Cześć kochani!
Z wielkim sentymentem podchodzę do tego opowiadania (jak już wiele razy wspominałam). To nim "wróciłam" do pisania po kilkuletniej przerwie. Aż się łezka w oku kręci myśląc, że to już ostatni rozdział.
Mam nadzieję, że ta historia Was pochłonęła równie mocno jak mnie. Dziękuję Wam za wszystkie miłe słowa i zaangażowanie w moją twórczość. Po prostu dziękuję, że byliście przy mojej "pierwszej" opowieści na tym blogu.
Mam nadzieję, że ta historia Was pochłonęła równie mocno jak mnie. Dziękuję Wam za wszystkie miłe słowa i zaangażowanie w moją twórczość. Po prostu dziękuję, że byliście przy mojej "pierwszej" opowieści na tym blogu.
Koniec smęcenia! Czekam na pizze, otwieram winko i zabieram się do roboty!
(Plus mam wybity paluch wskazujący prawej łapy więc nie jest tak łatwo... Ale jakoś to będzie, nie? Nie polecam podawać ręki koleżance gdy ta uczy się jeździć na desce...)
(Plus mam wybity paluch wskazujący prawej łapy więc nie jest tak łatwo... Ale jakoś to będzie, nie? Nie polecam podawać ręki koleżance gdy ta uczy się jeździć na desce...)
PS. Czytajcie do samego końca.
TU MACIE WSZYSTKIE ROZDZIAŁY
_________________________________________________________
Nie czułam nic. Od tysięcy lat istniałam aby zabierać zabłąkane dusze po śmierci ich ciał. Żywiłam się ich ostatnim oddechem. To było całkowicie naturalne. Śmierć musiała nadejść. Prędzej czy później.
Przychodziłam w ich ostatnią godzinę. Pomimo tego, że wiedzieli co ich czeka błagali, płakali oraz patrzyli na mnie z dziwnym smutkiem w oczach. Czemu? Przecież nie byli nieśmiertelni. Byli tylko ludźmi. To było nieuniknione.
Czy już wtedy byłam "tą złą"? Możliwe. Ja się za taką nie uważałam. To był mój obowiązek i coś, co pozwalało mi "przeżyć".
Przychodziłam w ich ostatnią godzinę. Pomimo tego, że wiedzieli co ich czeka błagali, płakali oraz patrzyli na mnie z dziwnym smutkiem w oczach. Czemu? Przecież nie byli nieśmiertelni. Byli tylko ludźmi. To było nieuniknione.
Czy już wtedy byłam "tą złą"? Możliwe. Ja się za taką nie uważałam. To był mój obowiązek i coś, co pozwalało mi "przeżyć".
Jednak... Jednak z upływem lat wszystko zmieniało się. Ludzie już nie umierali ze starości, z powodu choroby lub będący ofiarą dzikiej zwierzyny. Oni... Oni zabijali siebie nawzajem.
Pewnego dnia stanęłam na środku pola walki. Dziesiątkowali się. Na moich oczach. Byłam pełna jak nigdy. Moja moc aż we mnie wrzała. Wtedy pierwszy raz poczułam złość.
Pewnego dnia stanęłam na środku pola walki. Dziesiątkowali się. Na moich oczach. Byłam pełna jak nigdy. Moja moc aż we mnie wrzała. Wtedy pierwszy raz poczułam złość.
Nowe uczucie ogarnęło mnie po raz drugi, gdy pewna wioska stanęła w płomieniach. To nie było współczucie. Nie znałam tych ludzi. To był gniew. Ludzie wykorzystywali śmierć aby osiągnąć własne korzyści. Po raz pierwszy pochłonęłam tak wiele dzieci. Strach i zagubienie w ich oczach był przytłaczający. Wtedy ich żałowałam. To jeszcze nie był czas, aby odeszły. Jednak ktoś postanowił zostać samozwańczym Bogiem Śmierci.
Trzecie uczucie zadecydowało o tym, kim się ostatecznie stałam. Pamiętam dokładnie każdy detal tej chwili.
Las. Świt. Lekka mgła. Młoda dziewczyna. Zapłakana. Z dłonią wypełnioną wilczymi jagodami.
- Co Ty robisz? - zapytałam, po raz pierwszy ukazując się ludzkim, jeszcze żywym oczom. Nieznajoma drgnęła przez co kilka owoców upadło na trawę.
- Kim Ty...
- Co Ty robisz? - powtórzyłam. Wybuchnęła jeszcze głośniejszym płaczem.
- On nie żyje! Ja nie potrafię żyć bez niego! On... On zostawił mnie na zawsze! - łkała dławiąc się własną śliną - Chcę być z nim! Tak bardzo za nim tęsknie!
- Chcesz umrzeć? - doskonale znałam odpowiedź, jednak nie byłam w stanie w to uwierzyć.
- Chcę być z nim. - uśmiechnęła się delikatnie - Jeśli to oznacza, że muszę umrzeć to zrobię to!
Złapałam ją za szyję. Podniosłam do góry. Jej ludzka powłoka nie stanowiła dla mnie żadnego wyzwania. Charczała klepiąc mnie po ręce.
- Czemu walczysz?! - zacisnęłam mocniej palce na jej gardle - Przecież chciałaś umrzeć! Umieraj niewdzięczna suko!
- Do zobaczenia, Naruto. - szepnęła ostatkiem sił. Uśmiechnęła się.
Wypuściłam jej ciało. Drżałam. Byłam wściekła.
Trzecie uczucie zadecydowało o tym, kim się ostatecznie stałam. Pamiętam dokładnie każdy detal tej chwili.
Las. Świt. Lekka mgła. Młoda dziewczyna. Zapłakana. Z dłonią wypełnioną wilczymi jagodami.
- Co Ty robisz? - zapytałam, po raz pierwszy ukazując się ludzkim, jeszcze żywym oczom. Nieznajoma drgnęła przez co kilka owoców upadło na trawę.
- Kim Ty...
- Co Ty robisz? - powtórzyłam. Wybuchnęła jeszcze głośniejszym płaczem.
- On nie żyje! Ja nie potrafię żyć bez niego! On... On zostawił mnie na zawsze! - łkała dławiąc się własną śliną - Chcę być z nim! Tak bardzo za nim tęsknie!
- Chcesz umrzeć? - doskonale znałam odpowiedź, jednak nie byłam w stanie w to uwierzyć.
- Chcę być z nim. - uśmiechnęła się delikatnie - Jeśli to oznacza, że muszę umrzeć to zrobię to!
Złapałam ją za szyję. Podniosłam do góry. Jej ludzka powłoka nie stanowiła dla mnie żadnego wyzwania. Charczała klepiąc mnie po ręce.
- Czemu walczysz?! - zacisnęłam mocniej palce na jej gardle - Przecież chciałaś umrzeć! Umieraj niewdzięczna suko!
- Do zobaczenia, Naruto. - szepnęła ostatkiem sił. Uśmiechnęła się.
Wypuściłam jej ciało. Drżałam. Byłam wściekła.
- Tak bardzo pragniecie śmierci? - zakryłam dłonią twarz. Uśmiechnęłam się szeroko a las przepełnił się moim śmiechem - Śmierć. Dam Wam ją.
Ta dziewczyna sprawiła, że stałam się tym, kim byłam zanim poznałam Takeshiego. Nie mogłam pojąć czemu chciała poświęcić to, co wydawało mi się wtedy najcenniejsze dla kogoś innego.
A teraz?
A teraz?
- Należę do Ciebie, Toneri. - powtórzyła szeptem słowa, które wypowiedziała w usta chłopaka tamtej nocy. Nocy, która była eksplozją wszystkich tłamszonych emocji. Złapała między palce kosmyk jego białych włosów delikatnie się uśmiechając. Spał, a ona wpatrywała się w jego twarz pozbawioną trosk. Cieszyła się z każdej takiej chwili zważając na to jak bardzo różniła się od tej, którą oglądała każdego dnia. Pogładziła jego policzek - Nie wiem jak się nazywałaś... Jednakże teraz rozumiem. Też nie potrafiłabym już żyć bez niego. Jestem gotowa umrzeć. Dla Ciebie Toneri.
...
Dzwony Świątyni Księżyca zabiły. Poprawił białą yukate. Wsunął do przyczepionej do pasa pochwy katanę.
- Już czas Odkupicielu. - Zabuza ukląkł na jedno kolano. W ślad za nim poszedł Haku.
Toneri powoli odwrócił się. Tuż przed nim rozciągało się wojsko utworzone z jego klanu. Wszyscy równo oddali pokłon.
- Nawet nie próbujcie. - rozkazał wyczuwając obecność swych opiekunów. - Macie stać tuż obok mnie. Na równi. Nigdy nie patrzyłem na Was z góry.
- Wedle rozkazów, Panie Otsutsuki. - Sasuke uśmiechnął się zadziornie i stanął po prawicy Toneriego.
- Już czas Odkupicielu. - Zabuza ukląkł na jedno kolano. W ślad za nim poszedł Haku.
Toneri powoli odwrócił się. Tuż przed nim rozciągało się wojsko utworzone z jego klanu. Wszyscy równo oddali pokłon.
- Nawet nie próbujcie. - rozkazał wyczuwając obecność swych opiekunów. - Macie stać tuż obok mnie. Na równi. Nigdy nie patrzyłem na Was z góry.
- Wedle rozkazów, Panie Otsutsuki. - Sasuke uśmiechnął się zadziornie i stanął po prawicy Toneriego.
Po jego lewej stronie niepewnie stanęła Hinata. Otsutsuki bez chwili zastanowienia chwycił ją za dłoń. Spojrzał na jej zmartwioną twarz. Uśmiechnął się do niej pocieszająco.
- Dziękuję przeznaczeniu za to, że Was poznałem. - szepnął obrzucając spojrzeniem swoich przyjaciół. - Jakkolwiek to się skończy chcę żebyście wiedzieli, że nie żałuję bycia Wybranym. - puścił dłoń dziewczyny. Stanął przed nią i odgarnął z jej twarzy kosmyk ciemnych włosów. Złapał za pas jej yukaty. Przywiązał do niej gongling zakończony długim, białym kutasem. Wskazał na drugi, bardzo podobny, który przyczepiony był do jego ubrania. Różnił się kolorem. Ten należący do niego był czarny. - Choćby wszystko inne nas zaślepiło, one nie pozwolą nam się zagubić. Odnajdziemy siebie wzajemnie. Choćby w ciemności.
- Nie martwię się o to, gdyż nie zamierzam patrzeć w innym kierunku, niż w Twoim Toneri. - zawiał delikatny, chłodny wiatr poruszając dzwoneczkami. Zagrały przyjemną dla ucha melodię, która po chwili została zagłuszona niewyobrażalnym hałasem.
Wszystkich przeszły dreszcze, gdy po polanie rozeszły się echem lamentujące z bólu i rozpaczy głosy. W akompaniamencie ciągle bijącego gongu niebo zaczęło zachodzić czerwoną poświatą.
- Nadchodzą. - szepnęła Hinata, gdy jej oczy również stały się szkarłatne. Wpatrywała się w ciemny las.
- Czekamy. - odpowiedział Shikamaru, wychodząc naprzód.
- Nadszedł oczekiwany przez setki lat dzień. - zaczął spokojnie Toneri prostując się dumnie przed swoim rodem. - Dzień odkupienia. Dzień, który zakończy setki lat uciśnień, mordów i nieszczęść. Walczmy. Nie za nas. Walczmy za cały świat. Walczmy za lepsze jutro. Walczmy za świt, aby jutro nadszedł!
- Walczmy!
- Mężowie! Chwyćcie za swe bronie! - Zabuza podniósł swój wielki miecz w górę. W ślad za nim poszło wojsko. - To zaszczyt oddać życie za Świątynie Księżyca! Za Kaguye! Za wszystkich Wybranych! Za Objawiciela! Za Odkupiciela!
- Za Wybranych!
- Za Objawiciela!
- Za Odkupiciela!
- Dziękuję przeznaczeniu za to, że Was poznałem. - szepnął obrzucając spojrzeniem swoich przyjaciół. - Jakkolwiek to się skończy chcę żebyście wiedzieli, że nie żałuję bycia Wybranym. - puścił dłoń dziewczyny. Stanął przed nią i odgarnął z jej twarzy kosmyk ciemnych włosów. Złapał za pas jej yukaty. Przywiązał do niej gongling zakończony długim, białym kutasem. Wskazał na drugi, bardzo podobny, który przyczepiony był do jego ubrania. Różnił się kolorem. Ten należący do niego był czarny. - Choćby wszystko inne nas zaślepiło, one nie pozwolą nam się zagubić. Odnajdziemy siebie wzajemnie. Choćby w ciemności.
- Nie martwię się o to, gdyż nie zamierzam patrzeć w innym kierunku, niż w Twoim Toneri. - zawiał delikatny, chłodny wiatr poruszając dzwoneczkami. Zagrały przyjemną dla ucha melodię, która po chwili została zagłuszona niewyobrażalnym hałasem.
Wszystkich przeszły dreszcze, gdy po polanie rozeszły się echem lamentujące z bólu i rozpaczy głosy. W akompaniamencie ciągle bijącego gongu niebo zaczęło zachodzić czerwoną poświatą.
- Nadchodzą. - szepnęła Hinata, gdy jej oczy również stały się szkarłatne. Wpatrywała się w ciemny las.
- Czekamy. - odpowiedział Shikamaru, wychodząc naprzód.
- Nadszedł oczekiwany przez setki lat dzień. - zaczął spokojnie Toneri prostując się dumnie przed swoim rodem. - Dzień odkupienia. Dzień, który zakończy setki lat uciśnień, mordów i nieszczęść. Walczmy. Nie za nas. Walczmy za cały świat. Walczmy za lepsze jutro. Walczmy za świt, aby jutro nadszedł!
- Walczmy!
- Mężowie! Chwyćcie za swe bronie! - Zabuza podniósł swój wielki miecz w górę. W ślad za nim poszło wojsko. - To zaszczyt oddać życie za Świątynie Księżyca! Za Kaguye! Za wszystkich Wybranych! Za Objawiciela! Za Odkupiciela!
- Za Wybranych!
- Za Objawiciela!
- Za Odkupiciela!
Zza pni drzew wyłoniły się zgniłe, wykręcone ramiona. Po chwili z cienia wyszły już całe sylwetki. W środku nich szedł wpatrzony w Hinate Obito, rzucając jej nieme wyzwanie.
- Nie próżnowałeś. - mruknęła widząc, że ilość żywych trupów wzrosła. Oznaczało to tylko to, że zabijał niewinnych ludzi specjalnie dla swojej armii. Podeszła do końca urwiska, na którym stali. Wzniosła przed siebie dłonie. - Przepraszam, że Was wykorzystam. - szepnęła. Wzięła głęboki oddech. - Powstańcie! - krzyknęła a ziemia zaczęła drżeć. Z powstałych pęknięć wypełzały rozkładające się ciała. Z oczami identycznymi, jak te należące do Bogini Śmierci w pierwszym stadium przemiany. Krwisto czerwone. Charczały atakując siebie nawzajem. - Rozszarpać! - wskazała palcem na grupę wskrzeszonych trupów przez Obito. Jej nieumarli rzucili się w tamtym kierunku szaleńczym pędem.
Tenten nałożyła barierę oddzielającą ich od świata rzeczywistego. Cokolwiek co było "ludzkie" było pod jej ochroną. Neji pocałował ją w czoło. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.
- Nawet podczas pożegnania jesteś taki zachowawczy? - zaśmiała się próbując ukryć smutek ogarniający jej serce. W tej przelotnej pieszczocie przekazał jej całą swoją miłość, troskę oraz tęsknotę.
Postąpił krok do przodu. Zawył. Na wzgórzach zebrały się watahy wielkich basiorów. Szczekały wściekle a z pyska toczyła się im piana. Rozłożył na bok ręce a wiatr wokół niego wzmógł się. Spod jego nóg wyrosły korzenie, które po zatopieniu w ziemię przemierzyły błyskawicznie odległość do nieprzyjaciela. Oplatały się wokół ich kostek, rzucając ciałami na boki jak szmacianymi lalkami.
- Zgłodniałem. - jęknął Shikamaru przeciągając się. - Jak pięknie się składa, że kruki są padlinożerne. - uśmiechnął się zadziornie. Zza wzgórz wyleciało setki kruków. Zebrały się gromadami nad żywymi trupami rozdziobując ich podgniłe ciała.
- Walka z daleka wydaje się taka nudna. - powiedział Sasuke i wyciągnął z pochwy katanę. Skrzyżował spojrzenia z Zabuzą i porozumiewawczo kiwnęli głowami. Na znak strażnika bramy ruszyli. Tuż za nimi całe wojsko. Youkai był giętki jak wąż unikając pazurów i zębów wskrzeszonych stworzeń. Szybki ruchami rozczłonkowywał ich ciała, z szczególną lubością odcinając im głowy.
- Nie próżnowałeś. - mruknęła widząc, że ilość żywych trupów wzrosła. Oznaczało to tylko to, że zabijał niewinnych ludzi specjalnie dla swojej armii. Podeszła do końca urwiska, na którym stali. Wzniosła przed siebie dłonie. - Przepraszam, że Was wykorzystam. - szepnęła. Wzięła głęboki oddech. - Powstańcie! - krzyknęła a ziemia zaczęła drżeć. Z powstałych pęknięć wypełzały rozkładające się ciała. Z oczami identycznymi, jak te należące do Bogini Śmierci w pierwszym stadium przemiany. Krwisto czerwone. Charczały atakując siebie nawzajem. - Rozszarpać! - wskazała palcem na grupę wskrzeszonych trupów przez Obito. Jej nieumarli rzucili się w tamtym kierunku szaleńczym pędem.
Tenten nałożyła barierę oddzielającą ich od świata rzeczywistego. Cokolwiek co było "ludzkie" było pod jej ochroną. Neji pocałował ją w czoło. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.
- Nawet podczas pożegnania jesteś taki zachowawczy? - zaśmiała się próbując ukryć smutek ogarniający jej serce. W tej przelotnej pieszczocie przekazał jej całą swoją miłość, troskę oraz tęsknotę.
Postąpił krok do przodu. Zawył. Na wzgórzach zebrały się watahy wielkich basiorów. Szczekały wściekle a z pyska toczyła się im piana. Rozłożył na bok ręce a wiatr wokół niego wzmógł się. Spod jego nóg wyrosły korzenie, które po zatopieniu w ziemię przemierzyły błyskawicznie odległość do nieprzyjaciela. Oplatały się wokół ich kostek, rzucając ciałami na boki jak szmacianymi lalkami.
- Zgłodniałem. - jęknął Shikamaru przeciągając się. - Jak pięknie się składa, że kruki są padlinożerne. - uśmiechnął się zadziornie. Zza wzgórz wyleciało setki kruków. Zebrały się gromadami nad żywymi trupami rozdziobując ich podgniłe ciała.
- Walka z daleka wydaje się taka nudna. - powiedział Sasuke i wyciągnął z pochwy katanę. Skrzyżował spojrzenia z Zabuzą i porozumiewawczo kiwnęli głowami. Na znak strażnika bramy ruszyli. Tuż za nimi całe wojsko. Youkai był giętki jak wąż unikając pazurów i zębów wskrzeszonych stworzeń. Szybki ruchami rozczłonkowywał ich ciała, z szczególną lubością odcinając im głowy.
- Hinata! - słysząc swoje imię spojrzała w dół, na polanę. W środku krwawego pojedynku stał niewzruszony Obito. Zachowywał się jakby ręka wroga nie była w stanie go dosięgnąć. - Zejdź tu do mnie! Pobawmy się jak za dawnych czasów! - mówiąc to poderżnął gardło jednemu z wojowników rodu Otsutsuki.
- Pilnuj go. - rozkazała Shikamaru chowając twarz za gęstą grzywką. Toneri chciał ją zatrzymać przy sobie jednak nie zdążył. Zeskoczyła z wzgórza, przy lądowaniu używając swoich czarnych skrzydeł, które po chwili wchłonęły się do jej ciała. Wyprostowała się. Stała kilka metrów przed jej byłym uczniem. Wzięła głęboki oddech. - Jak za dawnych czasów? - zakryła twarz dłonią. Jej chichot rozniósł się echem po polanie - Będziesz żałował, że mnie o to poprosiłeś Ty nic niewarty śmieciu! - spomiędzy palców mógł dostrzec otwarte do granic możliwości oczy oraz szeroki, obłąkany uśmiech. - Nauczanie Ciebie było zmarnowaniem mojego cennego czasu. Nigdy nie odzyskam tych kilku lat. Jak masz zamiar mi się za to odpłacić?
- Chętnie wyrównam rachunki.
- Pilnuj go. - rozkazała Shikamaru chowając twarz za gęstą grzywką. Toneri chciał ją zatrzymać przy sobie jednak nie zdążył. Zeskoczyła z wzgórza, przy lądowaniu używając swoich czarnych skrzydeł, które po chwili wchłonęły się do jej ciała. Wyprostowała się. Stała kilka metrów przed jej byłym uczniem. Wzięła głęboki oddech. - Jak za dawnych czasów? - zakryła twarz dłonią. Jej chichot rozniósł się echem po polanie - Będziesz żałował, że mnie o to poprosiłeś Ty nic niewarty śmieciu! - spomiędzy palców mógł dostrzec otwarte do granic możliwości oczy oraz szeroki, obłąkany uśmiech. - Nauczanie Ciebie było zmarnowaniem mojego cennego czasu. Nigdy nie odzyskam tych kilku lat. Jak masz zamiar mi się za to odpłacić?
- Chętnie wyrównam rachunki.
Chwycił za rękojeść swojej katany. Ruszył w jej kierunku. Zgrabnie odskoczyła do tyłu. Unikając ciosów wyjęła z pochew dwa ostrza, które dzierżyła na plecach. Krzyżując je zablokowała atak. Usłyszała wybuch. Odruchowo spojrzała w stronę Toneriego, aby upewnić się, że nic mu nie grozi. Przeciwnik wykorzystał ten moment nieuwagi. Zamachnął się mieczem rozcinając jej policzek.
- Kurwa. - syknęła. Odsunęła się o kilka kroków od niego. Dotknęła krwawiącej rany.
- Jak mogłaś stać się tak słaba? - Obito zmarszczył brwi. Przyjął pozycję do ataku i gdy ponownie miał szarżować usłyszał śmiech. Na początku był to chichot, który po chwili zamienił się w szaleńczy rechot.
- Ty skurwysynu. - uśmiechnęła się szeroko. Przechyliła głowę na bok. - Nie chciałam by oglądał mnie taką. Jednak nie pozostawiasz mi wyboru. Sama odbiorę swoją zapłatę!
Jej ciało otoczone zostało przez czarną poświatę, która zamieniła tradycyjną yukatę klanu Otsutsuki na krótką, białą w czarne smoki. Zaczynając od świeżej rany na policzku na jej skórę mozolnie wdzierały się czarne symbole przypominające blizny. Wyprostowała się i rozłożyła ręce na boki powoli wznosząc je ku górze. Z ziemi wyrosła zgniła dłoń. Powykręcane palce wbiły się w grunt, rozrywając go. Powoli wyłoniła się sylwetka mężczyzny ubranego w ciemny płaszcz.
- Pamiętasz naszego towarzysza? - tuż obok niej stanął siwowłosy mężczyzna z głęboką raną na szyi. Wyciągnął zza pleców kosę.
- Hidan? - Obito uniósł brew zdziwiony - Zastanawiałem się gdzie się podział. Nie dziwię Ci się. Sam miałem ochotę zabić go. Był taki wkurwiający.
- Masz dzisiaj okazję. Nie ma za co. - uśmiechnęła się i machnęła dłonią. Hidan ruszył w stronę Boga Śmierci. Ten odsunął się zasłaniając armią żywych trupów.
- Wybacz mi jednakże mam ochotę na coś ciekawszego! - zaatakował Hinate. Ta sprawnie unikała ciosów. Jeden za drugim. Atak. Unik. Atak. Unik. W walce fizycznej nie byli w stanie niczym siebie zaskoczyć. W tym jednym aspekcie poświęciła mu aż nadto uwagi.
W tym jednym. Tylko.
Uśmiechnęła się do siebie. Odskoczyła na wystarczającą odległość aby przerwać tą nic niewnoszącą przepychankę. Przejechała paznokciem po wnętrzu dłoni tworząc małą rankę.
- Jeśli myślałeś, że znasz wszystko co potrafię... - przerwała by spojrzeć na spływającą wzdłuż przedramienia krew, która przybrała smolisty kolor - To pozwól, że udowodnię Ci jak wielkim jesteś ślepcem. Nie zrozum mnie źle... - wokół jej dłoni zebrała się czarna poświata, która ostatecznie zbiła się w jedną, czarną smugę - To ON nie chciał, żebyście wiedzieli. Nie lubi konkurencji.
- Kłamiesz! - syknął przez zaciśnięte zęby. Ponownie ruszył na dziewczynę. Wyskoczył w powietrze i złapał katanę oburącz. Gdy był już blisko ostatecznego ciosu czarna poświata wystrzeliła w niego odrzucając go kilka metrów w tył. Wypluł krew.
- Nadal marnujesz mój czas. - szepnęła patrząc na niego spod byka. Cień powoli pełznął do niego po wilgotnej trawie. Zaczynając od kostki stopniowo wspinał się po jego ciele ostatecznie oplatając go całego. Hinata odwróciła się na pięcie. Rozejrzała się beznamiętnie po otaczających ją wygłodniałych żywych trupach. Westchnęła gdy rzuciły się w jej stronę. Uniosła dłoń - Pozwól, że pomogę Ci opuścić ten świat zabłąkana duszo. Żegnaj Obito. - szepnęła i zacisnęła pięść. Za sobą usłyszała głośne chrupnięcie kości i upadającą armię rozkładających się ciał.
- Hinata! - Toneri złapał ją za ramiona i mocno przyciągnął do siebie. Objął ją - Nic Ci się nie stało? Czemu bierzesz wszystko na siebie?! - krzyknął nie wypuszczając jej z uścisku.
- Nic mi nie jest. Nie musisz się tak o mnie martwić. - uśmiechnęła się dotykając jego policzka. Spojrzała w jego zatroskane oczy. Poczuła dziwny ucisk na żołądku.
- Kurwa. - syknęła. Odsunęła się o kilka kroków od niego. Dotknęła krwawiącej rany.
- Jak mogłaś stać się tak słaba? - Obito zmarszczył brwi. Przyjął pozycję do ataku i gdy ponownie miał szarżować usłyszał śmiech. Na początku był to chichot, który po chwili zamienił się w szaleńczy rechot.
- Ty skurwysynu. - uśmiechnęła się szeroko. Przechyliła głowę na bok. - Nie chciałam by oglądał mnie taką. Jednak nie pozostawiasz mi wyboru. Sama odbiorę swoją zapłatę!
Jej ciało otoczone zostało przez czarną poświatę, która zamieniła tradycyjną yukatę klanu Otsutsuki na krótką, białą w czarne smoki. Zaczynając od świeżej rany na policzku na jej skórę mozolnie wdzierały się czarne symbole przypominające blizny. Wyprostowała się i rozłożyła ręce na boki powoli wznosząc je ku górze. Z ziemi wyrosła zgniła dłoń. Powykręcane palce wbiły się w grunt, rozrywając go. Powoli wyłoniła się sylwetka mężczyzny ubranego w ciemny płaszcz.
- Pamiętasz naszego towarzysza? - tuż obok niej stanął siwowłosy mężczyzna z głęboką raną na szyi. Wyciągnął zza pleców kosę.
- Hidan? - Obito uniósł brew zdziwiony - Zastanawiałem się gdzie się podział. Nie dziwię Ci się. Sam miałem ochotę zabić go. Był taki wkurwiający.
- Masz dzisiaj okazję. Nie ma za co. - uśmiechnęła się i machnęła dłonią. Hidan ruszył w stronę Boga Śmierci. Ten odsunął się zasłaniając armią żywych trupów.
- Wybacz mi jednakże mam ochotę na coś ciekawszego! - zaatakował Hinate. Ta sprawnie unikała ciosów. Jeden za drugim. Atak. Unik. Atak. Unik. W walce fizycznej nie byli w stanie niczym siebie zaskoczyć. W tym jednym aspekcie poświęciła mu aż nadto uwagi.
W tym jednym. Tylko.
Uśmiechnęła się do siebie. Odskoczyła na wystarczającą odległość aby przerwać tą nic niewnoszącą przepychankę. Przejechała paznokciem po wnętrzu dłoni tworząc małą rankę.
- Jeśli myślałeś, że znasz wszystko co potrafię... - przerwała by spojrzeć na spływającą wzdłuż przedramienia krew, która przybrała smolisty kolor - To pozwól, że udowodnię Ci jak wielkim jesteś ślepcem. Nie zrozum mnie źle... - wokół jej dłoni zebrała się czarna poświata, która ostatecznie zbiła się w jedną, czarną smugę - To ON nie chciał, żebyście wiedzieli. Nie lubi konkurencji.
- Kłamiesz! - syknął przez zaciśnięte zęby. Ponownie ruszył na dziewczynę. Wyskoczył w powietrze i złapał katanę oburącz. Gdy był już blisko ostatecznego ciosu czarna poświata wystrzeliła w niego odrzucając go kilka metrów w tył. Wypluł krew.
- Nadal marnujesz mój czas. - szepnęła patrząc na niego spod byka. Cień powoli pełznął do niego po wilgotnej trawie. Zaczynając od kostki stopniowo wspinał się po jego ciele ostatecznie oplatając go całego. Hinata odwróciła się na pięcie. Rozejrzała się beznamiętnie po otaczających ją wygłodniałych żywych trupach. Westchnęła gdy rzuciły się w jej stronę. Uniosła dłoń - Pozwól, że pomogę Ci opuścić ten świat zabłąkana duszo. Żegnaj Obito. - szepnęła i zacisnęła pięść. Za sobą usłyszała głośne chrupnięcie kości i upadającą armię rozkładających się ciał.
- Hinata! - Toneri złapał ją za ramiona i mocno przyciągnął do siebie. Objął ją - Nic Ci się nie stało? Czemu bierzesz wszystko na siebie?! - krzyknął nie wypuszczając jej z uścisku.
- Nic mi nie jest. Nie musisz się tak o mnie martwić. - uśmiechnęła się dotykając jego policzka. Spojrzała w jego zatroskane oczy. Poczuła dziwny ucisk na żołądku.
- Kocham sposób w jaki zabijasz, moja piękna. - Hinata drgnęła na dźwięk znajomego głosu. Wyrwała się z uścisku zasłaniając Otsutsukiego swoim ciałem.
- Indra. - syknęła.
- Hinata. - mężczyzna uśmiechnął się szeroko. Rozłożył ręce powoli wychodząc na środek polany. Rozkładające się ciała ponownie powstały. Ich charczenie stało się jeszcze głośniejsze niż poprzednio. Armia idąca za nim biła w bębny.
- A więc to Ty jesteś ten, z którym przyszło mi walczyć. - Toneri wyminął dziewczynę. Stanął przed nią dumnie wyprostowany. Po chwili tuż obok niego pojawili się wszyscy opiekunowie oraz Zabuza.
- Chciałem dać Ci wybór. Mógłbyś wtedy oddać mi się po dobroci oszczędzając swój klan. Jednakże... - przerwał przenosząc wzrok na Boginie Śmierci - Widząc sposób w jaki na Ciebie patrzy a którym nigdy nie chciała spojrzeć na mnie zmieniłem zdanie. Zrównam z ziemią całą wioskę! - roześmiał się szaleńczo - Nie potrafię Cię zabić Hinata. Cokolwiek bym zrobił me ręce nie są w stanie Cię kurwa zabić! - warknął gniewnie mimo szerokiego uśmiechu. Drżał z podniecenia. Kiwnął palcem - Przyprowadziłem Ci kogoś do zabawy. Pamiętasz Sasoriego?
Gruzowiska wioski trzeszczały pod jej stopami. W powietrzu unosił się duszący zapach dymu. Wszędzie był ogień. Z jej dłoni skapywały krople szkarłatnej krwi.
- Pomocy! - błagania, krzyki, płacz. Dobiegały do jej uszu z każdej strony.
- Błagam! Zlituj się! - stanęła. Spojrzała na rozpadającą się, drewnianą chatę. Po chwili namysłu weszła do niej. Usłyszała płacz dziecka.
Na podłodze klęczała zanosząca się szlochem kobieta. Między prośbami o pomoc i litość szeptała ciche "przepraszam". Dłonie kurczowo zaciskała na szyi dziecka, które z każdą chwilą robiło się coraz bardziej purpurowe. Dopiero po chwili zauważyła cieniutkie, czarne nici oplątane wokół jej rąk i palców. Podążyła wzrokiem wzdłuż nich.
- Zdążyłaś na najlepszy moment, Hinata. - kąciki ust czerwonowłosego chłopaka lekko uniosły się ku górze jednak oczy nadal pozostały wyprane z jakichkolwiek emocji. Rozsiadł się wygodnie na kanapie i poruszał palcami. Nie spuszczał wzroku z matki zabijającej swoje dziecko.
- Hinata. - mężczyzna uśmiechnął się szeroko. Rozłożył ręce powoli wychodząc na środek polany. Rozkładające się ciała ponownie powstały. Ich charczenie stało się jeszcze głośniejsze niż poprzednio. Armia idąca za nim biła w bębny.
- A więc to Ty jesteś ten, z którym przyszło mi walczyć. - Toneri wyminął dziewczynę. Stanął przed nią dumnie wyprostowany. Po chwili tuż obok niego pojawili się wszyscy opiekunowie oraz Zabuza.
- Chciałem dać Ci wybór. Mógłbyś wtedy oddać mi się po dobroci oszczędzając swój klan. Jednakże... - przerwał przenosząc wzrok na Boginie Śmierci - Widząc sposób w jaki na Ciebie patrzy a którym nigdy nie chciała spojrzeć na mnie zmieniłem zdanie. Zrównam z ziemią całą wioskę! - roześmiał się szaleńczo - Nie potrafię Cię zabić Hinata. Cokolwiek bym zrobił me ręce nie są w stanie Cię kurwa zabić! - warknął gniewnie mimo szerokiego uśmiechu. Drżał z podniecenia. Kiwnął palcem - Przyprowadziłem Ci kogoś do zabawy. Pamiętasz Sasoriego?
Gruzowiska wioski trzeszczały pod jej stopami. W powietrzu unosił się duszący zapach dymu. Wszędzie był ogień. Z jej dłoni skapywały krople szkarłatnej krwi.
- Pomocy! - błagania, krzyki, płacz. Dobiegały do jej uszu z każdej strony.
- Błagam! Zlituj się! - stanęła. Spojrzała na rozpadającą się, drewnianą chatę. Po chwili namysłu weszła do niej. Usłyszała płacz dziecka.
Na podłodze klęczała zanosząca się szlochem kobieta. Między prośbami o pomoc i litość szeptała ciche "przepraszam". Dłonie kurczowo zaciskała na szyi dziecka, które z każdą chwilą robiło się coraz bardziej purpurowe. Dopiero po chwili zauważyła cieniutkie, czarne nici oplątane wokół jej rąk i palców. Podążyła wzrokiem wzdłuż nich.
- Zdążyłaś na najlepszy moment, Hinata. - kąciki ust czerwonowłosego chłopaka lekko uniosły się ku górze jednak oczy nadal pozostały wyprane z jakichkolwiek emocji. Rozsiadł się wygodnie na kanapie i poruszał palcami. Nie spuszczał wzroku z matki zabijającej swoje dziecko.
- Sasori. - wzdrygnęła się co nie umknęło uwadze Wybranego.
- Hinata. - czerwonowłosy Bóg Śmierci powoli przechylił głowę w bok bacznie obserwując ją.
- Toneri proszę Cię. Proszę odejdź ode mnie. - wyszeptała do chłopaka nie spuszczając wzroku z nieprzyjaciela.
- Czemu bym miał się na to zgodzić? - krzyknął chwytając ją za dłoń. Bez zastanowienia wyrwała ją - Nie zostawię C...
- A więc jesteście tak blisko? - mruknął Sasori i delikatnie uśmiechnął się - Pozwolę Wam się zbliżyć jeszcze bardziej.
- Hinata. - czerwonowłosy Bóg Śmierci powoli przechylił głowę w bok bacznie obserwując ją.
- Toneri proszę Cię. Proszę odejdź ode mnie. - wyszeptała do chłopaka nie spuszczając wzroku z nieprzyjaciela.
- Czemu bym miał się na to zgodzić? - krzyknął chwytając ją za dłoń. Bez zastanowienia wyrwała ją - Nie zostawię C...
- A więc jesteście tak blisko? - mruknął Sasori i delikatnie uśmiechnął się - Pozwolę Wam się zbliżyć jeszcze bardziej.
Mówiąc to wystawił przed siebie palce, z których wystrzeliły cieniutkie, ledwo zauważalne czarne nici. Hinata odepchnęła od siebie wybranego Wybranego i sama zrobiła unik. Wybiła się w powietrze a z jej pleców wyrosły czarne skrzydła.
- Ostrze nocy! - krzyknęła a wokół jej ciała ponownie pojawiła się skumulowana energia tworząca czarną smugę. Tym razem jej krawędzie były zaostrzone. Rozcinały namnażające się nici. Jednak było ich za dużo.
W pewnym momencie poczuła ucisk na lewym nadgarstku. Spojrzała na niego. Czarna linka owijała się wokół niego wchodząc pod skórę aby połączyć się z układem krwionośnym i nerwowym. Zaklęła przez zaciśnięte z bólu zęby i próbowała się wyrwać. Było to bezskuteczne a przy tym bardzo bolesne. To samo stało się z jej drugą ręką.
- Ostrze nocy! - krzyknęła a wokół jej ciała ponownie pojawiła się skumulowana energia tworząca czarną smugę. Tym razem jej krawędzie były zaostrzone. Rozcinały namnażające się nici. Jednak było ich za dużo.
W pewnym momencie poczuła ucisk na lewym nadgarstku. Spojrzała na niego. Czarna linka owijała się wokół niego wchodząc pod skórę aby połączyć się z układem krwionośnym i nerwowym. Zaklęła przez zaciśnięte z bólu zęby i próbowała się wyrwać. Było to bezskuteczne a przy tym bardzo bolesne. To samo stało się z jej drugą ręką.
- Hinata! Co się dzieję?! - Toneri podbiegł do Hinaty, gdy ta upadła na kolana - Co jej zrobiłeś? - krzyknął w stronę jednego z Bogów Śmierci. Ten przyglądał mu się spokojnie delikatnie poruszając palcami przed swoją twarzą.
- Zabierzcie go! - zdesperowany, przepełniony strachem krzyk wyrwał się z ust dziewczyny. Otsutsuki zamarł - Błagam zabierzcie go ode mnie!
- Hinata! Hinata nie zostawię Cię! Hinata! - złapał ją mocno za ramiona i potrząsnął jej dygoczącym z przerażenia ciałem. Powoli podniosła głowę.
- Toneri... Zabij mnie. Zabij mnie teraz błagam! - z jej oczu wypływał potok łez a drżące usta wypowiadały niemożliwą do spełnienia prośbę.
Sasori uśmiechnął się i podniósł wyżej swą dłoń. Szarpnął wychodzącymi z nich nićmi. Hinata uniosła ramiona sięgając do swoich katan. Wstała z kolan.
- Zabij mnie zanim ja zabiję Ciebie! - krzyknęła i postawiła krok w jego stronę. Zamachnęła się i zaatakowała klęczącego przed nią Toneriego. Ten upadł na ziemię unikając ataku. Ostrze odcięło pasmo jego białych włosów.
- Hinata co Ty wyprawiasz?! - Sasuke doskoczył między nich osłaniając Wybranego swoim ciałem. Zablokował jej kolejne uderzenie.
- Co ona wyprawia? - czerwonowłosy przechylił głowę na bok zdziwiony pytaniem youkaia - To do czego została stworzona. Zamierza przynieść swemu Panu głowę Wybranego. Czyż to nie oczywiste? Nie przeszkadzaj jej, psie. - syknął i szarpnął nićmi przez co Hinata jak marionetka ruszyła do przodu. Zaatakowała Opiekuna swoim ostrzem, a gdy ponownie została zablokowana Shinigami wykorzystał ten moment. Szarpnął kolejną z nici przez co dziewczyna kopnęła Sasuke w bok. Z głośnym hukiem uderzył w drzewo stojące parę metrów dalej.
Kolejne szarpnięcie. Kolejny atak. Złapała za materiał yukaty Otsutsukiego i uderzyła jego twarz otwartą dłonią zostawiając na niej ślad swoich ostrych pazurów. Obrócił się na bok łapiąc za ranę. Bogini Śmierci sterowana przez Sasoriego stanęła na jego głowię mocno przyciskając ją stopą do ziemi.
- Podnieś go. - rozkazał Indra. Za sprawą nici wykonała polecenie. - Chcę widzieć jego twarz jak umiera.
- Błagam... - po raz kolejny wyszeptała swoją prośbę. Nie potrafiła powstrzymać wypływających łez, gdy jej ostrze skierowane było w stronę Odkupiciela.
- Wybacz ale nie mogę Cię zabić. - Toneri obdarzył ją najcieplejszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widziała. Rozłożył ramiona sygnalizując, że poddaje się. Również rozpłakał się - Tak bardzo Ci współczuję Hinata. Nie mógłbym żyć ze świadomością, że zabiłem osobę którą kocham. Kocham Cię, Hinata.
Otworzyła szeroko spuchnięte od płaczu oczy. Katana, którą trzymała wydawała jej się ważyć tonę. Poczuła ucisk w sercu. Nagle zobaczyła malutkie światełko w tunelu, które z każdą chwilą świeciło z coraz większą mocą.
Sasori szarpnął za nici. Ostrze, które dzierżyła dziewczyna przebiło bok Wybranego. Jednak dzięki temu zbliżyła się na wystarczającą odległość. Spuściła wzrok na jego krwawiącą ranę na ustach.
- Ja Ciebie też kocham Toneri. - z całej siły zagryzła dolną wargę. Kropla krwi wypłynęła z pękniętej skóry. Nie czekając chwili dłużej wpiła się w usta cierpiącego Otsutsukiego.
- Nie! - wściekły krzyk Indry sprawił, że ziemia zadrżała.
- Już wcześniej oddałam Ci me serce... - szepnęła patrząc w jego jasne, błękitne oczy - Teraz oddaje Ci całą siebie. Moje ciało. Całą moją moc. Powtórzę to po raz kolejny. Należę do Ciebie Toneri.
Wokół ich ciał zawirowały należące do nich zmaterializowane energie. Jasność Światła Księżyca przeplatała się z ciemnością nocy. Toneri przyglądał się przerażony jak łańcuchy powoli oplatają się wokół nadgarstków Hinaty.
- Moje ręce nie mogą Cię skrzywdzić. - uśmiechnęła się do niego mimo łez wypływających z jej oczu - Tak działa kontrakt między Wybranym a istotą paktującą.
- Kontrakt? - powtórzył po niej zupełnie nie rozumiejąc co dzieje się wokół niego. Jeszcze przed chwilą czuł niewyobrażalny ból a teraz ostrze rozbiło się na małe kawałeczki, zaś rana w zaskakująco szybkim tempie zabliźniała się.
- Jesteś teraz moim prawdziwym Panem, Odkupicielu. - zacisnęła pięść łapiąc za nici. Zamknęła oczy, a gdy je otworzyła zmieniły się z szkarłatnych na całkowicie czarne a sznurki, którymi była połączona z Sasorim zapłonęły smolistym ogniem.
- Twoja moc jest niesamowita. - Toneri stanął ramię w ramię ze swoją ukochaną przyglądając się swoim dłoniom, które emanowały ogromną ilością Energii Światła Księżyca. Moc powoli rozchodziła się obejmując całe jego ciało.
Hinata wzniosła ręce do góry. Przez to, że od kilkuset lat nie pochłaniała dusz jej umiejętności zmalały. Jednak teraz mając moc Księżyca krążącą w jej żyłach czuła się niesamowicie.
- Nie wchodź w drogę memu Panu, nic nie znaczący śmieciu! - warknęła a zza góry wydobył się głośny ryk. Niespodziewanie zerwał się mocny wiatr. - Powstań, Saibankanie!
- Nie uciekniecie przeznaczeniu. - odwrócili się na dźwięk znajomego głosu. Kilka kroków od nich stał Indra. Wytworzył wokół siebie smugę powstałą z krwi swoich ofiar pomieszaną z mocą ciemności. Zakończona ona była diabelską głową z ostrymi zębami i szpiczastymi rogami - Czasy jasności minęły. Nadszedł moment, aby pokazać Wam mrok żyjący w Waszych sercach!
Urwała w połowie słowa. Na jej twarz, w miejsce dotychczasowej determinacji, wstąpiła mieszanina szoku, strachu oraz grymasu bólu. Jej krzyk zdawał się rozchodzić echem po całej wiosce.
- Zabierzcie go! - zdesperowany, przepełniony strachem krzyk wyrwał się z ust dziewczyny. Otsutsuki zamarł - Błagam zabierzcie go ode mnie!
- Hinata! Hinata nie zostawię Cię! Hinata! - złapał ją mocno za ramiona i potrząsnął jej dygoczącym z przerażenia ciałem. Powoli podniosła głowę.
- Toneri... Zabij mnie. Zabij mnie teraz błagam! - z jej oczu wypływał potok łez a drżące usta wypowiadały niemożliwą do spełnienia prośbę.
Sasori uśmiechnął się i podniósł wyżej swą dłoń. Szarpnął wychodzącymi z nich nićmi. Hinata uniosła ramiona sięgając do swoich katan. Wstała z kolan.
- Zabij mnie zanim ja zabiję Ciebie! - krzyknęła i postawiła krok w jego stronę. Zamachnęła się i zaatakowała klęczącego przed nią Toneriego. Ten upadł na ziemię unikając ataku. Ostrze odcięło pasmo jego białych włosów.
- Hinata co Ty wyprawiasz?! - Sasuke doskoczył między nich osłaniając Wybranego swoim ciałem. Zablokował jej kolejne uderzenie.
- Co ona wyprawia? - czerwonowłosy przechylił głowę na bok zdziwiony pytaniem youkaia - To do czego została stworzona. Zamierza przynieść swemu Panu głowę Wybranego. Czyż to nie oczywiste? Nie przeszkadzaj jej, psie. - syknął i szarpnął nićmi przez co Hinata jak marionetka ruszyła do przodu. Zaatakowała Opiekuna swoim ostrzem, a gdy ponownie została zablokowana Shinigami wykorzystał ten moment. Szarpnął kolejną z nici przez co dziewczyna kopnęła Sasuke w bok. Z głośnym hukiem uderzył w drzewo stojące parę metrów dalej.
Kolejne szarpnięcie. Kolejny atak. Złapała za materiał yukaty Otsutsukiego i uderzyła jego twarz otwartą dłonią zostawiając na niej ślad swoich ostrych pazurów. Obrócił się na bok łapiąc za ranę. Bogini Śmierci sterowana przez Sasoriego stanęła na jego głowię mocno przyciskając ją stopą do ziemi.
- Podnieś go. - rozkazał Indra. Za sprawą nici wykonała polecenie. - Chcę widzieć jego twarz jak umiera.
- Błagam... - po raz kolejny wyszeptała swoją prośbę. Nie potrafiła powstrzymać wypływających łez, gdy jej ostrze skierowane było w stronę Odkupiciela.
- Wybacz ale nie mogę Cię zabić. - Toneri obdarzył ją najcieplejszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widziała. Rozłożył ramiona sygnalizując, że poddaje się. Również rozpłakał się - Tak bardzo Ci współczuję Hinata. Nie mógłbym żyć ze świadomością, że zabiłem osobę którą kocham. Kocham Cię, Hinata.
Otworzyła szeroko spuchnięte od płaczu oczy. Katana, którą trzymała wydawała jej się ważyć tonę. Poczuła ucisk w sercu. Nagle zobaczyła malutkie światełko w tunelu, które z każdą chwilą świeciło z coraz większą mocą.
Sasori szarpnął za nici. Ostrze, które dzierżyła dziewczyna przebiło bok Wybranego. Jednak dzięki temu zbliżyła się na wystarczającą odległość. Spuściła wzrok na jego krwawiącą ranę na ustach.
- Ja Ciebie też kocham Toneri. - z całej siły zagryzła dolną wargę. Kropla krwi wypłynęła z pękniętej skóry. Nie czekając chwili dłużej wpiła się w usta cierpiącego Otsutsukiego.
- Nie! - wściekły krzyk Indry sprawił, że ziemia zadrżała.
- Już wcześniej oddałam Ci me serce... - szepnęła patrząc w jego jasne, błękitne oczy - Teraz oddaje Ci całą siebie. Moje ciało. Całą moją moc. Powtórzę to po raz kolejny. Należę do Ciebie Toneri.
Wokół ich ciał zawirowały należące do nich zmaterializowane energie. Jasność Światła Księżyca przeplatała się z ciemnością nocy. Toneri przyglądał się przerażony jak łańcuchy powoli oplatają się wokół nadgarstków Hinaty.
- Moje ręce nie mogą Cię skrzywdzić. - uśmiechnęła się do niego mimo łez wypływających z jej oczu - Tak działa kontrakt między Wybranym a istotą paktującą.
- Kontrakt? - powtórzył po niej zupełnie nie rozumiejąc co dzieje się wokół niego. Jeszcze przed chwilą czuł niewyobrażalny ból a teraz ostrze rozbiło się na małe kawałeczki, zaś rana w zaskakująco szybkim tempie zabliźniała się.
- Jesteś teraz moim prawdziwym Panem, Odkupicielu. - zacisnęła pięść łapiąc za nici. Zamknęła oczy, a gdy je otworzyła zmieniły się z szkarłatnych na całkowicie czarne a sznurki, którymi była połączona z Sasorim zapłonęły smolistym ogniem.
- Twoja moc jest niesamowita. - Toneri stanął ramię w ramię ze swoją ukochaną przyglądając się swoim dłoniom, które emanowały ogromną ilością Energii Światła Księżyca. Moc powoli rozchodziła się obejmując całe jego ciało.
Hinata wzniosła ręce do góry. Przez to, że od kilkuset lat nie pochłaniała dusz jej umiejętności zmalały. Jednak teraz mając moc Księżyca krążącą w jej żyłach czuła się niesamowicie.
- Nie wchodź w drogę memu Panu, nic nie znaczący śmieciu! - warknęła a zza góry wydobył się głośny ryk. Niespodziewanie zerwał się mocny wiatr. - Powstań, Saibankanie!
Na wzgórzu powstało pęknięcie spowodowane wbitymi w niego szponami. Szponami należącymi do wielkiego, ślepego, czarnego smoka.
- Saibankanie! Przywołałam Ciebie, gdyż Twe imię zwiastuje osąd! - krzyczała w niebo słowa przypominające wyniosłością ich tonu modlitwę - Nie patrzysz oczami lecz sercem. Ukaż wszystkich, którzy przeciwstawiają się Twej Pani!
Zgodnie z jej rozkazem mityczne zwierzę odbiło się od skał zbiegając wzdłuż nich z głośnym rykiem. Rozcinało skrzydłami ciała przeciwników. Przygniatał stopami wrogów i przebijał ich ostrymi pazurami. Zionął ogniem żywcem paląc wojowników ciemności.
- Nie uciekniecie przeznaczeniu. - odwrócili się na dźwięk znajomego głosu. Kilka kroków od nich stał Indra. Wytworzył wokół siebie smugę powstałą z krwi swoich ofiar pomieszaną z mocą ciemności. Zakończona ona była diabelską głową z ostrymi zębami i szpiczastymi rogami - Czasy jasności minęły. Nadszedł moment, aby pokazać Wam mrok żyjący w Waszych sercach!
.....
Nie mógł zliczyć ile dni i nocy trwała już ta walka. Nie mógł zliczyć ile pochłonęła ofiar.
Wszędzie wokół były płomienie. Kolejny huk. Piszczało mu w uszach. Przytłumione krzyki dochodziły do niego. Chciał zasnąć. Był tak bardzo zmęczony. Uchylił delikatnie powieki, które były zaskakująco ciężkie..
- To koniec, Odkupicielu - podniósł wzrok. Stał przed nim mężczyzna w identycznej yukacie jak jego. Różniły się tylko kolorem wyszytych na niej symboli. Jego długie, ciemne włosy delikatnie powiewają na wietrzę. Czerwone oczy rozbłysły. Miały kolor krwi.. Kolor księżyca. Uniósł głowę ku niemu i wyciągnął dłoń w jego kierunku. Patrzył na niego przez poranione palce.
- Więc tak skończę? - szepnął do siebie.
-
To nie koniec! - zza jego pleców wybiegła Hinata. Jej długie włosy
musnęły jego policzek, gdy go mijała. Wyciągnęła stępioną katanę - To
nie koniec! Dopóki żyję.. - z jasnych oczu wypłynęły łzy, obmywające
brudną od krwi i kurzu skórę - Dopóki żyję nie pozwolę żeby tak to się
skończyło! Zabiję Cię, In...Wszędzie wokół były płomienie. Kolejny huk. Piszczało mu w uszach. Przytłumione krzyki dochodziły do niego. Chciał zasnąć. Był tak bardzo zmęczony. Uchylił delikatnie powieki, które były zaskakująco ciężkie..
- To koniec, Odkupicielu - podniósł wzrok. Stał przed nim mężczyzna w identycznej yukacie jak jego. Różniły się tylko kolorem wyszytych na niej symboli. Jego długie, ciemne włosy delikatnie powiewają na wietrzę. Czerwone oczy rozbłysły. Miały kolor krwi.. Kolor księżyca. Uniósł głowę ku niemu i wyciągnął dłoń w jego kierunku. Patrzył na niego przez poranione palce.
- Więc tak skończę? - szepnął do siebie.
Urwała w połowie słowa. Na jej twarz, w miejsce dotychczasowej determinacji, wstąpiła mieszanina szoku, strachu oraz grymasu bólu. Jej krzyk zdawał się rozchodzić echem po całej wiosce.
Prawą
rękę, w której dziewczyna dzierżyła katanę, przebił strumień
szkarłatnej energii. Owinął się wokół jej przedramienia i z dużą siłą
cofnął do właściciela. W akompaniamencie głośnego chrupnięcia kości
dziewczyna została pozbawiona kończyny na wysokości barku.
- Hinata!
To co jeszcze niedawno było dla niego tylko przerażającym snem stało się rzeczywistością. Patrzył jak dziewczyna, którą kocha upada na kolana i wyje z bólu. Jego oddani przyjaciele mogli już zginąć gdzieś na polu bitwy. Za niego.
- Poddaj się Odkupicielu. Powtórzę. To koniec. - Indra patrzył na niego z góry. Z wyższością i obrzydzeniem.
- Poddać się? - Toneri trząsł się. Jednak nie ze strachu. Nie mógł opanować swego ciała przez wściekłość powoli rozchodzącą się po jego zmęczonym, obolałym ciele - Skrzywdziłeś ją. Nie wybaczę Ci tego! - otoczyła go jasna materia emanująca tak dużą ilością mocy Księżyca, że sam przebywanie blisko niej przytłaczało Indre.
- Walczysz na marne! - krzyknął wściekły i zacisnął pięści. Krwista smuga uformowała się ponownie w kształcie diabelskiej postaci - Znasz swoje przeznaczenie.
- Przeznaczenie? - Otsutsuki zaśmiał się gorzko prostując się - Jeszcze nie zrozumiałeś? W przeznaczeniu nie ma nic o NIEJ. W żadnej księdze, w żadnych zapiskach. Także nie przypuszczałeś, że tak to się skończy. Przeznaczenie nie gra tu żadnej roli od momentu, gdy stanęła na mojej drodze. Rozumiesz? - uniósł dłoń do góry. Ziemia zadrżała. Jezioro wzburzyło się - Zdolności Bogów Śmierci są niesamowite, prawda Yashin?
Z tafli wody powoli zaczęły wyłaniać się postacie. Ubrane w jasne yukaty klanu Otsutsuki.
- Nie obchodzi mnie przeznaczenie! - krzyknął Toneri, gdy poczuł za sobą obecność tysięcy Wybranych - Noszę w sobie moc Światła Księżyca. Mam w sobie poświęcenie wszystkich moich poprzedników. W moich żyłach krąży moc mej ukochanej, będącej mi zakontraktowaną. To Twoje starania są daremne!
Skumulował energię w jeden punkt tworząc gigantyczną kulę. Zawisła ona nad nim oraz wszystkimi Wybranymi. Wyciągnęli ręce ku górze, ku powstałej kuli. Jednym głosem zaczęli śpiewać modlitwę.
- Dajcie mi swą moc, bracia. - szepnął i wyciągnął zza materiału yukaty kryształowy flet. Przystawił go do swoich ust - Ostatnia Ceremonia Oczyszczenia rozpoczęła się... - dmuchnął w instrument.
Czas zdawał się stanąć w miejscu. Piosenka śpiewana przez Wybranych prowadziła go. Grał na instrumencie w rytm tej pieśni. Poza tym słyszał już tylko gong Świątyni Księżyca. Kula energii powoli unosiła się ku górze. Z każdą chwilą coraz bardziej zasłaniała Krwawy Księżyc.
- Przestań! - Indra zasłonił uszy upadając na kolana. Z jego oczu wypłynęła strużka krwi.
- Oczyść tą ziemię... - szepnął w przerwie od gry na flecie. Wraz z jego słowami żywe trupy upadły na ziemię zamieniając się w proch.
- Oczyść tą ziemię z zanieczyszczeń i chorób. - dośpiewali mu Wybrani.
- Oczyść tą ziemię...
- Oczyść tą ziemię z plugastwa i plag.
- Oczyść tą ziemię...
- Oczyść tą ziemię z klątw i przekleństw.
- Oczyść tą ziemię z wszelkiego zła, w imię mocy Księżyca! Na rozkaz i słowa Odkupiciela! Opuść tą ziemię mroczna kostucho! - po raz ostatni Toneri dmuchnął we flet. Instrument rozsypał się na drobne kawałeczki.
- Nie! To nie może się tak skończyć! - skóra Indry popękała jak porcelana. Powoli opadała na zgliszcza.
- Odejdź Indra. - Bóg Śmierci podniósł wzrok. Tuż przed nim stał jego brat bliźniak. Asura dotknął jego uszczerbionego policzka - Zaznaj spokoju mój bracie.
Po tych słowach wiatr zdmuchnął proch pozostały po jego istnieniu.
- Hinata, wytrzymaj proszę! - po policzkach Toneriego spływały łzy. Klęczał przy dziewczynie delikatnie podtrzymując jej głowę.
- Przeżyję. - jęknęła próbując się podnieść - Jego ręce nie mogą mnie zabić. Po prostu boli. - syknęła z bólu. Mimo wszystko uśmiechnęła się do niego czule.
To co jeszcze niedawno było dla niego tylko przerażającym snem stało się rzeczywistością. Patrzył jak dziewczyna, którą kocha upada na kolana i wyje z bólu. Jego oddani przyjaciele mogli już zginąć gdzieś na polu bitwy. Za niego.
- Poddaj się Odkupicielu. Powtórzę. To koniec. - Indra patrzył na niego z góry. Z wyższością i obrzydzeniem.
- Poddać się? - Toneri trząsł się. Jednak nie ze strachu. Nie mógł opanować swego ciała przez wściekłość powoli rozchodzącą się po jego zmęczonym, obolałym ciele - Skrzywdziłeś ją. Nie wybaczę Ci tego! - otoczyła go jasna materia emanująca tak dużą ilością mocy Księżyca, że sam przebywanie blisko niej przytłaczało Indre.
- Walczysz na marne! - krzyknął wściekły i zacisnął pięści. Krwista smuga uformowała się ponownie w kształcie diabelskiej postaci - Znasz swoje przeznaczenie.
- Przeznaczenie? - Otsutsuki zaśmiał się gorzko prostując się - Jeszcze nie zrozumiałeś? W przeznaczeniu nie ma nic o NIEJ. W żadnej księdze, w żadnych zapiskach. Także nie przypuszczałeś, że tak to się skończy. Przeznaczenie nie gra tu żadnej roli od momentu, gdy stanęła na mojej drodze. Rozumiesz? - uniósł dłoń do góry. Ziemia zadrżała. Jezioro wzburzyło się - Zdolności Bogów Śmierci są niesamowite, prawda Yashin?
Z tafli wody powoli zaczęły wyłaniać się postacie. Ubrane w jasne yukaty klanu Otsutsuki.
- Nie obchodzi mnie przeznaczenie! - krzyknął Toneri, gdy poczuł za sobą obecność tysięcy Wybranych - Noszę w sobie moc Światła Księżyca. Mam w sobie poświęcenie wszystkich moich poprzedników. W moich żyłach krąży moc mej ukochanej, będącej mi zakontraktowaną. To Twoje starania są daremne!
Skumulował energię w jeden punkt tworząc gigantyczną kulę. Zawisła ona nad nim oraz wszystkimi Wybranymi. Wyciągnęli ręce ku górze, ku powstałej kuli. Jednym głosem zaczęli śpiewać modlitwę.
- Dajcie mi swą moc, bracia. - szepnął i wyciągnął zza materiału yukaty kryształowy flet. Przystawił go do swoich ust - Ostatnia Ceremonia Oczyszczenia rozpoczęła się... - dmuchnął w instrument.
Czas zdawał się stanąć w miejscu. Piosenka śpiewana przez Wybranych prowadziła go. Grał na instrumencie w rytm tej pieśni. Poza tym słyszał już tylko gong Świątyni Księżyca. Kula energii powoli unosiła się ku górze. Z każdą chwilą coraz bardziej zasłaniała Krwawy Księżyc.
- Przestań! - Indra zasłonił uszy upadając na kolana. Z jego oczu wypłynęła strużka krwi.
- Oczyść tą ziemię... - szepnął w przerwie od gry na flecie. Wraz z jego słowami żywe trupy upadły na ziemię zamieniając się w proch.
- Oczyść tą ziemię z zanieczyszczeń i chorób. - dośpiewali mu Wybrani.
- Oczyść tą ziemię...
- Oczyść tą ziemię z plugastwa i plag.
- Oczyść tą ziemię...
- Oczyść tą ziemię z klątw i przekleństw.
- Oczyść tą ziemię z wszelkiego zła, w imię mocy Księżyca! Na rozkaz i słowa Odkupiciela! Opuść tą ziemię mroczna kostucho! - po raz ostatni Toneri dmuchnął we flet. Instrument rozsypał się na drobne kawałeczki.
- Nie! To nie może się tak skończyć! - skóra Indry popękała jak porcelana. Powoli opadała na zgliszcza.
- Odejdź Indra. - Bóg Śmierci podniósł wzrok. Tuż przed nim stał jego brat bliźniak. Asura dotknął jego uszczerbionego policzka - Zaznaj spokoju mój bracie.
Po tych słowach wiatr zdmuchnął proch pozostały po jego istnieniu.
- Hinata, wytrzymaj proszę! - po policzkach Toneriego spływały łzy. Klęczał przy dziewczynie delikatnie podtrzymując jej głowę.
- Przeżyję. - jęknęła próbując się podnieść - Jego ręce nie mogą mnie zabić. Po prostu boli. - syknęła z bólu. Mimo wszystko uśmiechnęła się do niego czule.
- Hinata... - Otsutsuki zamarł widząc pękniecie na jej policzku. Bogini Śmierci podniosła lewą dłoń do twarzy. Jej palce odpadały kawałek po kawałku.
- Oczyść tą ziemię z wszelkiego zła... - powtórzyła słowa Wybranego. Spojrzała po raz ostatni w jego zaczerwienione od płaczu oczy - Dziękuję, że mnie pokochałeś i pozwoliłeś mi pokochać Ciebie.
- Nie zgadzam się! - objął jak najdelikatniej jej rozpadające się ciało. Nim zdążył się zorientować w jego dłoniach została tylko yukata należąca do dziewczyny. Zawył z rozpaczy.
Na nocnym niebie pojawiła się Lawina Ognia. Spojrzał na spadające gwiazdy.
- Błagam... - szepnął wtulając twarz w ubranie, które należało do Hinaty - Błagam pozwól mi jeszcze raz ją spotkać!
- Oczyść tą ziemię z wszelkiego zła... - powtórzyła słowa Wybranego. Spojrzała po raz ostatni w jego zaczerwienione od płaczu oczy - Dziękuję, że mnie pokochałeś i pozwoliłeś mi pokochać Ciebie.
- Nie zgadzam się! - objął jak najdelikatniej jej rozpadające się ciało. Nim zdążył się zorientować w jego dłoniach została tylko yukata należąca do dziewczyny. Zawył z rozpaczy.
Na nocnym niebie pojawiła się Lawina Ognia. Spojrzał na spadające gwiazdy.
- Błagam... - szepnął wtulając twarz w ubranie, które należało do Hinaty - Błagam pozwól mi jeszcze raz ją spotkać!
- W tej gablocie mamy ukazane starożytne księgi. Zachowały się one mimo spalenia Świątyni Księżyca tylko dlatego, że były przechowywane w specjalnych warunkach. Mnisi najpierw owijali je...
- Ale przynudza. - jęknął Shikamaru i przeciągle ziewnął.
- Jesteśmy w muzeum. Nie wiem czego się spodziewałeś, Ty ignorancie. - skarciła go Tenten i uciszając go gestem dłoni.
- Po co mamy słuchać o jakichś bajeczkach wyssanych z palca? - Sasuke wyciągnął telefon i zaczął przeglądać social media dla zabicia czasu - Nie jesteśmy dziećmi, żeby wierzyć w taki syf.
- Gdzie Toneri? - zapytał Neji, gdy zauważył brak ich przyjaciela.
Toneri stał wpatrzony w obraz przedstawiający dwójkę ludzi. Jasnowłosego mężczyznę i długowłosą kobietę. Obydwoje mieli na sobie maski, także nie mógł dostrzec ich twarzy jednak coś przyciągało go do tej pracy. Zatytułowana była "Nie-przeznaczeni".
Nagle do jego uszu dobiegł bliski jemu dźwięk. Cicha melodia wybijana przez gongling. Dokładnie taka sama, jaka wydobywała się z tego, który należał do niego.
Odwrócił się w poszukiwaniu jego źródła.
Poczuł dziwny, jednak dziwnie znajomy ucisk w sercu.
- Ale przynudza. - jęknął Shikamaru i przeciągle ziewnął.
- Jesteśmy w muzeum. Nie wiem czego się spodziewałeś, Ty ignorancie. - skarciła go Tenten i uciszając go gestem dłoni.
- Po co mamy słuchać o jakichś bajeczkach wyssanych z palca? - Sasuke wyciągnął telefon i zaczął przeglądać social media dla zabicia czasu - Nie jesteśmy dziećmi, żeby wierzyć w taki syf.
- Gdzie Toneri? - zapytał Neji, gdy zauważył brak ich przyjaciela.
Toneri stał wpatrzony w obraz przedstawiający dwójkę ludzi. Jasnowłosego mężczyznę i długowłosą kobietę. Obydwoje mieli na sobie maski, także nie mógł dostrzec ich twarzy jednak coś przyciągało go do tej pracy. Zatytułowana była "Nie-przeznaczeni".
Nagle do jego uszu dobiegł bliski jemu dźwięk. Cicha melodia wybijana przez gongling. Dokładnie taka sama, jaka wydobywała się z tego, który należał do niego.
Odwrócił się w poszukiwaniu jego źródła.
Poczuł dziwny, jednak dziwnie znajomy ucisk w sercu.
- Błagam... - szepnął wtulając twarz w ubranie, które należało do Hinaty - Błagam pozwól mi jeszcze raz ją spotkać!
// KONIEC!
Tak jest! To już jest koniec... Nie ma już nic! Jesteśmy wolni! Możemy iść!Jest 3.30 jak kończę to pisać! Jednak już musiałam! Musiałam!
Jak wrażenia po tym rozdziale i ogólnie całości opowiadania?
PS. Mam nadzieję, że zrozumieliście zakończenie.
Czy chciałam cokolwiek inaczej napisać niż ostatecznie napisałam? OCZYWIŚCIE, ŻE TAK
- Chciałam Nejiego zabić.
- Chciałam Hinate zabić tak na amen amen.
- Chciałam, żeby wszyscy byli startowo takimi złymi duszkami jak nasza Hinata czy Obito.
- Chciałam pokazać więcej historii klanu Otsutsuki ale oczywiście nie starczyło mi czasu i energii żeby dodać kolejny wątek.
- I wiele wiele innych, których teraz nie pamiętam nawet.
DZIĘKUJĘ WAM ZA BYCIE ZE MNĄ!
3...2...1... Startujemy ze Zniewolonymi co?
Sasuke - właśnie takiego go sobie wyobrażam - męskiego, zadziornego, z błyskiem w oczach. Takiego Sasuke mi dałaś.
OdpowiedzUsuńHinata jest taka wierna i oddana Toneriemu. Ale coż, traktuje go jak bóstwo, którym jest. I zniknęła. Rozmyła się w powietrzu. Zakończenie jest CU-DO-WNE!
W tym opowiadaniu jest naprawdę dużo fantastyki, nawet nie wiem kiedy ją tak polubiłam. Napewno dzięki temu ff i ff Kyoko. Podoba mi się poruszenie tematu Indry, Yashina itd. Bogowie śmierci i ich wyznawcy. Bóstwa. Słudzy. Oczyszczenie.
JESTEM GOTOWA NA ZNIEWOLONYCH!
Całuję,
Sharona ;)
tak bardzo ciesze sie, ze Ci się podobało!
Usuńjuz juz koncze rozdzial zniewolonych i lecimy z tym!
Szkoda, że historia tej dwójki tak szybko się skończyła! Widziałam w tym opowiadaniu tak wielki zasób wątków... Aż chciałoby się więcej. Przykro mi, że Hinata musiała odejść. No i ten ból Toneri'ego po jej stracie. W końcu tak naprawdę nie tego chciał. Wrr.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne opowiadania c:
nooo wiem wiem... duzo watkow moglo byc poprowadzonych lepiej ale no to bylo moje pierwsze opwiadaie ktore zamykalo sie w tak niewielu rozdzialach i pare spraw zepsułam niestety... ale człowiek uczy się na błędach!
Usuńjuż zaraz zaraz będzie!
OHAYOOOOOO, DZIK SAMURAJ-CHAN!! Trochę mnie tu nie było, ale powracam, bo jakbym bym mogła nie?!
OdpowiedzUsuńJeju, aż się łezka w oku kręci, że przez te wszystkie lata nic się nie zmieniło! <3 Pamiętasz, jak kiedyś komentowałyśmy sobie każdy rozdział na bieżąco? Mega się cieszę, że możemy do tego wrócić, a jeszcze bardziej się cieszę, że skończyłaś w końcu tę historię. ^^ Ciekawie było śledzić losy bohaterów w tym niecodziennym świecie/ uniwersum. Troszkę brakowało mi rozwinięcia tego, jak to wszystko działało i ogólnie zasad tego świata, bo tyle wątków, akcji, postaci, wydarzeń, że niejednokrotnie się gubiłam. Ale co z tego?! :D Fajnie, że zakończenie jest takie niejednoznaczne. Naprawdę super! <3 Zajebiste. <3 Jestem w szoku! Jak ty na to wpadłaś? Widzę, że pisanie po nocach Ci służy. <3 No to teraz czas na Zniewolonych! Już się nie mogę doczekać! :D
Całuski i buziaki! <3
Dzień dobry.
OdpowiedzUsuńAnaliza Twojego opowiadania znajduje się tu: Klik.
Serdecznie zapraszamy. ^^