionego policzka - Zaznaj spokoju mój bracie.
Po tych słowach wiatr zdmuchnął proch pozostały po jego istnieniu.

     - Hinata, wytrzymaj proszę! - po policzkach Toneriego spływały łzy. Klęczał przy dziewczynie delikatnie podtrzymując jej głowę.
- Przeżyję. - jęknęła próbując się podnieść - Jego ręce nie mogą mnie zabić. Po prostu boli. - syknęła z bólu. Mimo wszystko uśmiechnęła się do niego czule.
- Hinata... - Otsutsuki zamarł widząc pękniecie na jej policzku. Bogini Śmierci podniosła lewą dłoń do twarzy. Jej palce odpadały kawałek po kawałku.
- Oczyść tą ziemię z wszelkiego zła... - powtórzyła słowa Wybranego. Spojrzała po raz ostatni w jego zaczerwienione od płaczu oczy - Dziękuję, że mnie pokochałeś i pozwoliłeś mi pokochać Ciebie.
- Nie zgadzam się! - objął jak najdelikatniej jej rozpadające się ciało. Nim zdążył się zorientować w jego dłoniach została tylko yukata należąca do dziewczyny. Zawył z rozpaczy.

      Na nocnym niebie pojawiła się Lawina Ognia. Spojrzał na spadające gwiazdy.
- Błagam... - szepnął wtulając twarz w ubranie, które należało do Hinaty - Błagam pozwól mi jeszcze raz ją spotkać!





    



    





     - W tej gablocie mamy ukazane starożytne księgi. Zachowały się one mimo spalenia Świątyni Księżyca tylko dlatego, że były przechowywane w specjalnych warunkach. Mnisi najpierw owijali je...
- Ale przynudza. - jęknął Shikamaru i przeciągle ziewnął.
- Jesteśmy w muzeum. Nie wiem czego się spodziewałeś, Ty ignorancie. - skarciła go Tenten i uciszając go gestem dłoni.
- Po co mamy słuchać o jakichś bajeczkach wyssanych z palca? - Sasuke wyciągnął telefon i zaczął przeglądać social media dla zabicia czasu - Nie jesteśmy dziećmi, żeby wierzyć w taki syf.
- Gdzie Toneri? - zapytał Neji, gdy zauważył brak ich przyjaciela.

     Toneri stał wpatrzony w obraz przedstawiający dwójkę ludzi. Jasnowłosego mężczyznę i długowłosą kobietę. Obydwoje mieli na sobie maski, także nie mógł dostrzec ich twarzy jednak coś przyciągało go do tej pracy. Zatytułowana była "Nie-przeznaczeni".

Nagle do jego uszu dobiegł bliski jemu dźwięk. Cicha melodia wybijana przez gongling. Dokładnie taka sama, jaka wydobywała się z tego, który należał do niego.

Odwrócił się w poszukiwaniu jego źródła.

Poczuł dziwny, jednak dziwnie znajomy ucisk w sercu.

- Błagam... - szepnął wtulając twarz w ubranie, które należało do Hinaty - Błagam pozwól mi jeszcze raz ją spotkać!



// KONIEC!
Tak jest! To już jest koniec... Nie ma już nic! Jesteśmy wolni! Możemy iść!
Jest 3.30 jak kończę to pisać! Jednak już musiałam! Musiałam!

Jak wrażenia po tym rozdziale i ogólnie całości opowiadania?
PS. Mam nadzieję, że zrozumieliście zakończenie.

Czy chciałam cokolwiek inaczej napisać niż ostatecznie napisałam? OCZYWIŚCIE, ŻE TAK
- Chciałam Nejiego zabić.
- Chciałam Hinate zabić tak na amen amen.
- Chciałam, żeby wszyscy byli startowo takimi złymi duszkami jak nasza Hinata czy Obito.
- Chciałam pokazać więcej historii klanu Otsutsuki ale oczywiście nie starczyło mi czasu i energii żeby dodać kolejny wątek.
- I wiele wiele innych, których teraz nie pamiętam nawet.

DZIĘKUJĘ WAM ZA BYCIE ZE MNĄ!
3...2...1... Startujemy ze Zniewolonymi co?



niedziela, 31 maja 2020

smok, kruk, wilk, wąż, niedźwiedź - rozdział 5/ +18


Ile ja potu, łez i ginu wylałam na ten rozdział... Ile ja paczek heetsów na niego spaliłam!
Koniec mazania się! Zapraszam do czytania! ///

_________________________________________________


     - Czy to jest... - przerwał szukając odpowiednich słów, które nie urażą szatynki.
- Konieczne. - odczytała jego zniechęconą minę i roześmiała się. Podsunęła pod nos chłopaka kolejną księgę - To już ostatnia Panie Toneri.
Otsutsuki cierpiętniczo westchnął i spojrzał na stos starych, pokrytych kurzem książek. Tenten rozsiadła się wygodnie na podłodze z pędzlem w dłoni. Z pełnym skupieniem nanosiła tusz na talizmany. Nie miał wyboru. Sięgnął po pierwszą - z brązową, skórzaną okładką.

"DZIEJE ŚWIĄTYNI KSIĘŻYCA - POCZĄTEK I KONIEC"

Toneri powoli przejechał opuszkami palców po złotym napisie. Otworzył księgę.

WSTĘP: SIŁA ŚWIATŁA KSIĘŻYCA
      "Siła Światła Księżyca jest darem od najłaskawszej Bogini Kaguyi. Naszym najwyższym obowiązkiem jest strzec jej, a także za pośrednictwem najczystszych istot, jakimi są nasi mnisi dzielić się tą łaską z mieszkańcami Świętych Ziem. Zadaniem Wybranego jest pobieranie energii z Księżyca aby następnie móc odprawić Ceremonię Oczyszczenia. Ceremonia Oczyszczenia może zostać odprawiona jedynie przez Wybranego, który osiągnął wystarczający poziom swoich umiejętności."
Ominął kilka stron wyszukując fraz, które pomogłyby mu w poskładaniu wszystkich nowych informacji w jedną, spójną całość.

ROZDZIAŁ 3: ROZPAD

     "Po raz pierwszy od wielu wieków, wraz ze spowodowanym przez nieustające susze pożarem, w Świątyni Księżyca narodziły się bliźnięta. Gdy pierworodny przyszedł na świat, wiatr nasilił się. Z jego pierwszym krzykiem ściana ognia powiększyła się pochłaniając kolejne domostwa. Zanim drugie dziecko przyszło na świat - pożar okupował już bramy Świątyni Księżyca. Jednak, gdy z oczu młodszego wypłynęły pierwsze łzy z nieba opadły krople deszczu. Jego narodziny przerwały kilkuletnią suszę.
     Pierworodny syn nosił imię Indra, zaś jego brat - Asura. Od najmłodszych lat Indra przejawiał w sobie ogromne pokłady energii. Historia Świątyni Księżyca nie zarejestrowała silniejszego z mnichów. To on miał zostać Wybrany. Jednakże Jego poprzednik dostrzegł w nim coś, czego oko zwykłego śmiertelnika nie było wstanie dostrzec - zło. Gdy chłopcy osiągnęli pełnoletność, Wybrany ku zaskoczeniu wszystkich, utwierdzając słuszność swej woli mocą Księżyca, swoim następcą uczynił Asure. Rozkazał Indrze zrzec się swej siły i ofiarować ją swemu bratu.
     W momencie, w którym Wybrany sięgnął do oczu pierworodnego między nimi utworzyło się gigantyczne pęknięcie, z którego mozolnie zaczęły sięgać umazane krwią, powykręcane ręce. Śmiech Indry rozniósł się echem w Świątyni Księżyca budząc całe zapieczętowane zło tego świata. Walka między Światłością a Mrokiem trwała jedenaście dni oraz jedenaście nocy. Poświęcając życie  wielu mnichów oraz Opiekunów - udało się Wybranemu odpędzić złe moce. Nie był jednak w stanie zabić swego brata. Ostatnie słowa Indry, przekazywane między pokoleniami jako ostrzeżenie przed niepewnym jutrem brzmiały:
"Światłość straci swój blask. Zaleje się szkarłatną krwią, spowijając w mroku Waszą Świątynie Księżyca! Oczekujcie tego dnia.. Oczekujcie, gdy wrócę - wpierw Was ostrzec, by przypomnieć Wam, że ten mrok kryje się również w Was. Wtedy jeszcze pozwolę paść Wam przede mną... Pod moimi stopami. Gdy zaakceptujecie ciernie w Waszych duszach. Gdy będziecie błagać o litość. Moje drugie nadejście będzie już ostateczne. Ta noc będzie Waszą ostatnią. Nigdy nie zobaczycie już Światła, głupcy! Ten Wybrany, będzie Waszym ostatnim. Pokażę Wam prawdziwą siłę!" 

     Praktycznie natychmiast sięgnął po kolejną księgę, tym razem z napisem "DZIEJE ŚWIĄTYNI KSIĘŻYCA - OBJAWICIEL". Z pomocą silnego podmuchu wiatru otworzyła się, wybierając za niego stronę.

ROZDZIAŁ 6: OSTATNIA CEREMONIA OBJAWICIELA

     "Indra spełnił swoją groźbę. Pod postacią ówczesnego cesarza zaatakował Świątynie Księżyca. Po długiej bitwie, która trwała jedenaście dni i jedenaście nocy zrównał z ziemią budynek oraz niemalże cały klan. Części udało się za rozkazem Wybranego uciec w góry.
     Podczas, gdy jego Opiekunowie z całych swych sił powstrzymywali ataki wojsk nieprzyjaciela Objawiciel, Takeshi Otsutsuki odprawiał swą ostatnią ceremonię. Tuż przed końcem rozkazał swym Opiekunom rozproszyć się aby pomóc ocalałym, oraz zwiększyć szansę demonów na przeżycie. Ostatkiem sił dokończył ceremonię - fala najczystszej mocy Księżyca zalała Ziemię. Jednakże ostatnia wystrzelona w powietrze strzała dosięgnęła serca Objawiciela. Odszedł dopełniając swego przeznaczenia.
     Wraz z jego śmiercią Świątynia Księżyca, pobliski las oraz niewielka część wioski stanęła w czarnych płomieniach. Wyniszczyła resztkę wojsk nieprzyjaciela. Nie zostało zapisane w jaki sposób powstały te płomienie."
- Czemu nie zapisali, że ona to zrobiła? - ponownie przejechał wzrokiem po pożółkłej kartce szukając jakichkolwiek informacji o jej osobie. Nigdzie nie było ani słowa o piątej Opiekunce.

ROZDZIAŁ 7: OCZEKIWANIE ODKUPICIELA

     "Ci, którzy przeżyli - powrócili odbudować Świątynie Księżyca. Na zgliszczach wznieśli nowe miejsce kultu Światła Kaguyi.
Kolejną przeszkodą, z którą przyszło się zmierzyć klanowi Otsutsuki był brak Wybranego. Przez setki lat rodziły się przeważnie dziewczynki, a gdy byli już to chłopcy - nie zostali oni obdarzeni łaską Księżyca. Brak Wybranego powodował wzrost zanieczyszczeń powietrza złą energią. Niosło to za sobą wzrost ilości złych duchów oraz osłabienie pieczęci zabezpieczających potężne demony. Udało się klanowi podtrzymać równowagę świata z nadzieją oczekując następnego Wybranego - Odkupiciela.
     W dniu, w którym spadł pierwszy wiosenny deszcz, osiemnaście lat przed Lawiną Ognia przyszedł na świat. W towarzystwie ognia, bólu, smutku i śmierci - urodził się Wybrany. Narodził się Odkupiciel. Toneri Otsutsuki."
- Ból, smutek, śmierć... - szepnął zamykając księgę. Przeczesał dłonią białe włosy - Czy to wszystko musi się kręcić wokół cierpienia?
- Panie Toneri. - Tenten uśmiechnęła się do niego pocieszająco. Przetarła policzek, przez co jeszcze bardziej rozmazała na skórze czarny atrament - Poświęcenie naszego życia dla dobra świata jest honorem, a nie cierpieniem!
- Może jest jakiś sposób? - mruknął do siebie sięgając po kolejną księgę - Może jest jakiś sposób, żeby zmienić przeznaczenie...

"ISTOTY POZAZIEMSKIE, PIECZĘTOWANIE, KONTRAKTY"

     "Opiekunowie - cztery stworzenia towarzyszące klanowi Otsutsuki od czasu Rozpadu. Youkai umiejętnościami odwzorowujące potrzeby klanu. Za zadanie Opiekunów uznaje się strzeżenie rodziny Otsutsuki, jednak w szczególności Wybranego. Oni odpowiedzialni są za Jego przygotowanie, bezpieczeństwo a przede wszystkim życie. Gotowi są poświęcić własne życie aby ceremonia oczyszczenia doszła do skutku. Opiekunowie zobowiązani są do bezsprzecznego wykonywania rozkazów Wybranego."
- Zdążyłem się już przekonać. - cofnął się myślami do wczorajszego treningu z Shikamaru. Konkretnie momentu, w którym Kruk zamarł bez ruchu po usłyszeniu jego rozkazu.

     "Obowiązkiem Wybranego jest tworzenie pieczęci lub nadawanie mocy tym stworzonym przez jego Opiekuna, które pomogą zatrzymać zło lub całkowicie oczyścić z niego świat. Za pomocą pieczęci rodzina Otsutsuki oraz On sam może zmieniać materialną postać rzeczy, odpychać złą energię lub zablokować wydobywanie się jej."
- Więc Hinata ma na sobie takie pieczęcie? - zerknął na zatraconą w pracy Tenten - Ciekawe czy Takeshi spodziewałby się, że jego moc zostanie użyta przeciwko niej...

     "Wybrany po osiągnięciu dojrzałości swoich umiejętności może zakontraktować pozaziemskie stworzenie. Nie może być to jeden z jego Opiekunów - oni są już połączeni z nim nierozerwalnymi więzami. Kontrakt między Wybranym a istotą nadaje obydwojgu ze stron dodatkową siłę poprzez pomieszanie ich umiejętności..."
- Czemu więc Hinata nie chciała się na to zgodzić? - przerwał i uniósł jedną brew do góry prowadząc monolog - Przecież pożądała mocy. Chciała obronić za jej pomocą Takeshiego. Jestem tego pewny..
"... następuje to poprzez podzielenie ze sobą życia. Od tego momentu stają się jednością. Istota staje się bezwzględnie oddana Wybranemu, w zamian korzystając z dobroci Jego mocy. 
     Należy pamiętać, że zakontraktowana istota odczuwa ból Wybranego. Gdy Wybrany umrze - zakontraktowana istota również. Działa to tylko w jedną stronę - Wybrany nie odczuwa cierpienia zadawanego jego zakontraktowanej istocie."
- No tak... - zaśmiał się gorzko - Musi być gdzieś haczyk, prawda?
- Ile można siedzieć w książkach... - odwrócił się momentalnie, gdy usłyszał za swoimi plecami niski, męski głos.
- Sasuke, czy Ty uważasz, że moje książki są mniej ważne od Twojego treningu, że nam przerywasz? - Tenten uśmiechnęła się promiennie, jednak na czole dziewczyny można było dostrzec pulsującą żyłkę.
- I tak już skończyłem. - zatrzasnął księgę. Wstał rozciągając ciało, przez co kości nieprzyjemnie chrupnęły.  Nie zdawał sobie sprawy, jak długo siedział w bibliotece.
- Cudownie. Chodź... - syknął i zacisnął pięści - Panie Toneri.

     Trening z Sasuke był katorgą. Przez pierwszy miesiąc ćwiczyli walkę bez użycia narzędzi. Siła mięśni i spryt - to jedyne czego potrzebował. Doskonale zdawał sobie sprawę, że tego nie miał.
- Sprawia Ci to satysfakcję. Prawda, Sasuke? - przetarł materiałem kimona krew z rozciętej wargi.
- Nie będę okłamywał Wybranego. Oczywiście, że tak. - wzruszył ramionami i odczekał aż Toneri ponownie podniesie się z ziemi - Nie podobasz mi się. Nie uratujesz jej.
- Co? - z szoku nie zdążył odeprzeć ataku. Pięść Węża spoczęła na przeponie Odkupiciela.
- Nie dbam o siebie. W ostatnim dniu stwierdzę, że to w porządku bo miałem całkiem niezłe życie  wbrew pozorom... - Sasuke wyprostował się i spojrzał w niebo - Nimfy doceniają pracę Opiekunów, więc nie narzekam na brak towarzystwa. Mam przyjaciół. Mam swoje miejsce, do którego należę. Jestem yaksha, więc służba Świątyni Księżyca to dla mnie zaszczyt. Nie prosiłem się o to. Oczywiście, że nie. Jednak.. Jednak uwierz mi... Ciężko mi to powiedzieć... - zacisnął pięści - Uwierz mi, że gdy koło Ciebie stoję jestem najszczęśliwszy na świecie. Tak działają nasze więzy. Ale nie przeciwstawisz się przeznaczeniu. Nie uratujesz jej. Wkurwia mnie to, że tak skończy, gdy ma inne wyjście.
- Kochasz ją? - zanim zdążył się zorientować te dwa słowa wyrwały się z jego ust.
- Kocham? Nie jestem masochistą. - uniósł jedną brew i roześmiał się drwiąco - To jest jeden z Bogów Śmierci, Panie Toneri. Ona nie potrafi kochać. Jedyne pozytywne uczucia jakie w niej są, to wdzięczność i oddanie. Reszta jej duszy pokryta jest rozpaczą, bólem i niewyobrażalną niekończącą się pustką..
- Ty brudna suko! - obrócili się momentalnie, gdy usłyszeli krzyk z dziedzińca a zaraz po nim głośne uderzenie. Nie zastanawiając się dłużej ruszyli w tamtym kierunku. - Ile razy Ci mówiłam, żebyś nie pokazywała mi się na oczy! - Hinata leżała na ziemi trzymając się za policzek. Drugą, drżącą dłoń zaciskała mocno na materiale kimona. - Jesteś na mnie zła?  Zrób to! Zabij mnie! Przecież to Twoje ulubione zajęcie... Krzyki, płacz, krew... Spójrz na mnie jak do Ciebie mówię, szmato! - po raz kolejny zamachnęła się aby zadać cios w drugi policzek dziewczyny.
- Starczy! - Toneri chwycił nadgarstek kobiety z dużą siłą zaciskając palce wokół niego - Kim Ty do cholery jesteś?!
- Och! Pan Otsutsuki! - nisko ukłoniła się mimo bólu - Ja jestem Twoją wierną siostrą Panie Otsutsuki! Jestem tu po to aby Ci...
-Służyć! - odepchnął służkę - Zapamiętaj to sobie... Jeszcze raz ktokolwiek podniesie na nią rękę... - przerwał aby wskazać palcem na Hinate - Przysięgam, że nakażę aby Sasuke mu ją odciął.
- Bardzo chętnie!* - Wąż uśmiechnął się kpiąco w stronę kobiety prostując i dumnie stając koło Bogini Śmierci.
- Ale... Ale ona jest... - stojący za kobietą mnich przycisnął do piersi starą księgę. Zamarł w połowie zdania.
- Czy to jest sprzeciw? - wokół ciała Wybranego zaczęła unosić się jasnoniebieska poświata. Zerwał się mocniejszy wiatr. Aura chłopaka zmieniła się. Była przytłaczająca i niebezpieczna. Sasuke wydał zadowolony pomruk kładąc dłoń na rękojeści katany. Delikatnie wysunął ją z pochwy.
- N-Nie! Nie śmiałbym..
- Niech więc tak zostanie. - zgromił wzrokiem starszego mężczyznę. Gdy ten w popłochu zniknął w jednym z budynków odetchnął starając się uspokoić. Kucnął koło dziewczyny i dotknął jej ramion. - Nic Ci nie jest?
- Panie Toneri nie musiałeś! Naprawdę nie boli mnie to! Proszę się mną nie przejmować! - krzyczała starając się uniknąć wzroku i dotyku Wybranego.
- Nawet jeśli jesteś silna nie pozwolę Cię tak traktować, rozumiesz? - szybkim ruchem złapał jej podbródek i uniósł twarz dziewczyny ku górze aby zmusić ją do spojrzenia na niego - Zrobię tyle ile będę w stanie, aby te piękne oczy się uśmiechnęły. Rozumiesz? Dokończymy jutro Sasuke.
- Tak jest, Panie Toneri. - Otsutsuki spojrzał na Węża zaskoczony. Po raz pierwszy ten zwrócił się do niego bez arogancji lub złości. Dodatkowo ukłonił się z szacunkiem. Gdy youkai odwracał się, aby odejść Toneri był w stanie przez moment dostrzec na jego twarzy delikatny uśmiech.

     Wybrany wyprostował się i wyciągnął rękę w stronę dziewczyny aby pomóc jej wstać. Nie puszczając dłoni Hinaty ruszył do jego pokoju. Gdy zamknął drzwi odetchnął z  ulgą. Dziękował sobie w duchu, że potrafił zapanować nad emocjami. Czuł, że w tej złości, która go wtedy ogarnęła mógłby zrobić komuś krzywdę. Chciał tego za wszelką cenę uniknąć.
- Mam na dziś jeszcze dużo pracy. - przyciągnął się wyginając plecy w łuk - Prześpij się, proszę. Odpocznij.
- Wolałaby czuwać... - przerwał jej śmiech chłopaka. Puknął palcem nos dziewczyny.
- Nie jestem już taki słaby! Trening Sasuke daje w kość ale przy okazji też efekty! - podwinął swoją yukate aby pokazać Hinacie zarys mięśni na prawym ramieniu. Ta parsknęła cichym śmiechem zakrywając usta dłonią. Serce chłopaka prawie wyskoczyło mu z piersi na ten widok.
- Dobrze Panie Toneri. - ukłoniła się i usiadła przy łóżku opierając o nie głowę.
- Nie będziesz spała na podłodze. - Otsutsuki pokręcił rozbawiony głową i podniósł ją z ziemi, przez co jej twarz pokrył czerwony rumieniec. Położył dziewczynę na miękkich poduszkach i przykrył ją kołdrą - Czuję, że dzisiaj nie zasnę. Muszę coś przemyśleć. Nie przejmuj się więc moją osobą i po prostu odpocznij.

     Zasunął za sobą jak najciszej drzwi. Usiadł na drewnianej podłodze. Uniósł głowę w niebo. Tafla Księżyca odbijała się od jego jasnych, emanujących energią oczu. Czuł to coraz mocniej. Z każdym kolejnym dniem w jego ciele krążyło jej coraz więcej. Wyciągnął przed siebie rękę. Przyglądał się chwilę jej wnętrzu. Skumulował moc w sposób, w jaki nauczył go Shikamaru podczas treningu. Zwizualizował ją w swojej głowie. Skóra chłopaka zaczęła emanować błękitnym blaskiem. Wpatrywał się w nią jak zahipnotyzowany. Zamknął oczy.
     Poczuł na skórze lekkie szczypanie, które po chwili zmieniło się w przeszywający ból. Błękitna poświata zniknęła. Zamiast niej, z jego dłoni powoli spływała szkarłatna krew. Księżyc stał się czerwony. Na polanie przed nim leżały dziesiątki, rozszarpanych ciał. W tym również jego Opiekunów oraz Hinaty.
- Oczy... - jeden z trupów poruszył się. Uniósł się na wykręconych ramionach. Powoli doczołgiwał się do drewnianego tarasu - Oczy... Oddaj mu swe oczy...
- Oddaj! - jedyne co zdążył zobaczyć to czerwone źrenice i wyciągnięta przed jego twarzą ręka.
     Otworzył szeroko oczy. Dyszał a jego serce waliło jak szalone. Rozejrzał się. Wszystko wróciło do normalności. Drżał. Chwiejnym krokiem wrócił do pokoju. Podszedł do łóżka i najdelikatniej jak potrafił usiadł na jego brzegu.
- Panie Toneri? - Hinata podniosła się i oparła na łokciach. Przetarła oczy aby wybudzić się ze snu.
- Boję się... - patrzyła na jego plecy. Były dobrze zbudowane, jednakże w tej chwili wydawały się wyjątkowo kruche. - Tak cholernie się boję, Hinata!
Rozpłakał się. Dziewczyna nie wiedząc jak się zachować przylgnęła swym ciałem do jego pleców. Objęła go ramionami. Wiele razy widziała łzy. I to przerażało ją najbardziej. Widziała ten obraz zanim zabierała niewinne życia. Tak płakały osoby, które wiedziały, że umrą.
- Też się boję, Panie Toneri. - szepnęła opierając czoło o jego bark. - Ale obiecuję, że zrobię wszystko co w mojej mocy abyś nie zginął!
- Nie boję się śmierci! - krzyknął wyrywając się z jej uścisku. Zrobił to aby obrócić się i spojrzeć w jej oczy - Boję się, że nie podołam! Boję się, że nie jestem wystarczająco silny. Boję się, że nie znajdę sposobu, aby... Aby... - przerwał, gdy poczuł zimne dłonie na swoich policzkach. Przybliżyła swoją twarz do jego. Zetknęła ich czoła ze sobą.
- Zaufaj. Zaufaj sobie i nam.
...
     
      - Gorąco.. - mruknął i spróbował wstać. Nie mógł jednak się poruszyć, przez ciężar na klatce piersiowej. Mrugnął kilka razy. Obok niego, wtulona w jego tors spała Hinata. Dodatkowo on obejmował ją ramieniem. Odruchowo cofnął się czując jak jego twarz nabiera rumieńców. Dziewczyna obudzona jego ruchem podniosła się, przetarła oczy i nieprzytomnie spojrzała na Toneriego. Chwilę zajęło jej, zanim zorientowała się w jakiej sytuacji się znaleźli.
- Przepraszam! - pisnęła i odskoczyła od niego. Chciała oprzeć się ręką o materac jednak okazało się, że zabrakło jej do tego kilku centymetrów.
- Uważaj! - rzucił się aby pomóc Hinacie. Złapał ją za nadgarstek drugiej ręki, jednak było już za późno. Został pociągnięty na drewnianą, zimną  podłogę.
- Panienko Toneri, czas na trening! - drzwi rozsunęły się gwałtownie. Stanął w nich Sasuke. Otworzył lekko usta ze zdziwienia. Na podłodze, koło łóżka leżała Hinata. Materiał kimona zsunął się z jej ramion, odsłaniając dekolt. Udo dziewczyny również było okryte. Tuż nad nią wisiał Toneri. Podtrzymywał swoje ciało na rękach opartych po obu stronach jej głowy. Kolano chłopaka znajdowało się między nogami Hinaty. Obydwoje wpatrywali się w siebie zszokowani, z rumieńcami na twarzy. Gdy usłyszeli Sasuke odskoczyli od siebie - Kurwa zamykajcie drzwi jak robicie takie rzeczy...
- T-To nie tak! - Toneri szybko podniósł się z podłogi poprawiając yukate.
- Potrzebujesz porady w tych sprawach starszego o kilkaset lat kolegi, Panie Toneri? - Sasuke roześmiał się szyderczo i objął ramieniem spanikowanego Otsutsukiego. Praktycznie siłą wyciągnął go na zewnątrz. Wybrany obejrzał się na chwilę za siebie.
     Hinata stała z lekko spuszczoną głową. Jedną ręką trzymała materiał yukaty tak, aby zasłonić odkryte wcześniej ciało. Drugą dłoń uniosła do twarzy. Przyciskała jej wierzch do swoich ust.

...

     - Jesteś gotowy, Panie Toneri. - Shikamaru poklepał Wybranego po ramieniu i ciepło uśmiechnął się - Twoje pokłady energii urosły w zastraszającym tempie. Czas abyś stał się prawowitym Wybranym. Aby to osiągnąć musimy udać się do Świętego Źródła.
- Nie jestem nim jeszcze? - Otsutsuki uniósł brew lustrując wzrokiem Kruka przygotowującego się do wyprawy.
- Brakuje Ci do tego tylko fletu. Dzięki niemu będziesz mógł odprawić Ceremonię Oczyszczenia, Panie Toneri. - Wybrany pokiwał w ciszy głową na znak zrozumienia. Wraz z Shikamaru ruszył w kierunku wyjścia ze Świątyni Księżyca.
Przy bramie jak zawsze stał Haku oraz Zabuza. Ukłonili się nisko. Poza nimi czekała również trójka Opiekunów - Sasuke, Tenten oraz Neji. Gdy mieli już opuścić błogosławione terytorium z dachu Świątyni Księżyca zeskoczyła Hinata. Wolnym krokiem podeszła do nich.
- Nie mogę dzisiaj iść z Wami**... - zacisnęła pięści i spojrzała w oczy Sasuke - Opiekuj się Nim.
- Za cenę swojego życia. - Wąż uśmiechnął się zadziornie prezentując wystające kły.
- Będę Was wyczekiwać. - mówiąc to przeniosła wzrok na Wybranego. Podszedł do niej i delikatnie pogładził jej policzek. Troska w jej praktycznie białych tęczówkach obezwładniała jego serce.
- Wrócimy jak najszybciej. Nie martw się. - Otsutsuki cofnął niechętnie dłoń, po czym wraz z Opiekunami zniknął w gęstym lesie.

     Oświetleni blaskiem księżyca wspinali się po stromym zboczu góry. Panującą między nimi ciszę przerywały jedynie namiętne przekleństwa Sasuke odnośnie długości trasy oraz osuwające się spod ich nóg kamyczki.
- Panie Toneri, tu nasza wspólna wędrówka dobiega końca. - Tenten ukłoniła się nisko. W ślad za nią poszła reszta Opiekunów. - Tam musisz iść sam. Kaguya swą mocą wskaże Ci Twoją dalszą drogę. Powodzenia, Panie Toneri.
Wziął głęboki oddech. Las stawał się coraz bardziej gęsty, a jedyne co służyło mu za drogowskaz to smuga światła przedzierająca się przez korony drzew tworząca wąską ścieżkę. Na jej końcu była jaskinia. Aby zmieścić się w nią musiał uklęknąć. Wspomagając się rękoma przeszedł ciemną, wilgotną grotę. Gdy opuścił ją musiał zmrużyć oczy.

     Znalazł się na polanie, nad którą wisiał gigantyczny księżyc w pełnej okazałości. Jego blask odbijał się w jeziorze. Wokół Toneriego pojawiły się wesołe, chichoczące wróżki. Ciągnęły go w stronę wody za materiał jego yukaty. Do uszu chłopaka dobiegła piękna melodia. Zamknął oczy i pozwolił jak zahipnotyzowany prowadzić się leśnym stworzeniom.
Chłodny wiatr owiał jego policzki a muzyka ustała. Uchylił powieki. Stał na środku jeziora. Wciągnął głośno powietrze do płuc, gdy patrząc w dół dostrzegł pływające pod nim złote karpie.
- Synu Księżyca... - drgnął słysząc damski głos. Powoli uniósł głowę. Przed nim, kilka metrów nad taflą unosiła się kobieta. Jej długie, białe włosy prawie dotykały wody. Jasne oczy wpatrywały się w niego przenikliwie. Wyciągnęła w jego kierunku ręce. - Podejdź  mój Synu Księżyca.
- Jesteś... Jesteś Kaguya? Jesteś Boginią Księżyca? - Toneri postawił jeden, niepewny krok. Po chwili wahania kolejny. Powoli, nieufnie dotknął rąk kobiety.
- Jesteś gotowy... - zbliżyła palce prawej ręki do jego błękitnych źrenic - Masz tak duże pokłady mocy! Uratuj ich... Uratuj moje dzieci, Odkupicielu!
Wraz z jej krzykiem idealna tafla pod jego stopami pękła. Wpadł do wody wzburzając ją. Próbował wydostać się na powierzchnię jednak głębia pochłaniała coraz bardziej jego ciało.

Ciemność. Wszechogarniająca ciemność.

Gdy zdawało mu się, że już był blisko utraty świadomości jego ciało zetknęło się z czymś ostrym. Przejechał dłonią po niezidentyfikowanym obiekcie. Nie był w stanie wyczuć, czym są te wąskie, chropowate kształty. Skupił się aby skumulować energię. Błękitna poświata otoczyła go oświetlając otoczenie. Ledwo powstrzymał krzyk gdy dostrzegł, że to co przed chwilą dotykał było kośćmi.
Całe dno jeziora usłane było ludzkimi szczątkami.
Szczątkami, które nagle zaczęły się poruszać. Stopniowo kości pokrywały się ścięgnami, mięśniami i skórą. Przed Tonerim stanęło kilkadziesiąt osób ubranych w yukaty rodu Otsutsuki. Powolnym krokiem podszedł do niego mężczyzna o krótkich, szpiczastych, brązowych włosach. Na czole miał zawiązany biały bandaż, spod którego wystawały dwa dłuższe kosmyki.
- Witaj Toneri. - jego niski głos dotarł do umysłu Toneriego mimo, że nieznajomy nie otworzył ust - Jestem Asura. To jezioro jest moim grobowcem. Moim oraz wszystkich Wybranych. - wskazał dłonią na towarzyszy - To przez rozłam między mną a moim bratem musisz nieść to brzemię... Tak mi przykro, że nie dane Ci będzie doświadczyć długiego życia. Jednakże muszę prosić Cię o to... Uratuj mojego brata, Toneri. Poświęć swe życie aby on mógł zaznać spokój z dala od ogarniającej go ciemności.
- Znowu się spotykamy, Toneri! - tuż obok Asury stanął młody chłopak.
- Takeshi? - to imię wyrwało się z umysłu Odkupiciela.
- Cieszę się, że mnie poznajesz. - Takeshi uśmiechnął się delikatnie. Był najmłodszy z wszystkich zebranych. Wyróżniał się również swoim wyglądem. Jego szaty oraz długie, białe włosy były poplamione krwią. Zaś w piersi tkwiła strzała. Zupełnie nie przypominał tego dumnego młodzieńca z jego snów. - Jak żałośnie prawda? Mogłem chociaż zreinkarnować się nieco korzystniej... - zaśmiał się spoglądając na swoją ranę. Podszedł do Odkupiciela tak blisko, aby móc dotknąć jego ramienia. Wyciągnął drugą dłoń zaciśniętą w pięść przed siebie. Wypływała z niej krew. Gdy ją otworzył, Toneri mógł zobaczyć rozbity na kilka kawałków raniących skórę Takeshiego kryształowy flet. Przekazał je w dłoń Wybranego. Nachylił się dotykając czołem o jego bark. - Toneri... W zapisanym przeznaczeniu nic o niej nie ma. Rozumiesz? Nie przewidzieli jej istnienia. To brzemię jest z Tobą. Jednak... Jednak wierzę, że jedna osoba, jedna decyzja może zmienić wszystko. Zrób wszystko aby żyć, Toneri. - złapał go oburącz za ramiona mocno ściskając na nich palce - Pamiętaj, że będziemy z Tobą! Masz siłę całego rodu! Toneri odkup grzechy tego świata!

    Wypłynął na powierzchnię łapczywie łapiąc oddech. Gdy dotarł do brzegu upadł na kolana wypluwając wodę. Kiedy już udało mu się uspokoić organizm spojrzał na dłoń - krwawiła, bolała. Jednak wbrew temu, czego się spodziewał flet nie miał ani jednej rysy. Schował go pod yukate i ruszył w stronę jaskini, którą dostał się na polanę.
Gdy wyszedł z niej przeszedł go dziwny dreszcz. Gałki pulsowały.
- Ależ Pan będzie zadowolony, gdy przyniesiemy mu jego oczy! Prawda Itachi? - odskoczył, gdy usłyszał tuz za uchem nieznajomy głos. Przybrał pozycję gotową do walki obserwując mężczyznę w pomarańczowej masce.
- Czemu traktujesz to jak zabawę? Pospieszmy się. - z drzewa zeskoczył wysoki mężczyzna o dłuższych, czarnych włosach i tego samego koloru oczach - Zróbmy to zanim zjawią się te chowańce.
- Za wolno! - tuż przed Tonerim pojawiła się Tenten. Rozłożyła zwój i wymówiła cichą regułkę. Wokół nich pojawiła się zielonkawa bariera.
- Teraz dopiero zaczyna się zabawa. - Sasuke wyciągnął swoją katanę. Polizał ją zostawiając na niej swój jad.
- Nie mogę się doczekać... - mruknął nieznajomy w masce. Wolnym ruchem zdjął ją odkrywając szeroki uśmiech. Przygryzł palec, z którego skapnęła szkarłatna krew. Gdy dotknęła gruntu, ziemia zaczęła drżeć. Po chwili powstały pęknięcia, z których z głośnym jękiem i charczeniem wypełzały zgniłe ciała.
- Kurwa.

/W tym samym czasie w Świątyni Księżyca/

- Działasz mi na nerwy tak łażąc! - Zabuza krzyknął rzucając wielkim mieczem w Hinate. Ta sprawnie uniknęła ostrza, które wbiło się w drzewo.
- Denerwuję się. Mam złe przeczucia. - szepnęła zaciskając palce na ramionach. Dzwony zabiły. Haku złapał się za głowę.
- Równowaga... - syknął podtrzymując się bramy - Równowaga została zaburzona.
- Toneri! - Hinata krzyknęła. Jej drobne ciało zagotowało się ze złości. Paznokcie zamieniły się w ostre pazury. Oczy przybrały szkarłatny kolor. Z jej pleców wyrosły gigantyczne, czarne skrzydła pokryte łuską rozrywając materiał yukaty. Pieczęcie paliły jej skórę przypominając o nałożonych limitach. Wybiła się z ziemi podrywając do lotu.
Przeklęła widząc, że Obito ośmielił się go dotknąć swoimi brudnymi rękoma. Wylądowała na zgięte nogi, uderzając pięścią w ziemię tuż między nimi osłaniając Otsutsukiego rozpostartymi skrzydłami. Powoli wstała, prostując się. Szybko omiotła wzrokiem wyczerpanych Opiekunów. Nie miała szans. Itachi i Obito byli bardzo silnymi przeciwnikami. Obito niegdyś był jej uczniem. Była w przegranej sytuacji - jej moc w większości była zapieczętowana a także znajdowali się w lesie. Prawdopodobnie jak tylko Władca Lasu odczuje jej obecność przyjdzie po nią.
- Czemu tu jesteście? - syknęła obserwując ich.
- Z tego samego powodu, z którego Ty powinnaś tutaj być. - Itachi zgromił ją surowym spojrzeniem - Spójrz na siebie. Czuję jak bardzo pożądasz jego mocy.
- Indra Cię przyjmie Hinata! - Obito uśmiechnął się do dziewczyny wyciągając w jej kierunku dłoń.
- Żeby dokończyć swoje dzieło? - prychnęła marszcząc w złości brwi - Wolę żyć w cierpieniu niż wrócić do tego zdrajcy. Was też to czeka jeśli zobaczy, że jesteście za silni.
- Kłamiesz! Indra opiekuje się nami! On da nam świat, w którym będziemy mogli żyć wolni!
- Obito... - zaśmiała się. Pewnie spojrzała w oczy mężczyzny - Świat w którym będziemy wolni nie istnieje.
- Zamknij się! - jej były uczeń wykonał kilka ruchów dłonią. Rozkładające się ciała ruszyły na Hinate.
- Sasuke, Shikamaru! Zajmijcie się Itachim! - chwyciła w obie dłonie katany - Tenten broń Pana. Neji opóźnij Władce Lasu. Ja zajmę się nim sama!
Przecinała sprawnie ciała. Jednak one zdawały się nie kończyć. Gdy pozbawiała kończyn jednego - zza niego wybiegały trzy kolejne. Naskoczyła na atakującego ją trupa aby wybić się w powietrze. Z głośnym okrzykiem zaatakowała Obito.
- Co się dzieję Hinata? - zablokował ją uśmiechając się szeroko - Czyli to prawda, że założyli Ci obrożę?! - roześmiał się. Skumulował swoją energię. Pomarańczowa kula uderzyła w brzuch dziewczyny odrzucając ją parę metrów od niego - Żałosne. Wstyd mi, że to Ty byłaś moją nauczycielką. Zabrać ją. - trupy posłusznie zaczęły zbliżać się do Bogini Śmierci - Żywą. Pan Indra się ucieszy!
- Hinata! - Toneri próbował wydostać się z bariery nałożonej przez Tenten jednak skutecznie mu to uniemożliwiała. Przyglądał się jak dziewczyna z trudem wstaje spluwając krwią - Weź się kurwa w garść Toneri! - zacisnął pięści - Jestem Wybranym. Jestem... - nagle olśniło go - Pieczęci! - wyprostował się i wziął głęboki oddech. Wyjął zza yukaty kryształowy flet - W imieniu Świątyni Księżyca, ja Toneri Otsutsuki, Odkupiciel, zdejmuję z Ciebie ograniczające pieczęci inkarnacjo Smoka, Bogini Śmierci.... Pokaż swą prawdziwą moc, Hinata. - dmuchnął w instrument. Jeden, krótki dźwięk rozniósł się echem po lesie. Wraz z nim na ciele dziewczyny pojawiły się talizmany, które po chwili rozerwały się na strzępki.
- Wstyd? - szepnęła rozprostowując kark. Kości nieprzyjemnie chrupnęły - Jak śmiesz tak do mnie mówić? Cokolwiek umiesz... Wszystko co masz... Masz dzięki mnie! Beze mnie zdechłbyś już jako szczeniak. Pochyl swą głowę śmieciu, gdy na mnie patrzysz! - podłoże drgało. Wszystkie ptaki zamieszkujące las poderwały się do lotu. Nad Hinatą wisiało sześć czarnych kul które zaczęły krążyć tworząc okrąg - Zaatakujesz mnie jedna? Zmiażdżę Cię sześcioma! - jeden ruch dłonią sprawił, że cała energia ruszyła w stronę chłopaka. W ostatniej chwili odskoczył - Wskrzesisz trupy? - roześmiała się rozcinając skórę we wnętrzu dłoni paznokciem. Krew leniwie skapnęła na ziemię - Obudzę ich dwa razy więcej! - urzeczywistniła swoje słowa. Polana zapełniła się armią rozkładających ciał. Okolica zapłonęła czarnym ogniem - Naprawdę myślałeś, że masz ze mną jakiekolwiek szanse Obito?
- Obito, Itachi. - zimny głos sprawił, że zastygła w bezruchu. Na szczycie skały stał mężczyzna o dłuższych, brązowych włosach i czerwonych oczach wpatrzonych prost w nią.
- Indra. - syknęła przez zęby łapiąc za rękojeść jednej z katan.
- To jeszcze nie dzisiaj. Wracajmy. - odwrócił się na pięcie i ruszył w ciemny las. W ślad za nim posłusznie podążył Itachi.
- Następnym razem Cię pokonam Hinata! - Obito wykonał kilka ruchów dłońmi aby trupy obróciły się w pył.
- Wszystko w porządku, Panie Toneri? - bariera opadła. Zmniejszyli dzielącą ich odległość.

Białą yukate Wybranego zaplamiła szkarłatna substancja. Rozszerzył w niedowierzaniu oczy, gdy wielka gałąź przeszyła na wylot brzuch dziewczyny
- Władca Lasu.. Ty pamiętliwy skurwielu. - kaszlnęła, dławiąc się własną krwią. Upadła na kolana. Ostatnie co dane jej było zobaczyć to obejmujące ją ramiona i przerażenie w Jego jasnych, błękitnych tęczówkach. 

...

     Obudziła się w zupełnie nowym dla niej pomieszczeniu. Rozejrzała się. Dostrzegła znajome zwoje.
- To musi być pokój Tenten. - mruknęła i przetarła oczy dłonią - Czemu ja tu jestem? Czemu nie jestem w jego pokoju?
Podniosła się do siadu a jej ciało przeszła fala bólu. Syknęła. Zsunęła z siebie pościel i odsłoniła bandaże owinięte wokół jej talii. Na jej lewym boku znajdowała się rana, która dopiero zaczęła się zrastać. Wspomnienia powróciły.
- Toneri! - krzyknęła i zerwała się z łóżka. W pośpiechu narzuciła na nagie ciało yukate. Wybiegła z pokoju. Nie zwracając uwagi na niezadowolone szepty mieszkańców skierowała się w stronę głównego budynku. Odnalazła odpowiednie drzwi, które nagle tuż przed nią rozchyliły się. Stanął w nich Otsutsuki. Na jego twarzy rysował się niepokój, na którego miejsce po chwili wstąpiła ulga.
- Hinata... - szepnął i jednym, szybkim ruchem przyciągnął do siebie dziewczynę zamykając ją w żelaznym uścisku.
- Panie Toneri tak się cieszę, że nic Ci nie... - nie pozwolił jej skończyć.

Pocałował ją. Z początku jedynie złączył ich wargi. Niewinnie. Niepewnie. Jednak gdy tylko poczuł drobne palce wplecione w jego włosy oraz ciepło jej skóry pogłębił pieszczotę. Całował jej usta zachłannie, jakby za chwilę miała się rozpłynąć. Jakby miał ją stracić. Ona nie pozostawała mu dłużna.
Na chwilę oderwali się od siebie aby móc spojrzeć na siebie. Toneri dostrzegł w oczach Hinaty ból i tęsknotę. Chciał zastąpić te emocje. Ponownie przywarł do jej warg. Naparł na nią i przycisnął jej ciało do ściany.
- Hinata.... - szepnął w jej usta - Nie mogę Cię stracić. Rozumiesz? Musisz ze mną zostać. Na zawsze. Musisz być moja.
- Należę do Ciebie Toneri. - pierwszy raz zwróciła się bezpośrednio do niego, nie używając słowa "Pan". Nie wiedział czy to właśnie ten fakt sprawił, że w jego ciele zawrzało czy jednak cały sens jej słów. Była jego. Po prostu. Bez przymusu.
Wciąż opierając ją o ścianę chwycił ją za uda, aby podnieść ją do góry. Gdy przejechała plecami po zimnej, chropowatej powierzchni materiał yukaty zsunął się delikatnie z jej ramion. Wzdrygnęła się odczuwając chłód kontrastujący z jej rozgrzanym ciałem. Zdobił bladą skórę Hinaty malinkami powstałymi przez chaotyczne pocałunki i śladami zębów. Wygięła się w łuk wypuszczając z ust ciche jęknięcie. Owinęła nogi wokół jego bioder przez co mógł dłonią złapać za jej kark.
- Kurwa mać. - zacisnął mocniej palce na jej szyi. Nie odczuwał nigdy takiego pożądania. To nie był jego pierwszy kontakt z kobietą. Miał już kilka partnerek. Jednak teraz było zupełnie inaczej. Chciał ją całą. Natychmiast. Gdziekolwiek. Jak najwięcej. Tylko dla siebie.
Położył dłonie na jej pośladkach aby upewnić się, że nie zsunie się z niego, gdy pokonywał dystans dzielący go do łóżka. Odepchnął ją od siebie przez co upadła na miękkie poduszki. Nie odrywając oczu od jej zaczerwienionej twarzy odwiązał pas yukaty odsłaniając wyraźnie zarysowane mięśnie i nabrzmiałego członka. Oparł się jednym kolanem o łóżko - Przepraszam Hinata ale nie potrafię się powstrzymać.
- Więc tego nie rób. - podniosła się i złapała go za policzki. Tym razem to ona go pocałowała. Z gardła chłopaka wydarł się zadowolony pomruk gdy uchyliła usta wpuszczając do środka jego język. Naparł na nią zmuszając, żeby położyła się. Pozbawił ją ubrania po czym z najwyższą czcią muskał wargami każdy centymetr jej ciała.
- Boli? - zatrzymał się, gdy jego twarz była na wysokości brzucha dziewczyny. Delikatnie przejechał palcami po przesiąkniętym krwią bandażu. Hinata pokręciła pospiesznie głową unikając wzroku Toneriego. Czuła jak jej policzki parzą. Na ten widok Otsutsuki uśmiechnął się - Będę uważał. - musnął wargami wnętrze jej prawego uda, przyglądając się jak jej nogi zaczynają drżeć.
- Toneri... - jej głos nie był tak cichy i delikatny jak wcześniej. Spojrzał na nią. Tęczówki Hinaty zmieniły kolor na szkarłatny. Oddychała ciężko. Zmrużyła oczy - Proszę. - zaśmiał się widząc, że rozbudziły się jej pierwotne instynkty. I to dzięki niemu.
Gdy zagłębił w niej swój język, ciało dziewczyny wygięło się w łuk a z jej gardła wyrwał się cichy jęk. Wszystkie stojące wokół świece zapłonęły czarnym ogniem. Paznokcie zamieniły się w ostre pazury. Wbiła je w materac, rozrywając go. Język Otsutsukiego został zastąpiony dwoma palcami a usta Wybranego przeniosły się na piersi Hinaty z szczególną dbałością skupiając się na jej sutkach. Otrzymywał w zamian westchnięcia rozkoszy.
- Nie mogę już dłużej. - wyjął palce z jej ciepłego wnętrza i chwycił swojego członka. Szybkim ruchem wsunął go w kobiecość dziewczyny. Stłumił jej krzyk swoimi wargami.
Poruszał się powoli. Delektował się każdym pchnięciem, każdym dźwiękiem wydobytym z ust Hinaty,. Widokiem, gdy walczyła sama ze sobą aby nie wczepić się w niego ostrymi szponami.
- Piękna... - szepnął nachylając się do jej ucha, które po chwili przygryzł - Tak piękna.
- Toneri... - zastygł w bezruchu widząc łzy spływające po jej zaczerwienionych policzkach.
- Zrobiłem coś nie tak? Jeśli tak, to przepraszam! Nie powinienem...
- To nie to! - wybuchnęła jeszcze głośniejszym płaczem. Zasłoniła dłońmi twarz - Ja nigdy... Ja nigdy nie czułam się tak. Moje serce jest martwe. A teraz... Dotknij! - przyłożyła jego dłoń do swojej lewej piersi. Poczuł rytmiczne bicie - To tak boli!
- Zrobię wszystko, żeby biło dla mnie już na zawsze, Hinata. Przysięgam.




_____________________________________________

*Cały czas w głowie miałam tylko głos Sasuke mówiący "Ja pierdole Toneri, teraz to żeś mi zaimponował.."
** PAMIĘTAJMY ŻE NASZA HINATKA MA ZAKAZ WSTĘPU DO LASU OD KIEDY ZROBIŁA ARMAGEDON

MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ PODOBAŁO!
Pisałam ten rozdział sto lat! Przepraszam!
1. Wróciłam do Wrocławia - mniej czasu. Znajomi się stęsknili.
2. Mam doła, ponieważ bliska mi osoba wyjeżdża.
3. Ten rozdział był dla mnie mega ciężki do napisania.
4. Jestem leniwa.
Ale dzielnie walczyłam! Nawet jak wracałam pijana do domu to starałam się cokolwiek napisać! 

A teraz uwaga fanfary... NIESPODZIANKA (głównie dla mojej Kyoko-chan!z cudownego opowiadanka https://szeptyksiezyca.blogspot.com/)

Czas wielkich przemian - gaahina/ kojarzysz może???
Co powiesz na to, że pewnego ranka olśniło mnie, żeby jednak napisać na nowo te moje pierwsze opowiadanie, którym zaczynałam historię z pisaniem? Wiem, że je lubiłaś... 
NO POWIEDZ, ŻE SIĘ CIESZYSZ!
Oczywiście trzymać się będę tamtej fabuły jednak... No jednak nie będzie to taki cringe jak wtedy haha
PS. Nie wiem czy widzisz ale poprawiłam się: robię "..." a nie "..".

Obserwatorzy