Ile ja potu, łez i ginu wylałam na ten rozdział... Ile ja paczek heetsów na niego spaliłam!
Koniec mazania się! Zapraszam do czytania! ///
_________________________________________________
- Czy to jest... - przerwał szukając odpowiednich słów, które nie urażą szatynki.
- Konieczne. - odczytała jego zniechęconą minę i roześmiała się. Podsunęła pod nos chłopaka kolejną księgę - To już ostatnia Panie Toneri.
Otsutsuki cierpiętniczo westchnął i spojrzał na stos starych, pokrytych kurzem książek. Tenten rozsiadła się wygodnie na podłodze z pędzlem w dłoni. Z pełnym skupieniem nanosiła tusz na talizmany. Nie miał wyboru. Sięgnął po pierwszą - z brązową, skórzaną okładką.
"DZIEJE ŚWIĄTYNI KSIĘŻYCA - POCZĄTEK I KONIEC"
Toneri powoli przejechał opuszkami palców po złotym napisie. Otworzył księgę.
WSTĘP: SIŁA ŚWIATŁA KSIĘŻYCA
"Siła Światła Księżyca jest darem od najłaskawszej Bogini Kaguyi. Naszym najwyższym obowiązkiem jest strzec jej, a także za pośrednictwem najczystszych istot, jakimi są nasi mnisi dzielić się tą łaską z mieszkańcami Świętych Ziem. Zadaniem Wybranego jest pobieranie energii z Księżyca aby następnie móc odprawić Ceremonię Oczyszczenia. Ceremonia Oczyszczenia może zostać odprawiona jedynie przez Wybranego, który osiągnął wystarczający poziom swoich umiejętności."
Ominął kilka stron wyszukując fraz, które pomogłyby mu w poskładaniu wszystkich nowych informacji w jedną, spójną całość.
ROZDZIAŁ 3: ROZPAD
"Po raz pierwszy od wielu wieków, wraz ze spowodowanym przez nieustające susze pożarem, w Świątyni Księżyca narodziły się bliźnięta. Gdy pierworodny przyszedł na świat, wiatr nasilił się. Z jego pierwszym krzykiem ściana ognia powiększyła się pochłaniając kolejne domostwa. Zanim drugie dziecko przyszło na świat - pożar okupował już bramy Świątyni Księżyca. Jednak, gdy z oczu młodszego wypłynęły pierwsze łzy z nieba opadły krople deszczu. Jego narodziny przerwały kilkuletnią suszę.
Pierworodny syn nosił imię Indra, zaś jego brat - Asura. Od najmłodszych lat Indra przejawiał w sobie ogromne pokłady energii. Historia Świątyni Księżyca nie zarejestrowała silniejszego z mnichów. To on miał zostać Wybrany. Jednakże Jego poprzednik dostrzegł w nim coś, czego oko zwykłego śmiertelnika nie było wstanie dostrzec - zło. Gdy chłopcy osiągnęli pełnoletność, Wybrany ku zaskoczeniu wszystkich, utwierdzając słuszność swej woli mocą Księżyca, swoim następcą uczynił Asure. Rozkazał Indrze zrzec się swej siły i ofiarować ją swemu bratu.
W momencie, w którym Wybrany sięgnął do oczu pierworodnego między nimi utworzyło się gigantyczne pęknięcie, z którego mozolnie zaczęły sięgać umazane krwią, powykręcane ręce. Śmiech Indry rozniósł się echem w Świątyni Księżyca budząc całe zapieczętowane zło tego świata. Walka między Światłością a Mrokiem trwała jedenaście dni oraz jedenaście nocy. Poświęcając życie wielu mnichów oraz Opiekunów - udało się Wybranemu odpędzić złe moce. Nie był jednak w stanie zabić swego brata. Ostatnie słowa Indry, przekazywane między pokoleniami jako ostrzeżenie przed niepewnym jutrem brzmiały:
"Światłość straci swój blask. Zaleje się szkarłatną krwią, spowijając w mroku Waszą Świątynie Księżyca! Oczekujcie tego dnia.. Oczekujcie, gdy wrócę - wpierw Was ostrzec, by przypomnieć Wam, że ten mrok kryje się również w Was. Wtedy jeszcze pozwolę paść Wam przede mną... Pod moimi stopami. Gdy zaakceptujecie ciernie w Waszych duszach. Gdy będziecie błagać o litość. Moje drugie nadejście będzie już ostateczne. Ta noc będzie Waszą ostatnią. Nigdy nie zobaczycie już Światła, głupcy! Ten Wybrany, będzie Waszym ostatnim. Pokażę Wam prawdziwą siłę!"
Praktycznie natychmiast sięgnął po kolejną księgę, tym razem z napisem "DZIEJE ŚWIĄTYNI KSIĘŻYCA - OBJAWICIEL". Z pomocą silnego podmuchu wiatru otworzyła się, wybierając za niego stronę.
ROZDZIAŁ 6: OSTATNIA CEREMONIA OBJAWICIELA
"Indra spełnił swoją groźbę. Pod postacią ówczesnego cesarza zaatakował Świątynie Księżyca. Po długiej bitwie, która trwała jedenaście dni i jedenaście nocy zrównał z ziemią budynek oraz niemalże cały klan. Części udało się za rozkazem Wybranego uciec w góry.
Podczas, gdy jego Opiekunowie z całych swych sił powstrzymywali ataki wojsk nieprzyjaciela Objawiciel, Takeshi Otsutsuki odprawiał swą ostatnią ceremonię. Tuż przed końcem rozkazał swym Opiekunom rozproszyć się aby pomóc ocalałym, oraz zwiększyć szansę demonów na przeżycie. Ostatkiem sił dokończył ceremonię - fala najczystszej mocy Księżyca zalała Ziemię. Jednakże ostatnia wystrzelona w powietrze strzała dosięgnęła serca Objawiciela. Odszedł dopełniając swego przeznaczenia.
Wraz z jego śmiercią Świątynia Księżyca, pobliski las oraz niewielka część wioski stanęła w czarnych płomieniach. Wyniszczyła resztkę wojsk nieprzyjaciela. Nie zostało zapisane w jaki sposób powstały te płomienie."
- Czemu nie zapisali, że ona to zrobiła? - ponownie przejechał wzrokiem po pożółkłej kartce szukając jakichkolwiek informacji o jej osobie. Nigdzie nie było ani słowa o piątej Opiekunce.
ROZDZIAŁ 7: OCZEKIWANIE ODKUPICIELA
"Ci, którzy przeżyli - powrócili odbudować Świątynie Księżyca. Na zgliszczach wznieśli nowe miejsce kultu Światła Kaguyi.
Kolejną przeszkodą, z którą przyszło się zmierzyć klanowi Otsutsuki był brak Wybranego. Przez setki lat rodziły się przeważnie dziewczynki, a gdy byli już to chłopcy - nie zostali oni obdarzeni łaską Księżyca. Brak Wybranego powodował wzrost zanieczyszczeń powietrza złą energią. Niosło to za sobą wzrost ilości złych duchów oraz osłabienie pieczęci zabezpieczających potężne demony. Udało się klanowi podtrzymać równowagę świata z nadzieją oczekując następnego Wybranego - Odkupiciela.
W dniu, w którym spadł pierwszy wiosenny deszcz, osiemnaście lat przed Lawiną Ognia przyszedł na świat. W towarzystwie ognia, bólu, smutku i śmierci - urodził się Wybrany. Narodził się Odkupiciel. Toneri Otsutsuki."
- Ból, smutek, śmierć... - szepnął zamykając księgę. Przeczesał dłonią białe włosy - Czy to wszystko musi się kręcić wokół cierpienia?
- Panie Toneri. - Tenten uśmiechnęła się do niego pocieszająco. Przetarła policzek, przez co jeszcze bardziej rozmazała na skórze czarny atrament - Poświęcenie naszego życia dla dobra świata jest honorem, a nie cierpieniem!
- Może jest jakiś sposób? - mruknął do siebie sięgając po kolejną księgę - Może jest jakiś sposób, żeby zmienić przeznaczenie...
"ISTOTY POZAZIEMSKIE, PIECZĘTOWANIE, KONTRAKTY"
"Opiekunowie - cztery stworzenia towarzyszące klanowi Otsutsuki od czasu Rozpadu. Youkai umiejętnościami odwzorowujące potrzeby klanu. Za zadanie Opiekunów uznaje się strzeżenie rodziny Otsutsuki, jednak w szczególności Wybranego. Oni odpowiedzialni są za Jego przygotowanie, bezpieczeństwo a przede wszystkim życie. Gotowi są poświęcić własne życie aby ceremonia oczyszczenia doszła do skutku. Opiekunowie zobowiązani są do bezsprzecznego wykonywania rozkazów Wybranego."
- Zdążyłem się już przekonać. - cofnął się myślami do wczorajszego treningu z Shikamaru. Konkretnie momentu, w którym Kruk zamarł bez ruchu po usłyszeniu jego rozkazu.
"Obowiązkiem Wybranego jest tworzenie pieczęci lub nadawanie mocy tym stworzonym przez jego Opiekuna, które pomogą zatrzymać zło lub całkowicie oczyścić z niego świat. Za pomocą pieczęci rodzina Otsutsuki oraz On sam może zmieniać materialną postać rzeczy, odpychać złą energię lub zablokować wydobywanie się jej."
- Więc Hinata ma na sobie takie pieczęcie? - zerknął na zatraconą w pracy Tenten - Ciekawe czy Takeshi spodziewałby się, że jego moc zostanie użyta przeciwko niej...
"Wybrany po osiągnięciu dojrzałości swoich umiejętności może zakontraktować pozaziemskie stworzenie. Nie może być to jeden z jego Opiekunów - oni są już połączeni z nim nierozerwalnymi więzami. Kontrakt między Wybranym a istotą nadaje obydwojgu ze stron dodatkową siłę poprzez pomieszanie ich umiejętności..."
- Czemu więc Hinata nie chciała się na to zgodzić? - przerwał i uniósł jedną brew do góry prowadząc monolog - Przecież pożądała mocy. Chciała obronić za jej pomocą Takeshiego. Jestem tego pewny..
"... następuje to poprzez podzielenie ze sobą życia. Od tego momentu stają się jednością. Istota staje się bezwzględnie oddana Wybranemu, w zamian korzystając z dobroci Jego mocy.
Należy pamiętać, że zakontraktowana istota odczuwa ból Wybranego. Gdy Wybrany umrze - zakontraktowana istota również. Działa to tylko w jedną stronę - Wybrany nie odczuwa cierpienia zadawanego jego zakontraktowanej istocie."
- No tak... - zaśmiał się gorzko - Musi być gdzieś haczyk, prawda?
- Ile można siedzieć w książkach... - odwrócił się momentalnie, gdy usłyszał za swoimi plecami niski, męski głos.
- Sasuke, czy Ty uważasz, że moje książki są mniej ważne od Twojego treningu, że nam przerywasz? - Tenten uśmiechnęła się promiennie, jednak na czole dziewczyny można było dostrzec pulsującą żyłkę.
- I tak już skończyłem. - zatrzasnął księgę. Wstał rozciągając ciało, przez co kości nieprzyjemnie chrupnęły. Nie zdawał sobie sprawy, jak długo siedział w bibliotece.
- Cudownie. Chodź... - syknął i zacisnął pięści - Panie Toneri.
Trening z Sasuke był katorgą. Przez pierwszy miesiąc ćwiczyli walkę bez użycia narzędzi. Siła mięśni i spryt - to jedyne czego potrzebował. Doskonale zdawał sobie sprawę, że tego nie miał.
- Sprawia Ci to satysfakcję. Prawda, Sasuke? - przetarł materiałem kimona krew z rozciętej wargi.
- Nie będę okłamywał Wybranego. Oczywiście, że tak. - wzruszył ramionami i odczekał aż Toneri ponownie podniesie się z ziemi - Nie podobasz mi się. Nie uratujesz jej.
- Co? - z szoku nie zdążył odeprzeć ataku. Pięść Węża spoczęła na przeponie Odkupiciela.
- Nie dbam o siebie. W ostatnim dniu stwierdzę, że to w porządku bo miałem całkiem niezłe życie wbrew pozorom... - Sasuke wyprostował się i spojrzał w niebo - Nimfy doceniają pracę Opiekunów, więc nie narzekam na brak towarzystwa. Mam przyjaciół. Mam swoje miejsce, do którego należę. Jestem yaksha, więc służba Świątyni Księżyca to dla mnie zaszczyt. Nie prosiłem się o to. Oczywiście, że nie. Jednak.. Jednak uwierz mi... Ciężko mi to powiedzieć... - zacisnął pięści - Uwierz mi, że gdy koło Ciebie stoję jestem najszczęśliwszy na świecie. Tak działają nasze więzy. Ale nie przeciwstawisz się przeznaczeniu. Nie uratujesz jej. Wkurwia mnie to, że tak skończy, gdy ma inne wyjście.
- Kochasz ją? - zanim zdążył się zorientować te dwa słowa wyrwały się z jego ust.
- Kocham? Nie jestem masochistą. - uniósł jedną brew i roześmiał się drwiąco - To jest jeden z Bogów Śmierci, Panie Toneri. Ona nie potrafi kochać. Jedyne pozytywne uczucia jakie w niej są, to wdzięczność i oddanie. Reszta jej duszy pokryta jest rozpaczą, bólem i niewyobrażalną niekończącą się pustką..
- Ty brudna suko! - obrócili się momentalnie, gdy usłyszeli krzyk z dziedzińca a zaraz po nim głośne uderzenie. Nie zastanawiając się dłużej ruszyli w tamtym kierunku. - Ile razy Ci mówiłam, żebyś nie pokazywała mi się na oczy! - Hinata leżała na ziemi trzymając się za policzek. Drugą, drżącą dłoń zaciskała mocno na materiale kimona. - Jesteś na mnie zła? Zrób to! Zabij mnie! Przecież to Twoje ulubione zajęcie... Krzyki, płacz, krew... Spójrz na mnie jak do Ciebie mówię, szmato! - po raz kolejny zamachnęła się aby zadać cios w drugi policzek dziewczyny.
- Starczy! - Toneri chwycił nadgarstek kobiety z dużą siłą zaciskając palce wokół niego - Kim Ty do cholery jesteś?!
- Och! Pan Otsutsuki! - nisko ukłoniła się mimo bólu - Ja jestem Twoją wierną siostrą Panie Otsutsuki! Jestem tu po to aby Ci...
-Służyć! - odepchnął służkę - Zapamiętaj to sobie... Jeszcze raz ktokolwiek podniesie na nią rękę... - przerwał aby wskazać palcem na Hinate - Przysięgam, że nakażę aby Sasuke mu ją odciął.
- Bardzo chętnie!* - Wąż uśmiechnął się kpiąco w stronę kobiety prostując i dumnie stając koło Bogini Śmierci.
- Ale... Ale ona jest... - stojący za kobietą mnich przycisnął do piersi starą księgę. Zamarł w połowie zdania.
- Czy to jest sprzeciw? - wokół ciała Wybranego zaczęła unosić się jasnoniebieska poświata. Zerwał się mocniejszy wiatr. Aura chłopaka zmieniła się. Była przytłaczająca i niebezpieczna. Sasuke wydał zadowolony pomruk kładąc dłoń na rękojeści katany. Delikatnie wysunął ją z pochwy.
- N-Nie! Nie śmiałbym..
- Niech więc tak zostanie. - zgromił wzrokiem starszego mężczyznę. Gdy ten w popłochu zniknął w jednym z budynków odetchnął starając się uspokoić. Kucnął koło dziewczyny i dotknął jej ramion. - Nic Ci nie jest?
- Panie Toneri nie musiałeś! Naprawdę nie boli mnie to! Proszę się mną nie przejmować! - krzyczała starając się uniknąć wzroku i dotyku Wybranego.
- Nawet jeśli jesteś silna nie pozwolę Cię tak traktować, rozumiesz? - szybkim ruchem złapał jej podbródek i uniósł twarz dziewczyny ku górze aby zmusić ją do spojrzenia na niego - Zrobię tyle ile będę w stanie, aby te piękne oczy się uśmiechnęły. Rozumiesz? Dokończymy jutro Sasuke.
- Tak jest, Panie Toneri. - Otsutsuki spojrzał na Węża zaskoczony. Po raz pierwszy ten zwrócił się do niego bez arogancji lub złości. Dodatkowo ukłonił się z szacunkiem. Gdy youkai odwracał się, aby odejść Toneri był w stanie przez moment dostrzec na jego twarzy delikatny uśmiech.
Wybrany wyprostował się i wyciągnął rękę w stronę dziewczyny aby pomóc jej wstać. Nie puszczając dłoni Hinaty ruszył do jego pokoju. Gdy zamknął drzwi odetchnął z ulgą. Dziękował sobie w duchu, że potrafił zapanować nad emocjami. Czuł, że w tej złości, która go wtedy ogarnęła mógłby zrobić komuś krzywdę. Chciał tego za wszelką cenę uniknąć.
- Mam na dziś jeszcze dużo pracy. - przyciągnął się wyginając plecy w łuk - Prześpij się, proszę. Odpocznij.
- Wolałaby czuwać... - przerwał jej śmiech chłopaka. Puknął palcem nos dziewczyny.
- Nie jestem już taki słaby! Trening Sasuke daje w kość ale przy okazji też efekty! - podwinął swoją yukate aby pokazać Hinacie zarys mięśni na prawym ramieniu. Ta parsknęła cichym śmiechem zakrywając usta dłonią. Serce chłopaka prawie wyskoczyło mu z piersi na ten widok.
- Dobrze Panie Toneri. - ukłoniła się i usiadła przy łóżku opierając o nie głowę.
- Nie będziesz spała na podłodze. - Otsutsuki pokręcił rozbawiony głową i podniósł ją z ziemi, przez co jej twarz pokrył czerwony rumieniec. Położył dziewczynę na miękkich poduszkach i przykrył ją kołdrą - Czuję, że dzisiaj nie zasnę. Muszę coś przemyśleć. Nie przejmuj się więc moją osobą i po prostu odpocznij.
Zasunął za sobą jak najciszej drzwi. Usiadł na drewnianej podłodze. Uniósł głowę w niebo. Tafla Księżyca odbijała się od jego jasnych, emanujących energią oczu. Czuł to coraz mocniej. Z każdym kolejnym dniem w jego ciele krążyło jej coraz więcej. Wyciągnął przed siebie rękę. Przyglądał się chwilę jej wnętrzu. Skumulował moc w sposób, w jaki nauczył go Shikamaru podczas treningu. Zwizualizował ją w swojej głowie. Skóra chłopaka zaczęła emanować błękitnym blaskiem. Wpatrywał się w nią jak zahipnotyzowany. Zamknął oczy.
Poczuł na skórze lekkie szczypanie, które po chwili zmieniło się w przeszywający ból. Błękitna poświata zniknęła. Zamiast niej, z jego dłoni powoli spływała szkarłatna krew. Księżyc stał się czerwony. Na polanie przed nim leżały dziesiątki, rozszarpanych ciał. W tym również jego Opiekunów oraz Hinaty.
- Oczy... - jeden z trupów poruszył się. Uniósł się na wykręconych ramionach. Powoli doczołgiwał się do drewnianego tarasu - Oczy... Oddaj mu swe oczy...
- Oddaj! - jedyne co zdążył zobaczyć to czerwone źrenice i wyciągnięta przed jego twarzą ręka.
Otworzył szeroko oczy. Dyszał a jego serce waliło jak szalone. Rozejrzał się. Wszystko wróciło do normalności. Drżał. Chwiejnym krokiem wrócił do pokoju. Podszedł do łóżka i najdelikatniej jak potrafił usiadł na jego brzegu.
- Panie Toneri? - Hinata podniosła się i oparła na łokciach. Przetarła oczy aby wybudzić się ze snu.
- Boję się... - patrzyła na jego plecy. Były dobrze zbudowane, jednakże w tej chwili wydawały się wyjątkowo kruche. - Tak cholernie się boję, Hinata!
Rozpłakał się. Dziewczyna nie wiedząc jak się zachować przylgnęła swym ciałem do jego pleców. Objęła go ramionami. Wiele razy widziała łzy. I to przerażało ją najbardziej. Widziała ten obraz zanim zabierała niewinne życia. Tak płakały osoby, które wiedziały, że umrą.
- Też się boję, Panie Toneri. - szepnęła opierając czoło o jego bark. - Ale obiecuję, że zrobię wszystko co w mojej mocy abyś nie zginął!
- Nie boję się śmierci! - krzyknął wyrywając się z jej uścisku. Zrobił to aby obrócić się i spojrzeć w jej oczy - Boję się, że nie podołam! Boję się, że nie jestem wystarczająco silny. Boję się, że nie znajdę sposobu, aby... Aby... - przerwał, gdy poczuł zimne dłonie na swoich policzkach. Przybliżyła swoją twarz do jego. Zetknęła ich czoła ze sobą.
- Zaufaj. Zaufaj sobie i nam.
...
- Gorąco.. - mruknął i spróbował wstać. Nie mógł jednak się poruszyć, przez ciężar na klatce piersiowej. Mrugnął kilka razy. Obok niego, wtulona w jego tors spała Hinata. Dodatkowo on obejmował ją ramieniem. Odruchowo cofnął się czując jak jego twarz nabiera rumieńców. Dziewczyna obudzona jego ruchem podniosła się, przetarła oczy i nieprzytomnie spojrzała na Toneriego. Chwilę zajęło jej, zanim zorientowała się w jakiej sytuacji się znaleźli.
- Przepraszam! - pisnęła i odskoczyła od niego. Chciała oprzeć się ręką o materac jednak okazało się, że zabrakło jej do tego kilku centymetrów.
- Uważaj! - rzucił się aby pomóc Hinacie. Złapał ją za nadgarstek drugiej ręki, jednak było już za późno. Został pociągnięty na drewnianą, zimną podłogę.
- Panienko Toneri, czas na trening! - drzwi rozsunęły się gwałtownie. Stanął w nich Sasuke. Otworzył lekko usta ze zdziwienia. Na podłodze, koło łóżka leżała Hinata. Materiał kimona zsunął się z jej ramion, odsłaniając dekolt. Udo dziewczyny również było okryte. Tuż nad nią wisiał Toneri. Podtrzymywał swoje ciało na rękach opartych po obu stronach jej głowy. Kolano chłopaka znajdowało się między nogami Hinaty. Obydwoje wpatrywali się w siebie zszokowani, z rumieńcami na twarzy. Gdy usłyszeli Sasuke odskoczyli od siebie - Kurwa zamykajcie drzwi jak robicie takie rzeczy...
- T-To nie tak! - Toneri szybko podniósł się z podłogi poprawiając yukate.
- Potrzebujesz porady w tych sprawach starszego o kilkaset lat kolegi, Panie Toneri? - Sasuke roześmiał się szyderczo i objął ramieniem spanikowanego Otsutsukiego. Praktycznie siłą wyciągnął go na zewnątrz. Wybrany obejrzał się na chwilę za siebie.
Hinata stała z lekko spuszczoną głową. Jedną ręką trzymała materiał yukaty tak, aby zasłonić odkryte wcześniej ciało. Drugą dłoń uniosła do twarzy. Przyciskała jej wierzch do swoich ust.
...
- Jesteś gotowy, Panie Toneri. - Shikamaru poklepał Wybranego po ramieniu i ciepło uśmiechnął się - Twoje pokłady energii urosły w zastraszającym tempie. Czas abyś stał się prawowitym Wybranym. Aby to osiągnąć musimy udać się do Świętego Źródła.
- Nie jestem nim jeszcze? - Otsutsuki uniósł brew lustrując wzrokiem Kruka przygotowującego się do wyprawy.
- Brakuje Ci do tego tylko fletu. Dzięki niemu będziesz mógł odprawić Ceremonię Oczyszczenia, Panie Toneri. - Wybrany pokiwał w ciszy głową na znak zrozumienia. Wraz z Shikamaru ruszył w kierunku wyjścia ze Świątyni Księżyca.
Przy bramie jak zawsze stał Haku oraz Zabuza. Ukłonili się nisko. Poza nimi czekała również trójka Opiekunów - Sasuke, Tenten oraz Neji. Gdy mieli już opuścić błogosławione terytorium z dachu Świątyni Księżyca zeskoczyła Hinata. Wolnym krokiem podeszła do nich.
- Nie mogę dzisiaj iść z Wami**... - zacisnęła pięści i spojrzała w oczy Sasuke - Opiekuj się Nim.
- Za cenę swojego życia. - Wąż uśmiechnął się zadziornie prezentując wystające kły.
- Będę Was wyczekiwać. - mówiąc to przeniosła wzrok na Wybranego. Podszedł do niej i delikatnie pogładził jej policzek. Troska w jej praktycznie białych tęczówkach obezwładniała jego serce.
- Wrócimy jak najszybciej. Nie martw się. - Otsutsuki cofnął niechętnie dłoń, po czym wraz z Opiekunami zniknął w gęstym lesie.
Oświetleni blaskiem księżyca wspinali się po stromym zboczu góry. Panującą między nimi ciszę przerywały jedynie namiętne przekleństwa Sasuke odnośnie długości trasy oraz osuwające się spod ich nóg kamyczki.
- Panie Toneri, tu nasza wspólna wędrówka dobiega końca. - Tenten ukłoniła się nisko. W ślad za nią poszła reszta Opiekunów. - Tam musisz iść sam. Kaguya swą mocą wskaże Ci Twoją dalszą drogę. Powodzenia, Panie Toneri.
Wziął głęboki oddech. Las stawał się coraz bardziej gęsty, a jedyne co służyło mu za drogowskaz to smuga światła przedzierająca się przez korony drzew tworząca wąską ścieżkę. Na jej końcu była jaskinia. Aby zmieścić się w nią musiał uklęknąć. Wspomagając się rękoma przeszedł ciemną, wilgotną grotę. Gdy opuścił ją musiał zmrużyć oczy.
Znalazł się na polanie, nad którą wisiał gigantyczny księżyc w pełnej okazałości. Jego blask odbijał się w jeziorze. Wokół Toneriego pojawiły się wesołe, chichoczące wróżki. Ciągnęły go w stronę wody za materiał jego yukaty. Do uszu chłopaka dobiegła piękna melodia. Zamknął oczy i pozwolił jak zahipnotyzowany prowadzić się leśnym stworzeniom.
Chłodny wiatr owiał jego policzki a muzyka ustała. Uchylił powieki. Stał na środku jeziora. Wciągnął głośno powietrze do płuc, gdy patrząc w dół dostrzegł pływające pod nim złote karpie.
- Synu Księżyca... - drgnął słysząc damski głos. Powoli uniósł głowę. Przed nim, kilka metrów nad taflą unosiła się kobieta. Jej długie, białe włosy prawie dotykały wody. Jasne oczy wpatrywały się w niego przenikliwie. Wyciągnęła w jego kierunku ręce. - Podejdź mój Synu Księżyca.
- Jesteś... Jesteś Kaguya? Jesteś Boginią Księżyca? - Toneri postawił jeden, niepewny krok. Po chwili wahania kolejny. Powoli, nieufnie dotknął rąk kobiety.
- Jesteś gotowy... - zbliżyła palce prawej ręki do jego błękitnych źrenic - Masz tak duże pokłady mocy! Uratuj ich... Uratuj moje dzieci, Odkupicielu!
Wraz z jej krzykiem idealna tafla pod jego stopami pękła. Wpadł do wody wzburzając ją. Próbował wydostać się na powierzchnię jednak głębia pochłaniała coraz bardziej jego ciało.
Ciemność. Wszechogarniająca ciemność.
Gdy zdawało mu się, że już był blisko utraty świadomości jego ciało zetknęło się z czymś ostrym. Przejechał dłonią po niezidentyfikowanym obiekcie. Nie był w stanie wyczuć, czym są te wąskie, chropowate kształty. Skupił się aby skumulować energię. Błękitna poświata otoczyła go oświetlając otoczenie. Ledwo powstrzymał krzyk gdy dostrzegł, że to co przed chwilą dotykał było kośćmi.
Całe dno jeziora usłane było ludzkimi szczątkami.
Szczątkami, które nagle zaczęły się poruszać. Stopniowo kości pokrywały się ścięgnami, mięśniami i skórą. Przed Tonerim stanęło kilkadziesiąt osób ubranych w yukaty rodu Otsutsuki. Powolnym krokiem podszedł do niego mężczyzna o krótkich, szpiczastych, brązowych włosach. Na czole miał zawiązany biały bandaż, spod którego wystawały dwa dłuższe kosmyki.
- Witaj Toneri. - jego niski głos dotarł do umysłu Toneriego mimo, że nieznajomy nie otworzył ust - Jestem Asura. To jezioro jest moim grobowcem. Moim oraz wszystkich Wybranych. - wskazał dłonią na towarzyszy - To przez rozłam między mną a moim bratem musisz nieść to brzemię... Tak mi przykro, że nie dane Ci będzie doświadczyć długiego życia. Jednakże muszę prosić Cię o to... Uratuj mojego brata, Toneri. Poświęć swe życie aby on mógł zaznać spokój z dala od ogarniającej go ciemności.
- Znowu się spotykamy, Toneri! - tuż obok Asury stanął młody chłopak.
- Takeshi? - to imię wyrwało się z umysłu Odkupiciela.
- Cieszę się, że mnie poznajesz. - Takeshi uśmiechnął się delikatnie. Był najmłodszy z wszystkich zebranych. Wyróżniał się również swoim wyglądem. Jego szaty oraz długie, białe włosy były poplamione krwią. Zaś w piersi tkwiła strzała. Zupełnie nie przypominał tego dumnego młodzieńca z jego snów. - Jak żałośnie prawda? Mogłem chociaż zreinkarnować się nieco korzystniej... - zaśmiał się spoglądając na swoją ranę. Podszedł do Odkupiciela tak blisko, aby móc dotknąć jego ramienia. Wyciągnął drugą dłoń zaciśniętą w pięść przed siebie. Wypływała z niej krew. Gdy ją otworzył, Toneri mógł zobaczyć rozbity na kilka kawałków raniących skórę Takeshiego kryształowy flet. Przekazał je w dłoń Wybranego. Nachylił się dotykając czołem o jego bark. - Toneri... W zapisanym przeznaczeniu nic o niej nie ma. Rozumiesz? Nie przewidzieli jej istnienia. To brzemię jest z Tobą. Jednak... Jednak wierzę, że jedna osoba, jedna decyzja może zmienić wszystko. Zrób wszystko aby żyć, Toneri. - złapał go oburącz za ramiona mocno ściskając na nich palce - Pamiętaj, że będziemy z Tobą! Masz siłę całego rodu! Toneri odkup grzechy tego świata!
Wypłynął na powierzchnię łapczywie łapiąc oddech. Gdy dotarł do brzegu upadł na kolana wypluwając wodę. Kiedy już udało mu się uspokoić organizm spojrzał na dłoń - krwawiła, bolała. Jednak wbrew temu, czego się spodziewał flet nie miał ani jednej rysy. Schował go pod yukate i ruszył w stronę jaskini, którą dostał się na polanę.
Gdy wyszedł z niej przeszedł go dziwny dreszcz. Gałki pulsowały.
- Ależ Pan będzie zadowolony, gdy przyniesiemy mu jego oczy! Prawda Itachi? - odskoczył, gdy usłyszał tuz za uchem nieznajomy głos. Przybrał pozycję gotową do walki obserwując mężczyznę w pomarańczowej masce.
- Czemu traktujesz to jak zabawę? Pospieszmy się. - z drzewa zeskoczył wysoki mężczyzna o dłuższych, czarnych włosach i tego samego koloru oczach - Zróbmy to zanim zjawią się te chowańce.
- Za wolno! - tuż przed Tonerim pojawiła się Tenten. Rozłożyła zwój i wymówiła cichą regułkę. Wokół nich pojawiła się zielonkawa bariera.
- Teraz dopiero zaczyna się zabawa. - Sasuke wyciągnął swoją katanę. Polizał ją zostawiając na niej swój jad.
- Nie mogę się doczekać... - mruknął nieznajomy w masce. Wolnym ruchem zdjął ją odkrywając szeroki uśmiech. Przygryzł palec, z którego skapnęła szkarłatna krew. Gdy dotknęła gruntu, ziemia zaczęła drżeć. Po chwili powstały pęknięcia, z których z głośnym jękiem i charczeniem wypełzały zgniłe ciała.
- Kurwa.
/W tym samym czasie w Świątyni Księżyca/
- Działasz mi na nerwy tak łażąc! - Zabuza krzyknął rzucając wielkim mieczem w Hinate. Ta sprawnie uniknęła ostrza, które wbiło się w drzewo.
- Denerwuję się. Mam złe przeczucia. - szepnęła zaciskając palce na ramionach. Dzwony zabiły. Haku złapał się za głowę.
- Równowaga... - syknął podtrzymując się bramy - Równowaga została zaburzona.
- Toneri! - Hinata krzyknęła. Jej drobne ciało zagotowało się ze złości. Paznokcie zamieniły się w ostre pazury. Oczy przybrały szkarłatny kolor. Z jej pleców wyrosły gigantyczne, czarne skrzydła pokryte łuską rozrywając materiał yukaty. Pieczęcie paliły jej skórę przypominając o nałożonych limitach. Wybiła się z ziemi podrywając do lotu.
Przeklęła widząc, że Obito ośmielił się go dotknąć swoimi brudnymi rękoma. Wylądowała na zgięte nogi, uderzając pięścią w ziemię tuż między nimi osłaniając Otsutsukiego rozpostartymi skrzydłami. Powoli wstała, prostując się. Szybko omiotła wzrokiem wyczerpanych Opiekunów. Nie miała szans. Itachi i Obito byli bardzo silnymi przeciwnikami. Obito niegdyś był jej uczniem. Była w przegranej sytuacji - jej moc w większości była zapieczętowana a także znajdowali się w lesie. Prawdopodobnie jak tylko Władca Lasu odczuje jej obecność przyjdzie po nią.
- Czemu tu jesteście? - syknęła obserwując ich.
- Z tego samego powodu, z którego Ty powinnaś tutaj być. - Itachi zgromił ją surowym spojrzeniem - Spójrz na siebie. Czuję jak bardzo pożądasz jego mocy.
- Indra Cię przyjmie Hinata! - Obito uśmiechnął się do dziewczyny wyciągając w jej kierunku dłoń.
- Żeby dokończyć swoje dzieło? - prychnęła marszcząc w złości brwi - Wolę żyć w cierpieniu niż wrócić do tego zdrajcy. Was też to czeka jeśli zobaczy, że jesteście za silni.
- Kłamiesz! Indra opiekuje się nami! On da nam świat, w którym będziemy mogli żyć wolni!
- Obito... - zaśmiała się. Pewnie spojrzała w oczy mężczyzny - Świat w którym będziemy wolni nie istnieje.
- Zamknij się! - jej były uczeń wykonał kilka ruchów dłonią. Rozkładające się ciała ruszyły na Hinate.
- Sasuke, Shikamaru! Zajmijcie się Itachim! - chwyciła w obie dłonie katany - Tenten broń Pana. Neji opóźnij Władce Lasu. Ja zajmę się nim sama!
Przecinała sprawnie ciała. Jednak one zdawały się nie kończyć. Gdy pozbawiała kończyn jednego - zza niego wybiegały trzy kolejne. Naskoczyła na atakującego ją trupa aby wybić się w powietrze. Z głośnym okrzykiem zaatakowała Obito.
- Co się dzieję Hinata? - zablokował ją uśmiechając się szeroko - Czyli to prawda, że założyli Ci obrożę?! - roześmiał się. Skumulował swoją energię. Pomarańczowa kula uderzyła w brzuch dziewczyny odrzucając ją parę metrów od niego - Żałosne. Wstyd mi, że to Ty byłaś moją nauczycielką. Zabrać ją. - trupy posłusznie zaczęły zbliżać się do Bogini Śmierci - Żywą. Pan Indra się ucieszy!
- Hinata! - Toneri próbował wydostać się z bariery nałożonej przez Tenten jednak skutecznie mu to uniemożliwiała. Przyglądał się jak dziewczyna z trudem wstaje spluwając krwią - Weź się kurwa w garść Toneri! - zacisnął pięści - Jestem Wybranym. Jestem... - nagle olśniło go - Pieczęci! - wyprostował się i wziął głęboki oddech. Wyjął zza yukaty kryształowy flet - W imieniu Świątyni Księżyca, ja Toneri Otsutsuki, Odkupiciel, zdejmuję z Ciebie ograniczające pieczęci inkarnacjo Smoka, Bogini Śmierci.... Pokaż swą prawdziwą moc, Hinata. - dmuchnął w instrument. Jeden, krótki dźwięk rozniósł się echem po lesie. Wraz z nim na ciele dziewczyny pojawiły się talizmany, które po chwili rozerwały się na strzępki.
- Wstyd? - szepnęła rozprostowując kark. Kości nieprzyjemnie chrupnęły - Jak śmiesz tak do mnie mówić? Cokolwiek umiesz... Wszystko co masz... Masz dzięki mnie! Beze mnie zdechłbyś już jako szczeniak. Pochyl swą głowę śmieciu, gdy na mnie patrzysz! - podłoże drgało. Wszystkie ptaki zamieszkujące las poderwały się do lotu. Nad Hinatą wisiało sześć czarnych kul które zaczęły krążyć tworząc okrąg - Zaatakujesz mnie jedna? Zmiażdżę Cię sześcioma! - jeden ruch dłonią sprawił, że cała energia ruszyła w stronę chłopaka. W ostatniej chwili odskoczył - Wskrzesisz trupy? - roześmiała się rozcinając skórę we wnętrzu dłoni paznokciem. Krew leniwie skapnęła na ziemię - Obudzę ich dwa razy więcej! - urzeczywistniła swoje słowa. Polana zapełniła się armią rozkładających ciał. Okolica zapłonęła czarnym ogniem - Naprawdę myślałeś, że masz ze mną jakiekolwiek szanse Obito?
- Obito, Itachi. - zimny głos sprawił, że zastygła w bezruchu. Na szczycie skały stał mężczyzna o dłuższych, brązowych włosach i czerwonych oczach wpatrzonych prost w nią.
- Indra. - syknęła przez zęby łapiąc za rękojeść jednej z katan.
- To jeszcze nie dzisiaj. Wracajmy. - odwrócił się na pięcie i ruszył w ciemny las. W ślad za nim posłusznie podążył Itachi.
- Następnym razem Cię pokonam Hinata! - Obito wykonał kilka ruchów dłońmi aby trupy obróciły się w pył.
- Wszystko w porządku, Panie Toneri? - bariera opadła. Zmniejszyli dzielącą ich odległość.
Białą yukate Wybranego zaplamiła szkarłatna substancja. Rozszerzył w niedowierzaniu oczy, gdy wielka gałąź przeszyła na wylot brzuch dziewczyny
- Władca Lasu.. Ty pamiętliwy skurwielu. - kaszlnęła, dławiąc się własną krwią. Upadła na kolana. Ostatnie co dane jej było zobaczyć to obejmujące ją ramiona i przerażenie w Jego jasnych, błękitnych tęczówkach.
...
Obudziła się w zupełnie nowym dla niej pomieszczeniu. Rozejrzała się. Dostrzegła znajome zwoje.
- To musi być pokój Tenten. - mruknęła i przetarła oczy dłonią - Czemu ja tu jestem? Czemu nie jestem w jego pokoju?
Podniosła się do siadu a jej ciało przeszła fala bólu. Syknęła. Zsunęła z siebie pościel i odsłoniła bandaże owinięte wokół jej talii. Na jej lewym boku znajdowała się rana, która dopiero zaczęła się zrastać. Wspomnienia powróciły.
- Toneri! - krzyknęła i zerwała się z łóżka. W pośpiechu narzuciła na nagie ciało yukate. Wybiegła z pokoju. Nie zwracając uwagi na niezadowolone szepty mieszkańców skierowała się w stronę głównego budynku. Odnalazła odpowiednie drzwi, które nagle tuż przed nią rozchyliły się. Stanął w nich Otsutsuki. Na jego twarzy rysował się niepokój, na którego miejsce po chwili wstąpiła ulga.
- Hinata... - szepnął i jednym, szybkim ruchem przyciągnął do siebie dziewczynę zamykając ją w żelaznym uścisku.
- Panie Toneri tak się cieszę, że nic Ci nie... - nie pozwolił jej skończyć.
Pocałował ją. Z początku jedynie złączył ich wargi. Niewinnie. Niepewnie. Jednak gdy tylko poczuł drobne palce wplecione w jego włosy oraz ciepło jej skóry pogłębił pieszczotę. Całował jej usta zachłannie, jakby za chwilę miała się rozpłynąć. Jakby miał ją stracić. Ona nie pozostawała mu dłużna.
Na chwilę oderwali się od siebie aby móc spojrzeć na siebie. Toneri dostrzegł w oczach Hinaty ból i tęsknotę. Chciał zastąpić te emocje. Ponownie przywarł do jej warg. Naparł na nią i przycisnął jej ciało do ściany.
- Hinata.... - szepnął w jej usta - Nie mogę Cię stracić. Rozumiesz? Musisz ze mną zostać. Na zawsze. Musisz być moja.
- Należę do Ciebie Toneri. - pierwszy raz zwróciła się bezpośrednio do niego, nie używając słowa "Pan". Nie wiedział czy to właśnie ten fakt sprawił, że w jego ciele zawrzało czy jednak cały sens jej słów. Była jego. Po prostu. Bez przymusu.
Wciąż opierając ją o ścianę chwycił ją za uda, aby podnieść ją do góry. Gdy przejechała plecami po zimnej, chropowatej powierzchni materiał yukaty zsunął się delikatnie z jej ramion. Wzdrygnęła się odczuwając chłód kontrastujący z jej rozgrzanym ciałem. Zdobił bladą skórę Hinaty malinkami powstałymi przez chaotyczne pocałunki i śladami zębów. Wygięła się w łuk wypuszczając z ust ciche jęknięcie. Owinęła nogi wokół jego bioder przez co mógł dłonią złapać za jej kark.
- Kurwa mać. - zacisnął mocniej palce na jej szyi. Nie odczuwał nigdy takiego pożądania. To nie był jego pierwszy kontakt z kobietą. Miał już kilka partnerek. Jednak teraz było zupełnie inaczej. Chciał ją całą. Natychmiast. Gdziekolwiek. Jak najwięcej. Tylko dla siebie.
Położył dłonie na jej pośladkach aby upewnić się, że nie zsunie się z niego, gdy pokonywał dystans dzielący go do łóżka. Odepchnął ją od siebie przez co upadła na miękkie poduszki. Nie odrywając oczu od jej zaczerwienionej twarzy odwiązał pas yukaty odsłaniając wyraźnie zarysowane mięśnie i nabrzmiałego członka. Oparł się jednym kolanem o łóżko - Przepraszam Hinata ale nie potrafię się powstrzymać.
- Więc tego nie rób. - podniosła się i złapała go za policzki. Tym razem to ona go pocałowała. Z gardła chłopaka wydarł się zadowolony pomruk gdy uchyliła usta wpuszczając do środka jego język. Naparł na nią zmuszając, żeby położyła się. Pozbawił ją ubrania po czym z najwyższą czcią muskał wargami każdy centymetr jej ciała.
- Boli? - zatrzymał się, gdy jego twarz była na wysokości brzucha dziewczyny. Delikatnie przejechał palcami po przesiąkniętym krwią bandażu. Hinata pokręciła pospiesznie głową unikając wzroku Toneriego. Czuła jak jej policzki parzą. Na ten widok Otsutsuki uśmiechnął się - Będę uważał. - musnął wargami wnętrze jej prawego uda, przyglądając się jak jej nogi zaczynają drżeć.
- Toneri... - jej głos nie był tak cichy i delikatny jak wcześniej. Spojrzał na nią. Tęczówki Hinaty zmieniły kolor na szkarłatny. Oddychała ciężko. Zmrużyła oczy - Proszę. - zaśmiał się widząc, że rozbudziły się jej pierwotne instynkty. I to dzięki niemu.
Gdy zagłębił w niej swój język, ciało dziewczyny wygięło się w łuk a z jej gardła wyrwał się cichy jęk. Wszystkie stojące wokół świece zapłonęły czarnym ogniem. Paznokcie zamieniły się w ostre pazury. Wbiła je w materac, rozrywając go. Język Otsutsukiego został zastąpiony dwoma palcami a usta Wybranego przeniosły się na piersi Hinaty z szczególną dbałością skupiając się na jej sutkach. Otrzymywał w zamian westchnięcia rozkoszy.
- Nie mogę już dłużej. - wyjął palce z jej ciepłego wnętrza i chwycił swojego członka. Szybkim ruchem wsunął go w kobiecość dziewczyny. Stłumił jej krzyk swoimi wargami.
Poruszał się powoli. Delektował się każdym pchnięciem, każdym dźwiękiem wydobytym z ust Hinaty,. Widokiem, gdy walczyła sama ze sobą aby nie wczepić się w niego ostrymi szponami.
- Piękna... - szepnął nachylając się do jej ucha, które po chwili przygryzł - Tak piękna.
- Toneri... - zastygł w bezruchu widząc łzy spływające po jej zaczerwienionych policzkach.
- Zrobiłem coś nie tak? Jeśli tak, to przepraszam! Nie powinienem...
- To nie to! - wybuchnęła jeszcze głośniejszym płaczem. Zasłoniła dłońmi twarz - Ja nigdy... Ja nigdy nie czułam się tak. Moje serce jest martwe. A teraz... Dotknij! - przyłożyła jego dłoń do swojej lewej piersi. Poczuł rytmiczne bicie - To tak boli!
- Zrobię wszystko, żeby biło dla mnie już na zawsze, Hinata. Przysięgam.
_____________________________________________
*Cały czas w głowie miałam tylko głos Sasuke mówiący "Ja pierdole Toneri, teraz to żeś mi zaimponował.."
** PAMIĘTAJMY ŻE NASZA HINATKA MA ZAKAZ WSTĘPU DO LASU OD KIEDY ZROBIŁA ARMAGEDON
MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ PODOBAŁO!
Pisałam ten rozdział sto lat! Przepraszam!
1. Wróciłam do Wrocławia - mniej czasu. Znajomi się stęsknili.
2. Mam doła, ponieważ bliska mi osoba wyjeżdża.
3. Ten rozdział był dla mnie mega ciężki do napisania.
4. Jestem leniwa.
Ale dzielnie walczyłam! Nawet jak wracałam pijana do domu to starałam się cokolwiek napisać!
Czas wielkich przemian - gaahina/ kojarzysz może???
Co powiesz na to, że pewnego ranka olśniło mnie, żeby jednak napisać na nowo te moje pierwsze opowiadanie, którym zaczynałam historię z pisaniem? Wiem, że je lubiłaś...
NO POWIEDZ, ŻE SIĘ CIESZYSZ!
Oczywiście trzymać się będę tamtej fabuły jednak... No jednak nie będzie to taki cringe jak wtedy haha
PS. Nie wiem czy widzisz ale poprawiłam się: robię "..." a nie "..".